sobota, 31 stycznia 2015

''...Nie mogłam wyrzucić z pamięci tego tajemniczego skoczka...''

Styczeń.                                                                                                                                                 
Kolejne zimowe popołudnie spędzone w domu, ponieważ za oknem jak na złość sypie i sypie. Sięgam leniwie po pilota i szukam czegoś ciekawego. Kanał numer 1: Biegi narciarskie. 
- Ok.! To tylko jeden kanał.
 Numer 2: Łyżwiarstwo szybkie.
 - To już nie jest zabawne.
 Łapię oddech… Numer 3: … chwila napięcia… Skoki narciarskie Turniej Czterech Skoczni w Bischofschofen! 
Serio?! Mam 300 kanałów i nie ma co oglądać! Jak nie wenezuelska telenowela, to serial w którym ciągle kłócą się o to samo albo sporty zimowe! Nie lubię ich. Wolę dobry mecz siatkówki. Chociaż szczerze? Nigdy nie oglądałam skoków. Jednak  jakoś mnie nie przyciągały. Same nudy. Wyłączyłam bez użyteczne pudło i zajęłam się robieniem swojego kakao. Wtedy przyszła moja mama. Widząc, że nie jestem w nastroju nie rozpoczynała kolejnej męczącej rozmowy o mojej osiemnastce i studiach. Wtem do kuchni wparował tata. Zagorzały kibic skoków. 
- Aha, kolejny wieczór u wujka. – Pomyślałam.
 Zaczął wymachiwać rękami i krzyczeć:
- Stoch wygrał!!! Tak wiedziałem! Wyprzedził nawet…
I tu urwał mi się film. Włożyłam słuchawki do uszu i ,, odpłynęłam ‘’. Nawet nie wiecie jak gesty taty śmiesznie wyglądały bez dźwięku. Zabrałam kakao i poszłam na górę do swojego pokoju. Po wystroju można było poznać, iż uwielbiałam rysować. To mnie uspokajało i relaksowało. W mojej sypialni pełno było malunków na ścianach. Najczęściej rysowałam krajobrazy. Moim ulubionym obiektem do szkicowania były góry. Mieszkam w okolicy Zakopanego więc można myśleć, że tutaj góry to nic nadzwyczajnego. Lecz dla mnie były one jak bariera do czegoś nowego. Często zastanawiam się co może mnie czekać daleko za nimi. Po za górami Zakopane nie przemawiało do mnie. Wolałabym mieszkać gdzieś indziej. Tak wiem, wszystko mi nie pasuje.  Ale cóż taka już jestem. 
Weszłam na Facebooka. Nic ciekawego. Twitter także nic. To może Instagram? Wchodziłam tam tylko wtedy, gdy nie było już nic innego do zrobienia. Tak jak teraz. Przeglądam wpisy, gdy widzę zdjęcie udostępnione przez moją przyjaciółkę Kingę. Był na nim chyba jakiś skoczek. Po fladze na kasku poznałam, że to Norweg. Trzymał w rękach transparent z napisem: ,, King Stoch! ‘’. Sama nie wiedziałam co było dziwniejsze? To, że on właśnie kibicuje swojemu rywalowi? Czy to że mnie to zaciekawiło? Weszłam szybko na pierwszą, lepszą stronkę ale nic nie znalazłam o tajemniczym skoczku ani o Kamilu. No cóż późno już. Jutro niedziela więc został mi jeszcze jeden dzień przed kolejnym męczącym tygodniem w szkole. Jedyną rzeczą jaka mnie pocieszała było to, że za 2 tygodnie ferie zimowe. Wolność! Muszę jeszcze wytrzymać te 2 tygodnie! Poszłam się wykąpać i położyłam do łóżka. Nie mogłam zasnąć. Mijały godziny a ja nie mogłam wyrzucić z pamięci tego tajemniczego skoczka ze zdjęcia. Dobrze zbudowany, blond włosy Norweg o błękitnych oczach i cudownym uśmiechu. Dziwne?! Czemu mnie to tak interesuje? Jedyną rzeczą jaka pozwalałam mi odciąć się od świata była muzyka. Ale nie byle jaka. Piosenki mojego ulubionego wokalisty Eda Sheerana. Włączyłam pierwszą piosenkę, potem drugą aż w końcu zasnęłam.







Cześć ! To moje pierwsze opowiadanie, więc mam nadzieję, że się spodoba. Na początek coś krótkiego i dość tajemniczego. Chciałam was jak najlepiej wprowadzić do świata głównej bohaterki. Już wkrótce wszystko się wyjaśni. Mam do was jeszcze ogromną prośbę. Mianowicie, jeśli ktoś przeczyta dany rozdział, niech zostawi po sobie choćby najmniejszy ślad. Malutki komentarz. Wystarczy zwykłe ,, może być '' albo coś podobnego. Jeśli macie jakiejś uwagi odnośnie opowiadania wylewajcie je w komentarzach. Ja natomiast postaram się to poprawić. Z góry dziękuję i życzę miłego czytania :)


Prolog...

Czasem mała chwilka. Dosłownie parę sekund, które są niczym w porównaniu z godziną, a wszystko co dotąd stanowiło rutynę może odwrócić się w najmniej spodziewanym momencie…    


Nienawidzę zimy! Zimno, mokro, całe dnie spędzone w domu. Nie wyjdziesz na dwór, chyba że założysz grubą kurtkę, w której czujesz się  jak  w puchowym więzieniu. W takich chwilach dałabym wszystko aby móc jeszcze raz powrócić do długich i upalnych letnich dni. Wszędzie wokół zielono a ty kibicujesz siatkarzom przy szeroko otwartym oknie ! A tu co? Nie wyjrzysz przez okno, bo zaraz zmieniasz się w sopel lodu. Wspomniałam już, że nienawidzę zimy?! Od zawsze widziałam tę porę roku w szarych barwach. Nie interesowało mnie nic co było  związane z zimą, aż do teraz…. Z resztą nie tylko to się zmieniło. Wystarczyło jedno małe zdjęcie, jeden moment, jedna tajemnicza osoba… i całe moje życie zmieniło swój bieg o 180 stopni.