środa, 20 maja 2015

,, Nie wierzę... To ty...! ''

...Ojciec widząc niskiego ale umięśnionego faceta w samych bokserkach okropnie się zmieszał. Na jego twarzy zagościł przelotny uśmieszek zażenowania. Fannis dał mi sygnał abym się nie wychylała co najwyraźniej wypatrzył ojciec bo zaczął wzrokowo przeszukiwać pokój znad ramienia stojącego na palcach Norwega. W końcu jednak lekko zdenerwowany Anders "grzecznie" poprosił ojca o odejście spod jego pokoju:
- Jak pan widzi nikogo nie ma więc niech pan ruszy dupę i wreszcie się stąd wyniesie!
Wciąż milczący tata zrobił jedną z tych głupawych minek i powoli zaczął się odwracać w stronę schodów. Fannemel odetchnął z ulgą a ja nie mogąc już dalej wytrzymać kichnęłam na tyle głośno ze usłyszał mnie ojciec. Norweg próbował zmylić go przecierając nos ale tatę nie tak łatwo było oszukać. Gdy zauważyłam wściekłego ojca zmierzającego ku Andersowi bardzo się przestraszyłam. Szybko wybrałam numer do Stjernena ale nie odbierał. Miałam cichą nadzieje ze jednak usłyszał sygnał i zaraz się tutaj pojawi, bo jak wiadomo jest w wielu aspektach „ większy ‘’ od Fannisa. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś upada na ziemię. Odwróciłam się i zobaczyłam nad sobą sylwetkę taty. Chwycił mnie mocno za nadgarstek:
- Teraz juz mi nie uciekniesz! - Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Ale ja jestem pełnoletnia, ty nie masz prawa... - Nagle poczułam oddech ojca który śmierdział paroma butelkami wódki. Do tej pory myślałam że nic mi nie zrobi ale teraz wiedziałam ze nie kontroluje swoich czynów. Na prawdę zaczęłam się bać. - Dlaczego tak ci zależy na moim powrocie?
- Naprawdę chcesz wiedzieć... - Wykrzyczał na całe gardło - ...bo tylko dzięki kasie za ciebie mamy dobre życie! Tak naprawdę nigdy cie nie kochaliśmy, bo nie jesteś naszą córka!
- Jak to...? - Poczułam jak ktoś wbija mi nóż w serce. Przestałam się szarpać a do oczu napłynęły mi łzy rozpaczy.
- Co miesiąc dostajemy od twojej biologicznej matki 5 tyś. za twoje utrzymanie. Heh, myślałaś że te całe skoki i wszystkie wspomnienia były prawdziwe? Ale ty jesteś naiwna. Ckliwe tekściki i przytulanie było po to, byś się o niczym nie dowiedziała. Bo gdyby wszystko wyszło na jaw przestałaby nam płacić. Nie myślałem ze jesteś aż taką idiotką! - Kompletnie mnie zamurowało. Nie mogłam się poruszać a moja twarz była mokra od łez. Nikt, kto tego nie przeżył chyba nie wyobraża sobie co wtedy czułam. I mam nadzieję ze nikt nigdy nie poczuje...
- To nieprawda ! - Wyrwałam się z jego ucisku po czym wybiegłam z pokoju a za mną ruszył rozwścieczony... Juz nie ojciec...
Biegłam prosto przed siebie gdy poczułam jak coś wciąga mnie do pokoju numer 138. Przez łzy obraz był zamazany ale rozpoznałam w postaciach obok mnie Hilde i Stjernena. Ten drugi otarł mi oczy dłonią i przysunął palec do swoich ust w geście ciszy. Pokiwałam głową na znak zgody i kolejny raz wytarłam oczy rękawem bluzy. Nagle zauważyłam jak Andreas pomaga Hilde ubrać perukę o włosach bardzo podobnych do mojej fryzury. Po chwili kazał mi ściągnąć bluzę. Posłusznie wykonałam jego rozkaz. Stałam tam w samej koszulce na ramiączkach co najwyraźniej podobało sie Stjernenowi, który co chwile spoglądał w moją stronę. Ja natomiast Modliłam sie by Hilde wiedział co robi.
Tom przebrany za... Mnie,  wyszedł z pokoju i zaczął zbiegać po schodach krzycząc bardzo piskliwym głosem. Nagle za Norwegiem ruszył "juz nie ojciec" wiec bądź co bądź plan sie powiódł. To jednak było chwilowe ponieważ skoro jestem źródłem dochodów mojej... Byłej... Rodziny to tak łatwo sie nie poddadzą.
Gdy Tom pozbył się... Nawet nie wiem jak go określić. Dla mnie teraz jest nikim, zupełnie obcą osobą, która w parę sekund zabiła mnie wewnętrznie. Poczułam jak robi mi się słabo. Nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłam.
- Boże, Klara co ci jest? - Zapytał. Twarz Andreasa wyrażała wiele emocji. Smutek, złość, zażenowanie i przede wszystkim troska. Martwił się. Może i wiele razy dawał do zrozumienia że nie jest grzeczny i normalny ale na pocieszeniach i opiece zna sie jak mało kto. Wiem że zawsze mogę na niego liczyć. To prawdziwy przyjaciel a takich ludzi na świecie jest dosłownie garstka.
Gdy upewnił sie ze nigdzie wokół nie ma rozwścieczonego "nieznajomego" wziął mnie na ręce i zaniósł do Stockla. Tam... Straciłam przytomność.
Obudziłam sie w ciemnym pokoju a obok mnie krzątał sie kadrowy medyk. Na drugim końcu sali spał Fannemel. Patrząc na niego uśmiechnęłam sie mimowolnie.
- Siedział tu przez całą noc.- Medyk próbował rozmawiać ze mną spokojnie ale na ekranie mojego telefonu wyświetlił sie numer z podpisem TATUŚ. Wszystko wróciło.
- Jak oni mogli? Przez tyle lat... - Mówiłam płacząc i co drugie słowo pociągając nosem - ...ja ich kochałam, zawsze wierzyłam. Byłam nikim. Jak zwierzę jakieś…
- Nie mów tak. To nie prawda. Spójrz na to z innej strony. Gdzieś tam jest ktoś kto cie kocha i chce dla ciebie jak najlepiej.
- Tak oddając mnie w ręce obcych ludzi i jeszcze płacąc im za oszukiwanie mnie?
- Nie jesteś niczego pewna. Może powodem twojej adopcji było coś innego? - Chciałam by miał rację - Spójrz na Andersa. Jest tutaj. Chodź za niedługo ma wyjechać do Falun. Jestem przekonany ze On, Hilde, Stjernen i Daria pomogą ci odnaleźć prawdziwa drogę.- Odwrócił sie i zmierzał ku drzwiom.
- Dziękuje. - Wyszeptałam. Uśmiechnął sie przyjaźnie i wyszedł.
Po chwili do pokoju wpadł uradowany Hilde niosący na plecach Stjernena. Oboje krzyczeli tak głośno ze biedny Fannis zerwał sie z sofy szybciej niż... Nie mam porównania.
Podbiegli do mnie. Hilde poczochrał moje włosy a Stjernen przyjacielsko pocałował mnie w policzek. Oboje synchronicznie wykrzyknęli:  
- Klara udało się!
-Przyjechała jakaś ładna kobitka, wyciągnęła walizeczkę wypełnioną kaską, dała tatuśkowi i ten ucieszony wsiadł z nią do auta i ruszyli w siną dal. Haha,  odjeżdżając krzyknął do nas wy chu... Sorry Chciałem być wiarygodny... I pokazał środkowy palec. Ale to nie ważne udało się! - Stjernen skakał po łóżku i opowiadał w pośpiechu, aż dostał zadyszki.
- A jak wyglądała ta kobieta?
- Długie rude włosy, szczupła i niska. Ubrana w szara bluzę i jeansy. Gdyby nie włosy to myślałbym że to kurde Fannis! Ale widać że jakaś biedna to ona nie była. W sumie to trochę podobna do ciebie. Myślisz ze to mogła być...
- Nie wiem ale jedno jest pewne. Wkrótce się tego dowiem. Pomożecie mi?
- A czy Fannemel jest niski? - Odpowiedz była oczywista. Ciekawe skąd Hilde bierze takie teksty? Wszyscy zaczęli sie śmiać. Nawet Anders! Dzięki niezawodnym Norwegom przestałam sie smucić choć nadal rozgoryczenie królowało w moim sercu. Wiem ze bardzo trudno będzie mi pozbyć sie tego uczucia ale z taką ekipą nic nie jest niemożliwe.
Wszyscy usiedli wokół mnie, a Hilde namówił nas na wielkiego przytulasa. To jednak nie był koniec kłopotów...

Fannemel:

Następnego dnia rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu na MŚ w Falun. W hotelu panował totalny chaos. Wszyscy biegali po korytarzach a po pokojach latały ubrania i Bóg wie co jeszcze.
Schodząc po schodach zauważyłem coś dziwnego. Forfang chował się za doniczką i jeśli wzrok mnie nie myli, śledził Darię! Podszedłem bliżej i zapytałem:
- Młody co ty się tak skradasz?
- Matko, Fannemel kretynie wystraszyłeś mnie… Ciii… Bo jeszcze usłyszy.
- Czy ty szpiegujesz Darię? Hmmm…
- Nie szpieguje co ty… Tylko… tylko… - już miałem pewność że kłamie. Takie jąkanie to nie w jego stylu. Coś musiało być na rzeczy. Ale nie chce żeby wiedział, że się zorientowałem. – Stoeckl kazał mi sprawdzić co z ręką Darii.
- Ta jasne. No nieważne. A… Ej, ty patrz. Czy to nie Wellinger? Czego on może chcieć? – Zaczynałem powoli domyślać się po co mógł przyjść. Postanowiłem biec do Klary. Musiałem zabrać ją z hotelu…
- No tak! Czekaj posłuchamy o czym gadają.
- Nie mogę. Bardzo się spieszę. Ale ty tu siedź. Potem mi wszystko opowiesz. – Wybiegłem z ukrycia. Miałem nadzieję że mnie nie zauważył. Teraz tylko wystarczy znaleźć Klarę…

Klara:

Razem ze Stjernenem i Hilde próbowaliśmy zapiąć ostatnią walizkę. Trochę czasu nam to zajęło. W końcu jednak wszystko było gotowe do wyjazdu. Zostały nam jeszcze 3 godziny wolne. Jedyne na co teraz miałam ochotę to długi spacer z Fannemelem po bajecznie ośnieżonym Vikersund. Nagle ten wpadł do pokoju:
- Klara, chodź idziemy stąd!
- Czemu jesteś taki zdenerwowany? – Zapytałam przeczesując włosy ręką. To nie było normalne. Przez ostatnie dni od Fannisa czuło się tylko radość. Chciałam się tego dowiedzieć jak najszybciej.
- Nieważne. Po prostu chodź, mamy 3 godziny do wyjazdu, więc gdzieś pójdziemy. – Uśmiechnął się szeroko co bardzo zachęciło mnie do jego propozycji, szczególnie że była to jedyna rzecz na którą miałam teraz ochotę. Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z hotelu.
Uliczki Vikersund przykryte  były białym puchem, a z nieba spadały małe płatki śniegu. Drzewa schylały się pod grubą warstwą ,, zimnej pierzyny ‘’ . Wszystko wyglądało niesamowicie. Tak właśnie zawsze wyobrażałam sobie Norwegię.
Jedno tylko nie pasowało do tej sielanki. Fannemel co chwilę spoglądał w tył i był bardzo zdenerwowany. Głośno przełykał ślinę i długo milczał, co mnie strasznie irytowało. Postanowiłam wreszcie dowiedzieć się o co chodzi.
- Fannis wytłumacz mi co się dzieje! Dlaczego ciągle patrzysz się nie wiadomo gdzie jakbyś się czegoś bał. Do tego w ogóle się nie odzywasz. To do ciebie niepodobne. Powiedz mi o co chodzi!
- Ale… - Nagle ktoś do niego zadzwonił. Na ekranie wyświetlił się FORFANG. Rozmawiając z nim zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany. Gdy zakończył rozmowę chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę hotelu. Coraz bardziej poirytowana stanęłam w miejscu oczekując wyjaśnień.
- Fannemel do jasnej cholery powiedz mi co się dzieje! – Wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Ten głos znałam aż za dobrze. Czułam że się zbliża. Powoli zaczęłam się odwracać a moim oczom ukazał się Wellinger.
- Jak mogłaś?! Czekałem tam na ciebie! Dzwoniłem wiele razy ale nie odbierałaś! Dlaczego? Wytłumacz mi! – Był wściekły. Zbliżył się niebezpiecznie po czym szarpnął mną dość mocno. Wcale nie przypominał mi tego Wellingera, którego poznałam w Zakopanem. Rozumiem że mógł się zdenerwować ale nie aż tak. Wtedy Norweg postanowił interweniować. Odepchnął Niemca a ten nie pozostawał dłużny i odwdzięczył mu się tym samym. Wkrótce przepychanki zamieniły się w prawdziwą wojnę. Wysoki Andreas miał przewagę ale Norweg nie dawał za wygraną. Zauważyłam Darię. Byłam na nią wściekła.
- Jak mogłaś go tu przyprowadzić?
- Przepraszam, ale mówił że chce się tylko widzieć z Tomem. – Jej tłumaczenie wcale mnie nie uspokoiło. Tyle razy jej powtarzałam żeby mu nie wierzyła. I to nie dlatego iż nasłuchałam się historyjek o Niemcach, tylko dlatego że przeczuwałam co wkrótce może nastąpić. Jak widać nie pomyliłam się.
- I ty mu uwierzyłaś? Nie myślałam że jesteś aż taka naiwna! – To jednak nie był dobry czas na naszą kłótnie. Zauważyłam jak Fannemel upada na ziemię a z nosa leje mu się krew. Usłyszałam śmiech Wellingera i wtedy przypomniał mi się mój koszmar. To nie mogła być prawda! Moje starania odsunięcia Andreasa poszły na marne. To nie mogło skończyć się tak tragicznie. Nie mogło!
Moje krzyki zwabiły Johanna i  Stjernena którzy odciągnęli Niemca. Podbiegłam do Fannemela. Był cały obolały ale nie chciał tego pokazać, więc wstał o własnych siłach. Miałam tego wszystkiego dość. Podeszłam do Andreasa i uderzyłam go w twarz:
- Jak mogłeś?! Przez to że cię zostawiłam całą złość wyładowujesz na nim? Wiesz co, myślałam że choć trochę cię znam, że jesteś moim przyjacielem. Myliłam się… Teraz przede mną stoi obca osoba, która w tak tragiczny sposób straciła moje zaufanie. Rozumiem że nie jestem bez winy ale przecież to nie powód by robić coś takiego. Nie chcę cię już więcej widzieć. Nie chodź za mną i nigdy więcej się do mnie nie odzywaj!
- Klara ja… - Nie pozwoliłam mu dokończyć zdania. Uciekłam… jak tchórz… po prostu Uciekłam…
Obejmuje cię ból i smutek, jeżeli bliska osoba ci znika, i uświadamiasz sobie, że już nigdy więcej jej nie zobaczysz…
Musiałam pobyć sama. Chodziłam przez ulice Vikersund. Wszystko wyglądało tak samo. Każde drzewo było identyczne. Chciałam być sama ale w tym momencie potrzebowałam kogoś zaufanego. Kogoś kto w milczeniu przytuli mnie i sprawi że o wszystkim zapomnę. Teraz znałam tylko jedną osobę która mogła sprawić że znów wrócę do żywych.
Zatrzymałam się. Patrzyłam na z pozoru pustą przestrzeń. Ja natomiast widziałam w niej dużo więcej niż zwykły biały świat. Poczułam zimno na moich policzkach. Wiatr zaczął mocniej wiać rozwiewając moje włosy. Nagle ktoś pojawił się za mną. Odgarnął je z moich ramion po czym objął mnie w tali. Wiedziałam kto to. Tylko jedna osoba potrafi swoim dotykiem sprawić że robi mi się ciepło. Odwróciłam się i wtuliłam w Fannemela. Potrzebowałam tego. Tej bliskości…
Po chwili milczenia spojrzałam w jego błękitne oczy. Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję że tu ze mną jesteś. – Szepnęłam, jak to zwykle gdy jestem przy nim. Słowa wymawiane cicho bardziej zapadają w naszą pamięć.
- Nie dziękuj. Zawsze będę blisko. – Zbliżył się do mnie po czym poczułam jego delikatne usta na swoich. Czemu nie da się zatrzymać czasu? Choćby na moment….

2 godziny później:

Wszyscy siedzieliśmy już w autokarze. Stoeckl nie był zadowolony że z nimi jadę, ale interwencja Johanna załatwiła sprawę. Ciekawe czym go przekupili?
Nadal myślałam o zdarzeniach sprzed 2 godzin. Norwegowie próbowali poprawić mi humor za co byłam im wdzięczna ale po prostu ciężko było mi zrozumieć jak przez tak głupią rzecz mój były przyjaciel mógł zaatakować Fannemela. Tylko jedno słowo może opisać ten dzień – zajebisty! Tylko to ,, zajebisty ‘’ przesiąknięte jest sarkazmem na wylot. W jeden dzień stracić ojca i najlepszego przyjaciela. Gdyby nie Norwegowie najpewniej bym się załamała.
Gdy wreszcie dotarliśmy do Falun, w Szwecji był już późny wieczór. Zameldowaliśmy się po czym skoczkowie udali się na tak zwane ,, kazanie szefuńcia ‘’. Siedziałam sama w restauracji nad, od pół godziny, pełną szklanką wody niegazowanej. Mieszałam w niej bez celu wpatrując się w wir utworzony nachalnymi ruchami łyżeczki. Wyciągnęłam ją z wody i przejrzałam się w niej. W łyżeczce odbijała się postać siedząca na drugim końcu Sali. Miała bardzo tajemniczy wzrok. Jej głębokie, czarne oczy skierowane były wprost na mnie. Szybkim ruchem znów włożyłam łyżeczkę do szklanki. Mój oddech znacznie przyspieszył. Zaczęłam powoli odwracać głowę w stronę tajemniczej osoby. Zauważyłam iż będąca nią kobieta wciąż z szeroko otwartymi oczami patrzy się na mnie. Nawet nie mrugała. Cały czas obserwowała każdy mój ruch. Zaczęłam się bać. Przecież to nie było normalne. Szybkim ruchem wstałam z krzesła, rozlewając zawartość szklanki po czym pobiegłam w stronę wyjścia. Przy schodach ostatni raz spojrzałam w stronę stolika kobiety. Ona także wstała i zaczęła iść w moim kierunku nie spuszczając ze mnie swego piorunującego wzroku. Pobiegłam po schodach na górę.
Gdy skończyło się spotkanie norweskiej kadry, wszyscy rozeszli się do swoich pokojów. Ja natomiast siedziałam ukryta w ciemnym pomieszczeniu. Kiedy tylko usłyszałam zamykające się drzwi do pokoju Fannemela i Hilde wychyliłam się by sprawdzić czy nie ma tam obcej. Zobaczyłam iż kręci się obok rezydencji Alexa, po czym zaproszona przez niego wchodzi do pokoju. Pierwsze moje skojarzenie… nie ważne!
Wyszłam z ukrycia i udałam się do pokoju Norwegów. Oboje przywitali mnie szerokimi uśmiechami i zdecydowanie lepszym humorem niż mój obecnie. Wtedy w ciemnym tunelu mej podświadomości pojawiła się iskierka światła. Coś co przez ostatnie sekundy nie dawało mi spokoju teraz wydawało się zupełnie jasne.
- Chłopaki, powiedzcie mi jeszcze raz ale tym razem wolno i dokładnie. Jak wyglądała kobieta która zabrała, no wiecie kogo… z hotelu w Vikersund? – Zapytałam. Miałam dziwne przeczycie że to mogła być ta sama osoba która przedtem gapiła się na mnie w restauracji.
- Miiiaaaałłłaaa rrrruuuuddd…. – Hilde zaczął bardzo powoli i dokładnie. Szkoda że w innych przypadkach nie słucha mnie tak intensywnie jak teraz!
- Ale szybciej… Nie mam całego dnia!
- Okej! Miała Rude włosy, duże czarne oczy… i nie tylko…
- Hilde!
- No spokojnie, spokojnie… już mówię. Była niska i szczupła. Hmmm… i to chyba tyle. – Opis bardzo pasował do kobiety, która niedawno weszła do pokoju Stoeckla. BINGO!
- Słuchajcie, a nie wiecie kim ona jest? Widziałam jak przed chwilą wchodzi do rezydencji szefa. Czy to nie czasem jego żona?
- Nie, nie. Tamta jest zupełnie inna. Ale wiem kto może wiedzieć o nim więcej. – Tom figlarnie poruszył brwiami po czym popatrzył się na Fannisa jakby czytał w jego myślach. – Norwegu mój czy ty myślisz że to ten ktoś o kim śmiem myśleć?
- Jasne! To oczywiste. A kto ostatnio został przedstawiony rodzinie Alexa jako przyszły bohater norweskich skoków?
- Forfang! – Wszyscy synchronicznie wypowiedzieliśmy jego nazwisko. Czemu ja na to nie wpadłam?! I oczywiście ruszyliśmy pogadać z pupilkiem trenera.
Gdy podeszliśmy pod drzwi jego pokoju hotelowego usłyszeliśmy śmiechy dwóch osób dobiegające z wnętrza pomieszczenia. Niepewnie otworzyłam drzwi ale to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania… Daria siedziała na kolanach Johanna a ten obejmował ją. Wyglądali jak zakochana para na wakacjach w Miami. Co tu się do cholery dzieje?!
Gdy tylko nas zobaczyli zakończyli ,, niewinne ‘’ pogawędki. To nie był dobry czas na wyjaśnienia. Popatrzyłam na Darię wzrokiem godnym Bazyliszka po czym dałam jej do zrozumienia że pogadamy o tym jutro. Speszona Norweżka wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
- Łołołołołoł… chwila. Czy… hah… ty i Daria… czyli wy… hahahah – Fannemel nie wytrzymał. Z resztą tak jak Tom zaczęli śmiać się przez co biedny Forfang przybrał, jak dotąd, nieodkryty odcień czerwieni. Przez tych idiotów sama ledwo powstrzymałam się przed wybuchem niekontrolowanego chichotu. Na szczęście jestem bardziej wytrzymała.
- Dobra, dobra my nie o tym. Johann powiedz mi kim jest taka ruda, czarnooka, niska i szczupła kobieta, która najwyraźniej bardzo dobrze zna Stoeckla?
- Chyba wiem o kogo ci chodzi. Ona jakieś 10 minut temu wchodziła do pokoju Alexa? – Zapytał choć najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi, bo zaczął bardzo pewnie – To siostra trenera. Przyjechała tutaj, bo pracuje jako dziennikarka i ma za zadanie napisać wywiad ze Stoecklem i najlepszym skoczkiem norweskiej kadry czyli ze mną. – Jeszcze nie uspokojeni po pierwszym napadzie znów zaczęli dusić się własnym śmiechem. Hilde kładł się na podłodze a Fannis trzymał się za brzuch. Czy tylko ja jestem normalna? Najwyraźniej…
Następnego dnia tuż po treningu na siłowni trener znów zwołał wszystkich na naradę, ale tym razem łącznie ze mną. Niepewna stałam tam obok Fannemela i Stjernena. W końcu jednak do pomieszczenia wszedł Stoeckl prowadząc za sobą tajemniczą kobietę, która zauważywszy mnie znów zaczęła dziwnie się przyglądać. Tym razem jej oczy były lekko zmrużone a jej czoło było zmarszczone. Najwyraźniej zastanawiała się nad czymś bardzo poważnie. Kolejny raz nie mrugała a mi robiło się słabo. W końcu Stoeckl zabrał głos:
- Moi drodzy to jest moja siostra Lena. Jest dziennikarką i będzie was co dzień… - Nagle kobieta zatkała mu usta ręką, po czym powolnym krokiem szła w moją stronę. Zatrzymała się tuż przed moją twarzą. Była niewiele wyższa ode mnie, a jej oczy wpatrzone były w moje. Po chwili niespodziewanie odezwała się cichym, delikatnym głosem:

- Nie wierzę… To ty…!


Witam, witam! Pojawiam się z nowym rozdziałem. Mam nadzieję że wam się spodoba, bo bardzo się nad nim napracowałam. Nie wiem czy jest dobry ale zawsze trzeba mieć nadzieję. 
Dzisiaj bardzo tajemniczo ale dobiegamy do rozwiązania zagadek. :*
Dziękuję za kolejne ogromne liczby wyświetleń i komentarzy. Dzięki wam, czuję się taka szczęśliwa za co bardzooo dziękuję!
Korzystając z okazji spóźnione życzenia urodzinowe dla naszego Fanniego i oczywiście Krafta również! 13 maja to dla nich wielki dzień dlatego I WISH YOU A HAPPY BIRTDAY AND LONG FLIGHTS! ♥
Życzę miłego czytanka! :** Mam nadzieję że wam się spodoba <3
PS. Uwielbiam ten gif <3 Moi Crazy Norwegowie ♥

sobota, 18 kwietnia 2015

,, ... Potrzebuję Cię, ponieważ Cię Kocham... ''

... Na szczęście nie obudziłam Norwega. Poruszył się lekko ale nadal spał. Opadłam na poduszkę i odetchnęłam z ulgą. Pamiętałam dokładnie każde wydarzenie z mojego koszmaru. Nie wiem co bym zrobiła gdyby okazało się że to jednak prawda. Zaczęłam się zastanawiać nad przesłaniem mojego snu. Czy mogło to coś oznaczać? Czy mogła być to podkoloryzowana przyszłość, czy może tylko niewinny koszmar nocny?
… Złamałem obietnicę… Jednak nie zawsze będę przy tobie chociaż jest to jedyna rzecz, której pragnę…
Wtedy zaczęłam przypominać sobie wczorajszy wieczór. To jak Fannemel miał do mnie pretensje że cały wolny czas poświęcam Andreasowi, i to jak krzyczał, i to… że mu na mnie zależy.
Resztę nocy spędziłam na rozmyślaniach. Najlepsze było to że do niczego nie doszłam. W mojej głowie kłębiły się obrazy, słowa, zdarzenia, i wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Wszystko skupiało się wokół jednego punktu, który właśnie chrapał i przewracał się z boku na bok. Zrozumiałam że po części miał rację. Może nie poświęcałam mu dużo czasu ale zawód skoczka kojarzy mi się z ciągłymi treningami a nie spędzaniem czasu z innymi osobami. Ba, a myślałam że choć trochę znam się na tym sporcie!
Gdy Anders zaczął się budzić szybko wstałam z łóżka. Nie chciałam by było niezręcznie. W końcu nie wiedział że spałam obok niego, i może lepiej żeby tak zostało.
Weszłam do łazienki i doprowadziłam się do porządku. Specjalne spędziłam tam więcej czasu by Fannis spokojnie doszedł do siebie. Gdy wyszłam Norweg siedział na łóżku ze spuszczoną głową. Wyglądał jakby cała siła z niego wypłynęła. Podniósł wzrok, a jego niebieskie tęczówki spojrzały prosto w moje.
- Fannis ja… - Zerwał kontakt wzrokowy a ja na tym zakończyłam swoją wypowiedź. Postanowiłam jednak być silna. Nie chciałam żeby brał mnie na litość. Ubrałam maskę twardzielki emocjonalnej i w milczeniu zaczęłam składać ubrania rozwalone po pokoju. Nagle usłyszałam ciche:
- Przepraszam – dochodzące zza moich pleców. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i odwraca ku sobie ( Biorąc pod uwagę że w pokoju byłam tylko ja i Fannemel miałam pewność że to on ).
- Przepraszam. Nie mogę mieć do ciebie o nic pretensji. Robisz co chcesz a ja nie mam prawa ci czegoś zabronić bądź po prostu rozkazać. Na pewno masz ważne powody i wiesz co robisz dlatego nie mogę ciągle cię kontrolować i mówić abyś robiła to co dla mnie jest wygodne. Ja wszystko rozumiem. Nawet jeśli nie będzie cię na konkursie to ja zrozumiem, bo ty najlepiej wiesz co jest dla ciebie dobre. Przepraszam. Mam nadzieję że długo nie będziesz się gniewać i jednak zjemy razem śniadanie. – Był szczery. Widziałam w jego oczach że mówi prawdę. Czułam że jego wczorajsze słowa także były prawdą i zależy mu na mnie. Nie sądziłam ze Fannemel mnie przeprosi. Ale bardzo się cieszę. Od razu postanowiłam mu wybaczyć i już wiedziałam jak wynagrodzę mu swoją nieobecność.
- Oczywiście że ci wybaczam – Objęłam go mocno za szyję – Ale ja także muszę cię przeprosić. Nie jestem bez winy. Naprawdę za mało spędzałam z tobą czasu za co bardzo cię przepraszam. – Mimo że nie widziałam jego twarzy wiedziałam że się uśmiecha. Staliśmy tak przez chwilę w zupełnej ciszy. W końcu jednak mój brzuch odezwał się prosząc o śniadanie. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec a Norweg zaczął się śmiać za co dostał poduszką od tyłu. Przyznaje jednak że także zaczęłam z siebie się śmiać.
- To co idziemy? Umieram z głodu. – Powiedziałam masując się po brzuchu.
- Ha a nie zapomniałaś że to Stjernen ma klucz do pokoju a my jesteśmy tu zamknięci? – Przeczesał dłonią włosy i złapał za telefon. – Nie odbiera frajer. To co teraz? - Fannemel spojrzał na okno i uśmiechnął się figlarnie.
- O nie! Nie zmusisz mnie. Za nic nie wyjdę przez to okno. Czy ty wiesz na którym my piętrze się znajdujemy. A co jak spadniemy?! Po czym my tak w ogóle zejdziemy? Myślisz że to takie proste? Ty masz tak na co dzień a ja mam lęk wysokości. Nie dziękuję! Żadna siła nie zmusi mnie żebym wyjścia przez to okno! –  Nie mogłam przestać mówić, jakbym myślała że przez to zniknie jego zapał. Mogłam się jednak spodziewać że na marne. Nagle blondyn podbiegł i jedną ręką złapał mnie za kolana a drugą za talię po czym podniósł na wysokość swojej klatki piersiowej. Zaczęłam krzyczeć jak głupia. Fannis jednak nie zamierzał mnie słuchać wyjrzał przez otwarte okno. Na trawniku leżała drabina ponieważ jacyś robotnicy zakładali nowe rynny czy coś. Zawołał do  jednego z nich o pomoc z drabiną. Zamknęłam oczy i mocno objęłam szyję Fannemela.
- Nie puszczaj mnie. Nie puszczaj! – Mówiłam do niego gdy schodziliśmy w dół. Po chwili jednak stanęłam na ziemi i otworzyłam oczy. – Dzięki Bogu ! Jestem na ziemi.
- I co było aż tak strasznie? – Zapytał Norweg ukazując rząd swoich białych zębów. Popchnęłam go lekko i oboje ruszyliśmy w stronę wejścia. Po drodze spotkaliśmy Stjernena najwyraźniej zadowolonego ze swojego pomysłu pogodzenia nas. W końcu udało się!
- I co robaczki, kto jest mistrzem swatania? – Robaczki?? Stwierdzam fakt że Stjernen nie jest normalny. Fannemel już chciał coś powiedzieć ale Andreas chyba wyczuł jaka padnie odpowiedź z jego ust, bo szybko dokończył. – To było pytanie retoryczne jakby ktoś nie wyczuł.
- Trudno było nie wyczuć. Twoim samouwielbieniem wali na kilometr. – Oczywiście Fannis nie byłby Fannisem gdyby nie dopiekł Andreasowi. Nagle do moich nozdrzy doszedł zapach pysznego hotelowego jedzenia co przypomniało mi o tym jaka byłam głodna. Nie zwracając uwagi na przegadujących się skoczków ruszyłam w stronę restauracji. Doszłam do stolika Norwegów przy którym Velta i Hilde siedzieli jak na skazanie mając przed sobą tylko małą razową kanapkę z masłem.
- No tak dzisiaj konkurs, więc nie będzie kurczaczka. – Zaśmiałam się figlarnie i nałożyłam sobie warzywa i jajecznicę. – Zostawię go sobie na obiad. Chyba nie będzie wam przeszkadzać jak usiądę obok was i zjem swoją pyszną jajecznicę, prawda?
- Czasem mam ochotę zamknąć cię w piwnicy i nie wypuszczać przez parę lat. Albo najlepiej zrzucić z Vinnufossen. – Odpowiedział Hilde wbijając widelec w chleb a jego oczy mówiły
,, Ostrzegam, nie żartuję ‘’.
- Wzajemnie. – Powiedziałam wkładając kolejny kawałek jajecznicy do ust, specjalnie rozkoszując się jej smakiem. – Mmm… Jakie pyszne! Szkoda że nie możecie spróbować… Żałujcie… !
- Nie lubię cię wiesz? – Velta zrobił minę smutnego szczeniaczka i razem z Tomem ruszyli w stronę Stoeckla, który wołał ich do autokaru.
Dokończyłam śniadanie w samotności, a gdy miałam wychodzić z restauracji usłyszałam cichą melodię. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na ekran. 6 nieodebranych wiadomości od Wellingera. Teraz dzwonił. Odebrałam:
- Halo? Klara, to ty? Dlaczego nie przyszłaś? Czekam tu już i bardzo się nudzę. Klara, halo? - Tak, jestem. Przepraszam ale tyle się działo już idę. Pa. – Odgarnęłam włosy z czoła i wypuściłam powietrze jakie dusiłam w sobie. Wzięłam płaszcz i wyszłam z hotelu.
Po drodze przechodziłam obok szczęśliwych ludzi. Wszyscy uśmiechali się i biegali z flagami Norwegii w dłoniach. Zapewne wybierali się na skoki. Nagle zauważyłam kłócącą się parę. Niski chłopak w okularach klęczał na kolanach z czerwoną różą w ręce, a dziewczyna krzyczała na niego. Nagle wyrwała mu kwiat i rzuciła nim o ziemię, po czym pobiegła do wysokiego, wytatuowanego mięśniaka i pocałowała go. Oboje odeszli a chłopak podniósł zgiętą w pół różę i poprawił swoje okulary. Usiadł na ławce i spojrzał na mnie.
- Pomóc w czymś? – Zapytałam zmieszana. On podszedł do mnie i podał mi różę.
- Nieznajoma, proszę daj ją komuś kogo kochasz, na kim ci zależy. Mi już nie jest potrzebna. Podaruj ją komuś na kim możesz polegać, komuś kto nigdy cię nie zostawi i zawsze będzie przy tobie. – Powiedział drżącym głosem
- Ale… - Urwałam. I widząc smutne spojrzenie chłopaka wzięłam kwiat. – Dziękuję.
- I pamiętaj… Niedojrzała miłość mówi: kocham cię, ponieważ cię potrzebuję.
Dojrzała mówi: potrzebuję cię, ponieważ cię kocham…. – Powiedziawszy to odszedł w milczeniu.
Stałam tam jeszcze chwilę ślepo wpatrując się w podarunek od nieznajomego. W końcu jednak postanowiłam pójść w dalszą drogę. Gdy doszłam do szpitala okazało się że przenieśli Wellingera na 5 piętro. Wyszłam schodami i przeszłam przez korytarz. Zauważyłam przez szybę Andreasa i gdy już miałam wchodzić do środka zatrzymałam się i jeszcze raz spojrzałam na kwiat. Przypomniałam sobie słowa chłopaka z parku. … potrzebuję cię, ponieważ cię kocham… Wtedy znów usłyszałam ten dźwięk. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na ekran. Niemiec znów próbował się ze mną skontaktować. Zamknęłam oczy i milczałam. Po chwili usłyszałam w radiu głos komentatora: Właśnie zaczął się konkurs skoków narciarskich na mamuciej skoczni w Vikersund!... Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i telefon umilkł. Wybiegłam ze szpitala i ruszyłam w stronę skoczni Vikersundbakken. Nie zważając na nic biegłam prosto aż dotarłam do znaku Skocznia Vikersundbakken – 500 m.

 Fannemel:

Byłem już u góry. Za chwilę miałem usiąść na belce. Pierwszy skok był dobry ale czułem że stać mnie na więcej. Mogłem to wygrać ale czegoś mi brakowało. Sądziłem że jeśli przeproszę Klarę całe rozgoryczenie zniknie i będę mógł skupić się na konkursie. Nie pomogło. Aktualnie skaczę jako przedostatni. Nie czułem że dziś uda mi się stanąć na najwyższym stopniu podium. To dziwne… zawsze optymistyczny Fannemel zmienił się w pesymistę.  Z takim nastawieniem podium byłoby chyba największym sukcesem.
Nadszedł mój czas. Usiadłem na belce i usłyszałem głosy tłumów z dołu. Nawet nie patrzyłem na sektor naprzeciwko bo wiedziałem że nie zobaczę tej dużej flagi. Zielone światło. Ukradkiem, ostatni raz spojrzałem w tamtą stronę. Zobaczyłem ją. Ogromna Norweska flaga ruszała się na wietrze. Nie miałem wątpliwości. Przyszła!
Ruszyłem w dół i mocno się wybiłem. Leciałem dość długo ale gdy już miałem podchodzić do lądowania dostałem kolejny mocny podmuch wiatru który poniósł mnie jeszcze parę metrów dalej. Po wylądowaniu pierwsze co zrobiłem to podjechałem do Klary i w przypływie emocji mocno ją przytuliłem.
- Przyszłaś. – Uśmiechnęła się i wskazała palcem na tablicę wyników. Przeskoczyłem skocznię! 251,5 m ! Usłyszałem gratulacje z ust kolegów z drużyny. Odpiąłem narty i stanąłem obok nich. Niestety, przewaga Prevca wystarczyła aby zepchnąć mnie na drugą pozycję ale i tak byłem w wspaniałym nastroju. Nie udało by mi się to gdyby nie Klara. Spojrzałem w jej oczy. Przybliżyła się a ja złożyłem na jej ustach nieśmiały pocałunek. Po raz pierwszy bałem się że jakaś dziewczyna po prostu się odsunie. Na szczęście nie zrobiła tego tylko odwzajemniła gest.
Cudowną chwilę przerwali Jacobsen z Tomem, którzy wzięli mnie na ramiona. Wyrzuciłem ręce w górę na znak radości. Zobaczyłem jak Klara uśmiecha się i podaje flagę Stjernenowi. Tłumy naszych rodaków wiwatowali a w górze roiło się od czerwonych i granatowych barw. To zdecydowanie mój najszczęśliwszy dzień.

Klara:

Po konkursie skoczkowie oblewali rekord i drugie miejsce Fannemela, a my z Darią rozmawiałyśmy u mnie w pokoju. Norweżka przeglądała strony internetowe, gdy nagle natrafiła na filmik na którym widać jak Fannemel mnie pocałował. Pod spodem aż roiło się od komentarzy. Jak można się domyślić były po norwesku więc za dużo z nich nie rozumiałam. Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. - Ojciec???
- Halo? – Zapytałam niepewnie. Miałam nie odbierać ale pomyślałam że może to coś ważnego. Przecież w każdej chwili mogę się rozłączyć.
- Klara! Nareszcie wiem gdzie jesteś. Widziałem cie. Już się przed nami nie ukryjesz! Jutro wylatuję do Norwegii i przyprowadzę cię do domu.
- Co? Nie możesz! Jestem pełnoletnia i mogę robić co chcę!
- A nie pomyślałaś o szkole. Musisz skończyć liceum a po za tym nie będę z tobą o tym dyskutował. Jak tylko będę w Vikersund zabieram cię z powrotem i nic nie możesz na to poradzić! – Wykrzyczał po czym się rozłączył. I tak najpiękniejszy dzień mojego życia przerodził się w koszmar. Wyczerpałam już chyba limit łez bo choć chciałam wypłakać z siebie wszystkie problemy… nie mogłam. Wpatrując się w jeden punkt opowiedziałam Darii o pomyśle ojca. Dziewczyna najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć bo w zupełnym milczeniu przytuliła mnie pociesznie. W tym samym momencie do pokoju wpadł uśmiechnięta Fannemel. Jego mina zrzedła gdy tylko spostrzegł smutek wymalowany na mojej twarzy.
- Co się stało? – Zapytał z nutą troski w głosie. Wyjaśnieniami zajęła się Daria bo ja nie byłam w stanie wykrztusić z siebie nawet małego słówka. Skoczek podrapał się po głowie po czym podszedł i wziął mnie za rękę.
- Wstań i chodź ze mną a, mam nadzieję, że nie pożałujesz.
- Anders to poważna sprawa! Nie wygłupiaj się tylko wymyśl jak możemy jej pomóc. – Daria zmroziła go wzrokiem godnym Bazyliszka.
- Ale ja mówię całkiem poważnie. Znam kogoś kto w tej sytuacji będzie niezastąpiony. – Uniósł brwi i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Po raz pierwszy od kilkunastu minut popatrzyłam na coś innego niż plama na śnieżnobiałej zasłonie. Trochę niepewna wstałam i dałam  poprowadzić się Fannisowi w dane miejsce. Tym miejscem okazał się pokój Hilde.
- No lepiej wybrać nie mogłeś! Niby co Tom może poradzić w tej sytuacji? – Zapytała Daria znów piorunując go swym wzrokiem. Skoczek nie odpowiedział tylko wszedł do środka.
- Hilde mamy problem. – Zaczął spokojnie blondyn.
- Mydło jest pod łóżkiem Stjernena a twoja gąbka w szafie Jacobsena, choć na twoim miejscu już bym się nią nie mył. – Odpowiedział wpatrując się w ekran telefonu.
- Ale my nie o tym! Klara ma problem. Chwila co moja gąbka robi u Jacobsa w szafie?
- I tak nie zrozumiesz. Dobra o co chodzi?
- Bo… - Po dowiedzeniu się wszystkiego Hilde zastanowił się chwilkę bo czym ubrał babcine okulary i wyprostował się.
- No cóż mam pewien pomysł ale to będzie trudniejsze niż zabranie Stjernenowi ostatniej paczki chipsów. Więc tak… Musimy przekupić Stoeckla żeby zadzwonił do twojej szkoły. On poudaje twojego wujka mieszkającego w Norwegii do którego wyjechałaś z powodów rodzinnych i że od teraz będziesz chodzić do szkoły tutaj. Maturę zdasz w Norwegii. A jeśli chodzi o norweski to nie Martw się bo kto cię nauczy tak perfekcyjnie Norweskiego jak nie Norwedzy?
- Genialne, a rodzice? – Nie miałam  pojęcia że Tom wymyśli cos takiego. Może jednak jego mózg nie wyparował jak to głosiły legendy opowiadane prze Stjernena?
- Nimi się nie martw. Twój ojciec widział cię tylko na skoczni. W Vikersund jest dużo hoteli więc nie sądzę żeby chciało się mu przeszukiwać każdy z osobna. A po za tym jego pokolenie nie zna Angielskiego więc nawet o drogę nie zapyta. A matka ? Wiesz jeśli dyrektor szkoły zadzwoni do niej to i tak nic ci nie zrobią bo jesteś pełnoletnia i masz prawo do wyboru kraju, szkoły i krótko mówiąc wolność.
Dzięki pomysłowi Hilde uspokoiłam się. Zostało tylko przekupienie trenera co do prostych nie należy. Ale z tego co wiem Norweska kadra wykręciła mu już tyle numerów że zna go jak własną kieszeń. Okazało się także że posiadają swojego tajnego asa, który do tej misji będzie idealny.

Następny dzień

Ja, Fannemel,  Daria i Stjernen zebraliśmy się pod pokojem trenera. Tom powiedział żebyśmy na niego poczekali bo musi sprowadzić swojego asa z rękawa. Norwegowie bardzo się niecierpliwili. Andreas już chciał otwierać drzwi gdy zza rogu wyszedł Hilde z Forfangiem.
- I jak niby Johann ma nam pomóc? – Zapytał Fannis sprawiając wrażenie bardzo przejętego operacją ,, pegaz ‘’. Jeśli chodzi o nazwę to wymyślał ją Stjernen.
- Koledzy, powiedzcie mi kto jest pupilkiem Alexa? – Tom odpowiedział pytaniem na pytanie. Nikt nie miał zamiaru kłócić się z Hilde bo wszyscy wiedzieli że oczywiście był nim Forfang. Nagle zauważyłam że Daria zaczyna dziwnie się zachowywać. Nałożyła kaptur od bluzy na głowę i ukryła się za mną myśląc że młody Norweg jej nie widzi. Nie zdążyłam nic jej powiedzieć bo Hilde popchnął mnie do środka. Norwegowie ustawili się w rzędzie za stojącym na środku pokoju Forfangiem.
- Co się stało? Johann proszę wyjaśnij mi o co tutaj chodzi? – Poprosił, a raczej, rozkazał stanowczo trener.
- Bo dowiedzieliśmy się że Klara przez pobyt tutaj zaniedbuje szkołę, a dzięki niej potrafimy bardziej zmobilizować się i poddać pracy na jakiej bardzo nam zależy – spojrzał na dłoń na której zapisany miał cały scenariusz, spryciarze! – Ona pomaga nam w trudnych chwilach w których przytłaczają nas problemy. Jest takim naszym psychologiem który potrafi zmienić każdy smutek w szczęście. Dlatego też prosimy abyś zadzwonił do jej szkoły w Polsce i podawał się za jej wujka który mieszka w Norwegii oraz powiedział że to tutaj zda maturę. Prosimy! – Forfang wyklepał jak ja ,, Inwokacje ‘’ 2 lata temu na szkolnym apelu. Ale widać coś poskutkowało bo trener wcale nie przypominał złego trolla za którego uchodził wśród norweskiej kadry.
- No wiecie… - Zaczął trener ale przeszkodził mu Hilde który pokazał mu coś za komórce. Stoeckl głośno przełknął ślinę i pokiwał głową na znak zgody. Wszyscy podbiegli do trenera i zaczęli mu dziękować, natomiast Johann szepnął mi do ucha:
- Masz u mnie ogromny dług, mała.
- Dziękuję – Odpowiedziałam cicho po czym dołączyłam do grupki teraz ściskającej Hildego.
Wieczorem, gdy wszystko było już załatwione razem z Fannisem oglądaliśmy film u niego w pokoju. Wtedy to przypomniałam sobie o róży którą miałam podarować komuś na kim bardzo mi zależy. Wstałam i wyciągnęłam ją z torby. O dziwno nie była w aż tak złym stanie w jakim ją zapamiętałam. Wróciłam na swoje miejsce i podałam ją Norwegowi.
- Róża? Czy to czasem nie jest tak że to chłopak daje róże dziewczynie? – Zapytał lekko zmieszany.
- Miałam dać ją komuś na kim mi bardzo zależy… I zrozumiałam że nie ma nikogo na kim zależałoby mi bardziej niż na tobie Anders… - Zbliżyłam swoją twarz do jego i pocałowałam go delikatnie.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziłam się na łóżku obok Fannemela. Odruchowo spojrzałam na siebie. Okazało się że nadal jestem w swoim ubraniu, więc do niczego nie doszło. Z jednej strony zrobiło mi się trochę smutno…. Kurde, smutno? O czym ja myślę?!
Fannis także otworzył oczy i przywitał mnie ciepłym, szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry!
- Hej! Czy my… - Zapytałam nie wiedząc jakich użyć słów.
- Nie – Odpowiedział śmiejąc się – Niestety…. – powiedział to cicho myśląc że nie słyszę. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec.

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Anders wstał i podszedł aby otworzyć. Zaciekawiona wychyliłam głowę by zobaczyć kto to. Gdy drzwi się rozchyliły zobaczyłam… Mojego ojca….




Cześć! Jestem z kolejnym rozdziałem. Z tego co zauważyłam na nic się zdały moje obietnice, ponieważ czas i obowiązki nie pozwalają mi zamieszczać postów wcześniej :3
No nic! Mam nadzieję że kolejny rozdział wam się spodoba!
Chcę bardzo podziękować wszystkim za tak dużą ilość komentarzy! To wspaniałe <3 Oraz oczywiście za wyświetlenia i to nie tylko z Polski ! :*
Jestem bardzo wdzięczna :) Jak pewnie zauważyliście dodałam nowe ,, gadżety ''. Od teraz wiecie co czytam i polecam ! Oczywiście jest to otwarte więc w każdej chwili mogę dodać blog jaki mi się spodoba <3 
Jeszcze raz bardzo dziękuję i do kolejnego :3
Buziaki ♥

czwartek, 26 marca 2015

,, Złamałem obietnicę... Jednak nie zawsze będę przy tobie, chociaż jest to jedyna rzecz, której pragnę... ''

Czując tańczące wokół mnie promienie słońca obudziłam się. Moje oczy jednak nadal były zamknięte. Słyszałam kroki i czułam chłodny wiatr poranka. Na pewno nie znajdowałam się w łóżku, choć na niewygodę nie można było się skarżyć. Ciekawa gdzie jestem otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to uśmiech Andersa. Potem usłyszałam głos tej dziewczyny z lotniska. Chyba Darii jak dobrze pamiętam. Gdy odwróciłam głowę nareszcie zrozumiałam co tu się dzieję. Znajdowaliśmy się  na ścieżce która prowadziła z przystanku prosto do hotelu w Vikersund. Uświadomiłam sobie także że musiałam zasnąć w drodze tutaj bo przez ten, może nie aż tak długi kawałek drogi, byłam niesiona przez Fannemela. W jego ramionach było naprawdę wygodnie, a ciepło skoczka chroniło mnie przed mrozem. Pewnie powinnam poprosić żeby mnie już puścił ale przecież te parę metrów nie zrobi mu wielkiej różnicy. Chciałam jeszcze przez chwilę poczuć jego bliskość.
Gdy dotarliśmy do hotelu chcieliśmy się zameldować. Daria niespodziewanie zaczęła się cofać w stronę wyjścia.
- Hej co się stało dlaczego wychodzisz?
- Przecież nie jestem tutaj potrzebna. Miałam cię tylko zaprowadzić do Vikersund i tyle a poza tym jak widzę nie potrzebujesz już mojej pomocy. – Odpowiedziała wskazując głową na Andersa.
- Co ty gadasz? Myślisz że on będzie na każde moje zawołanie? Fannemel musi trenować więc ktoś będzie musiał oprowadzać mnie po mieście. A po za tym co ja będę sama robić w pokoju? Hmm… no nie daj się prosić tylko zostań.
- Ostatecznie na parę dni mogę się zgodzić i tak mój dom zajęli rodzice więc… trochę spokoju się przyda. – Ucieszyłam się. Może nie jest to moja koleżanka ale przecież co ona może zrobić? Wiem nie ocenia się ludzi po pozorach ale była to jedyna osoba która mogła pomóc mi jakoś odnaleźć się w nowym kraju. Postanowiłam zaufać mojemu instynktowi.
Parę dni spędziłam w Norwegii. Bardzo mi się podobało. Byłam już na treningach i na skoczni Vikersundbakken. Przyznaję było zimniej niż w Polsce więc za dużo do roboty nie miałam ale przy tych skoczkach nie można było się nudzić. 
W piątek na początek miłego dnia wybrałyśmy się z Fannemelem na siłownie. Gdy on się rozgrzewał my poszłyśmy do barku na parterze budynku. Usiadłyśmy na wysokich krzesłach i zamówiłyśmy picie. Po chwili barman przyniósł nasze soki. Podając napój Darii wypuścił szklankę z rąk. Ta roztrzaskała się na kilka kawałków które zraniły dziewczynę w rękę. Rany zaczęły krwawić. Pierwsze co wpadło mi do głowy to  pobiec na siłownię. Przecież muszę mieć jakieś bandaże! Razem z Darią ruszyłyśmy na górę. Wbiegając na salę zderzyłyśmy się z jakimś chłopakiem. Przypomniałam sobie jak Fannemel na lotnisku zwracał się do niego… a raczej krzyczał: Forfang ty idioto…! 
To był on! Powiedziałam do niego mając nadzieję że nam pomoże:
- Cześć! Forfang tak? Czy mógłbyś nam pomóc i przynieść jakieś bandaże?
- Łołołoło… spokojnie! Co ty taka napalona? Po pierwsze skąd ty mnie znasz? A po drugie co ci się stało w rękę?! – Odpowiedział wyraźnie zmieszany. Jego postawa nie spodobała się Darii która patrzyła na niego z lekkim poirytowaniem.
- Kurwa koleś nie widzisz że ja tu krwawię?! To jest teraz nieistotne skąd cię zna, rusz dupę i przynieś tę apteczkę! – Moja nowa znajoma najwyraźniej nienawidziła czekać. Zaczęła krzyczeć co wywołało reakcję paniki u młodego Norwega. Zaczął się cofać po czym  pobiegł do drugiego pomieszczenia. Po paru sekundach wrócił ze skrzynką medyczną. Usiadłyśmy na krzesłach a skoczek uklęknął przed Darią. Ta niechętnie podała mu swoją rękę. Forfang dokładnie oczyścił wszystkie rany i starannie zabandażował zranione miejsce. W czasie pomocy medycznej Norwega dziewczyna nie zapomniała o tym by skrytykować jego starania. Co chwilę krzyczała: Robisz to źle!, Nie tak!, Ale z ciebie niezdarny pawian!
Chyba wyzwiska Darii trochę go wkurzyły ponieważ zwrócił się do niej grzecznym lecz stanowczym sarkazmem:
- A ty co studiujesz medycynę czy twoja stara to pielęgniarka hę? – Najwyraźniej dziewczynie nie spodobała się ta obelga ponieważ kopnęła go w czułe miejsce.
- Hej przestańcie zachowujecie się jak dzieci! – Próbowałam ich uspokoić za co i mnie się dostało.
- A ty się nie wtrącaj! – Powiedzieli to jednocześnie przez co przypomniało mi się stare polskie przysłowie: ,, Kto się czubi ten się lubi ‘’. Hmm… ciekawe!
Gdy ręka Norweżki została opatrzona, podziękowałam Fofangowi za nas obie. Ten nie zwracając na mnie uwagi obrócił się na pięcie i wrócił na siłownie. Po niecałej godzinie trening się skończył. Wszyscy skoczkowie biegiem ruszyli do hotelu ponieważ miał zacząć się konkurs w Sapporo a tego nie mogli przegapić. Gdy byliśmy na miejscu wszyscy zebrali się w pokoju Fannemela i Hilde. Ten drugi bardzo sprytnie przemycił dwie paczki chrupek i flaszkę czegoś co na pierwszy rzut oka przypominało wódkę ale pewności nie miałam. 
W naszym hotelowym pokoju było nudno. Leżałyśmy na łóżkach z telefonami w rękach i przeglądałyśmy Instagram bądź Facebooka. Nagle do pokoju wpadł Hilde który zaprosił nas do wspólnej ,, zabawy ‘’ przy konkursie w Japonii. Nie wiedziałam co u Toma oznacza ,, zabawa " ale jednak namówiona przez Darię poszłam za Norwegiem do ich pokoju. Gdy drzwi się otworzyły zobaczyłam totalny burdel. Fannemel z Forfangiem rzucali się chrupkami a Tom polewał każdemu trochę procentów. Wtedy moją obecność zauważył Anders przez co przegrał walkę na cheetosy. Wskazał ręką, najwyraźniej, zajęte dla mnie miejsce na podłodze. Na ogół nie było ono na panelach a raczej na miękkiej zielonej poduszce. Daria musiała zadowolić się bardzo niskim drewnianym krzesłem do którego przyczepiona była karteczka z napisem: ,, Specjalne krzesło Fannisa ‘’. Zauważywszy napis zaczęłam się śmiać co najwyraźniej spodobało się Hilde ponieważ poparł mnie i także zaczął chichotać.
Rozpoczął się konkurs. Skoczkowie komentowali występy po Norwesku przez co nie byłam w stanie zrozumieć co mówią. Było Mi niezręcznie szczególnie gdy wszyscy śmiali się z żartu Toma a ja nie wiedziałam co powiedział. Trzeba podszkolić się w Norweskim.
Konkurs przebiegał szybko. Nie było dużego wiatru a na prowadzeniu był Klemens Murańka. Wtedy na belce usiadł Piotr Żyła. Zaczęłam krzyczeć coś po Polsku a moi towarzysze patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Oni mogą po Norwesku to czemu ja nie mogę po Polsku? Piotrek skoczył bardzo daleko przez co wyprzedził Klimka.
Był to już drugi konkurs ponieważ ten pierwszy odbywał się w nocy przez co niestety go przegapiłam. Na ( nie ) szczęście Norwegowie obudzili wszystkich chodząc po korytarzach z transparentem, na którym wyraźnie było napisane że zwycięzcą pierwszego konkursu w Sapporo był Rune Velta.
Po pierwszej serii prowadzi Andreas Wellinger. Niemiec pomachał go kamery przez co z przyzwyczajenia odmachałam do telewizora. Forfang zaczął się śmiać za co dostał ode mnie zakręconym cheetosem.
Druga seria była dość niespokojna. Wiatr zmieniał się co chwilę a jury wciąż podnosiło belkę. Pechowcem konkursu został Gregor Schlierenzauer który tuż po pięknym telemarku stracił równowagę przez co niegroźnie upadł. Hilde nie oszczędził biednego Austriaka i narysował ( jeśli tak te bazgroły można nazwać ), karykaturę Gregora robiącego szpagat na buli razem z Kuttinem. Swój obrazek przywiesił nad łóżkiem mówiąc że od dziś tu będzie jego wystawa portretów Pechowców Tygodnia!
Przez wygłupy Norwega straciłam skok Kamila. Polak uplasował się na 3 miejscu. Podium zapewnić mógł mu jedynie cud ponieważ został tylko Wellinger który nad drugim Kraftem miał 13 pkt przewagi. Uciszyłam chórek Fannemela i Forfanga bo na belce zasiadł ostatni zawodnik – Andreas. Zacisnęłam kciuki a Tom wskazał palcem podłogę. Jego skok był naprawdę daleki. Ale gdy już miał lądować stracił panowanie nad nartami i spadł na ziemię przez co został mocno poturbowany.
W pokoju nastała cisza. Wszyscy z niedowierzaniem wpatrywali się w ekran telewizora. Zacisnęłam powieki starając się nie wypuścić łez. Skoczek nie mógł wstać co wskazywało na coś poważnego. Koniec konkursu. Pierwsze co zrobiłam to namówiłam Toma aby zadzwonił do Stockla. Musiałam dowiedzieć się co dalej z Wellingerem. 
Hilde co chwilę przytakiwał a ton jego głosu brzmiał bardzo poważnie. Gdy tylko się rozłączył podeszłam do niego i zaczęłam szarpać za koszulkę.
- Tom powiedz co się dzieje! Szybko Hilde proszę!
- Już tylko mnie puść. Wellinger został przewieziony do szpitala na obserwacje. Jest mocno poturbowany i na chwilę stracił przytomność. Mocno uderzył głową o zeskok ale już się obudził. Mamy być dobrej myśli. A i kazał przekazać że będzie cię informował o wszystkim. – ulżyło mi. Mam nadzieję że to nic poważnego.
Nie miałam ochoty dłużej z nimi siedzieć więc poprosiłam Darię aby poszła ze mną do pokoju. Obie w ciszy siedziałyśmy na moim łóżku. Ja byłam myślami gdzieś bardzo daleko.
Wtedy usłyszałyśmy dźwięk mojego telefonu. Daria podając mi komórkę popatrzyła na wyświetlacz. Zasłoniła usta ręką. Wzięłam od niej telefon i spojrzałam na ekran. – Wellinger!
- Wiem nic nie mów. – Usłyszałam jego głos. Kamień spadł mi z serca. – To musiało wyglądać masakrycznie. Ale na szczęście nic mi nie jest. Troszkę głowa boli ale najgorsze jest to że ciągle ktoś przychodzi i coś gada a ja nic nie rozumiem! Do tego ta ryżowa papka. Zabierzcie mnie stąd! – Uśmiechnęłam się. Może i uderzył się w głowę ale poczucie humoru mu zostało.
- To dobrze. I masz rację to wyglądało masakrycznie. U nas wszyscy w pokoju zamarli ze strachu!
- A jednak! – W tym momencie wyobraziłam sobie ten figlarny uśmieszek.
- Ale o co ci chodzi z tym ,, a jednak ‘’ ?
- A jednak się o mnie martwiłaś!
- Nie wcale się nie martwiłam. – I tak przegadywaliśmy się jeszcze przez parę minut. W końcu jednak powiedział mi to co chciał powiedzieć na początku rozmowy.
- Słuchaj, bo był tutaj mój trener i powiedział że przewożą mnie do Vikersund na badania.
- Do Vikersund? Dlaczego tutaj?
- Sam nie mam pojęcia nikt mi nie chce wyjaśnić. W sumie dobrze że nie zostaje w Japonii ale dlaczego do Norwegii? Hmm… oto jest pytanie! Nie ważne. Po prostu mam malutką prośbę. Jak przyjadę to… eh… - znów zaczął się jąkać jak wtedy gdy pierwszy raz zapraszał mnie na spacer. - 
… no czy mogłabyś przyjść tam… do mnie?
- Co za głupie pytanie! Jasne że przyjdę. Nawet nie musiałeś prosić sama bym przyszła. A kiedy przyjedziesz do Vikersund?
- Za 2 dni. Ok, muszę kończyć do zobaczenia. Dobranoc królewno!
- Dobranoc. – Tak ja i królewna haha. Podobieństwa nie widzę ale muszę przyznać że to było słodkie. Obie w końcu położyłyśmy się spać. Jak dobrze że zadzwonił. – Dobranoc królewno!

Za dwa dni:

Z niecierpliwością wyczekiwałam telefonu od Andreasa. Co chwilę spoglądałam na komórkę. 
Nic, nic, nic… tak ! Wreszcie zadzwonił a ja pobiegłam do szpitala.

Fannemel:

Szukałem Klary cały ranek. Nigdzie jej nie było a Daria nie chciała nic powiedzieć. Zaczynało mnie to irytować. Postanowiłem jeszcze raz zapukać do jej pokoju.
- Tłuczesz się na marne! – Zza rogu wyszedł Hilde. Jak zawsze ,, uśmiechnięty ‘’. – Nie ma jej. Odkąd Wellinger przyjechał tu z Sapporo Klara nie odstępuje go na krok. Cały czas siedzi tam przy nim i przynosi mu owoce, soki i co tylko chce. Też tak bym chciał…
- Ale obiecała że dziś pójdziemy do kina. A po za tym po co miałaby siedzieć z nim w szpitalu?
- No wiesz może Andi jej się podoba. W końcu oni sami w pomieszczeniu, gdzie nikt im nie przeszkadza… - Nie wytrzymałem. Wybiegłem z hotelu i ruszyłem w stronę szpitala. Nie uwierzyłem Tomowi ale chciałem zobaczyć to na własne oczy.
Wszedłem do szpitala. Jakaś baba w fartuchu poprowadziła mnie do Sali gdzie leżał Andreas. Odsunąłem roletę i spojrzałem przez szybę. Była tam. Siedziała obok szpitalnego łóżka na którym leżał Welli. Trzymał ją za rękę. Śmiali się i rozmawiali. Gdy Klara zauważyła mnie chciała wstać ale on zatrzymał ją i machnął ręką. Coś powiedział po czym ona znów usiadła i tylko pomachała w moją stronę. Zrezygnowany odszedłem.
Przez kolejne dni trenowałem by zapomnieć o całym zdarzeniu. Bez skutku. Skoki nie wychodziły mi tak jakbym sobie tego życzył. Odkąd tu przyjechała zawsze stała w sektorze naprzeciw i kibicowała mi. Uśmiechała się i czasem machała flagą Norwegii w moją stronę. Teraz jej nie było. Znów spędzała czas w szpitali z tym frajerem. W ogóle nie mogłem się skupić. Chodziłem wkurzony co zauważył trener za co mi się dostało. Ostrzegał nawet że jeśli nie będę się skupiał to nie wystartuje w Niedzielę. Starałem się ale nie potrafiłem wyrzucić z pamięci tego obrazu. Dla rozluźnienia postanowiłem zagrać w ping – ponga z Forfangiem. 
Wtedy na siłownie weszła Klara. Zaczęła rozmawiać z  Alexem. W pomieszczeniu było jak w burdelu. Czasem nie słyszałem własnych myśli. Na moje szczęście stanęli niedaleko nas. Specjalne opóźniałem serw żeby posłuchać o czym rozmawiają. Usłyszałem tylko parę zdań ale zrozumiałem o co chodziło.
- Ja nie będę obecna na konkursach w Vikersund…
- … Aha czyli z Andreasem nie jest najlepiej…
- … Mam nadzieję że wygracie…
- … Bez ciebie nie wiem czy da sobie radę. Na treningach…
- … Muszę iść do Wellingera, mam nadzieję że nie czekał długo. Bardzo mi zależy aby… - Tyle wystarczyło abym wściekł się i wyszedł na dwór. Po drodze potrąciłem Stjernena, przewróciłem krzesło i rozbiłem lustro. Musiałem się przejść i ochłonąć.

Klara:

Wieczorem siedziałam w hotelowym pokoju i słuchałam muzyki. Co chwilę przychodziły mi SMS-y od Wellingera, na które odpisywałam błyskawicznie. Nagle usłyszałam hałas. 
Aha Norwegowie! I co ja się dziwię?!
,, Otworzono ‘’ ( w tym wypadku prawie wyrwano ) drzwi. Przed moimi oczami ukazała się grupka Norwegów w tym Stjernen wpychający Fannemela na siłę do mojego pokoju. 
No tego mi jeszcze brakowało!
- No to teraz się pogodzicie! Nie mam zamiaru stracić kolejnego lustra, krzesła, okna i… nieważne. Bawcie się dobrze! – Głupi Stjernen. Najpierw coś nawrzeszczał a teraz zatrzasnął drzwi. Ostatnie na co miałam ochotę to długa rozmowa z Fannemelem. Niestety byłam na niego skazana.
Fannis uderzył głową o drzwi. I odwrócił się w moją stronę. Widać także nie był zadowolony z tej sytuacji.
- Słuchaj, niestety narodowości się nie wybiera. Tak samo ty przyjeżdżając tu zostałaś skazana na tych idiotów, więc proszę nie miej do mnie pretensji o to że muszę siedzieć tu z tobą. – Był zły. Z jego głosu można było wyczytać że naprawdę wolałby zostać zepchnięty ze skały do wody niż być tu ze mną.
- O co ci chodzi? Cały czas chodzisz taki wściekły.
- Tak? Ciekawe skąd to wiesz skoro całe dnie siedzisz w szpitalu z tym frajerem?! – Wkurzył się a jego słowa zabolały. Z jednej strony miał rację ale Wellinger nie był frajerem i potrzebował mojej pomocy.
- Dlaczego ci to tak przeszkadza? Andreas ma kontuzje i teraz potrzebuje mojego wsparcia! Ale ty najwyraźniej jesteś tak wpatrzony w siebie że tego nie zauważasz!
 - Bo, kuźwa zależy mi na tobie! -  Zamarłam. Nie myślałam że Fannemel chce spędzać ze mną więcej czasu.
Norweg położył się na drugim łóżku i po chwili zasnął. Ja nadal stałam na tym samym miejscu wpatrzona w jeden punkt. Musiałam to wszystko przemyśleć choć byłam zła na Fannisa. Nie myślałam że jest taki samolubny choć z drugiej strony, zależy mu na mnie...
Nie Klara, nie myśl o tym! Wellinger teraz jest ważniejszy! – Z tą myślą starałam się zasnąć. Ale co chwilę przewracałam się z boku na bok. Było mi niewygodnie. Wtedy przypomniałam sobie jak pierwszy raz obudziłam się obok Fannemela i to jak było mi ciepło gdy niósł mnie do hotelu…. Trochę niepewna wstałam i podeszłam do łóżka Norwega. Przez chwilę wahałam się ale ostatecznie położyłam się delikatnie obok niego. Zasnęłam…
Tego dnia było ponuro. Padał deszcz a termometr wskazywał, nawet jak na Norwegię, niską temperaturę. Siedziałam na ławce przy domkach i patrzyłam jak skoczkowie rozgrzewają się przed konkursem. Fannemel co chwilę spoglądał w moją stronę i uśmiechał się. Gdy odwracałam głowę widziałam Wellingera wpatrującego się w punkt znajdujący się daleko ponad górami. Byłam ciekawa na co patrzy. Chciałam dowiedzieć się o czym teraz myśli.
Wtedy Fannis zawołał bym do niego podeszła. Ja natomiast dość niespodziewanie i nie wiadomo dlaczego podbiegłam do Andreasa. On chwycił mnie za rękę i wskazał palcem punkt na który patrzył. Nie wiem czy ze mną było coś nie tak, ale ja tam nic interesującego nie widziałam. Odrobinę rozczarowana znów odwróciłam głowę. Tym razem w stronę gdzie ostatni raz widziałam Fannemela. Nie było go. Nie było tam nikogo. Co było bardzo dziwne!
Wtedy poczułam jak Welli obraca moją głowę w swoją stronę. Popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i po chwili zapytał:
- Zależy ci na mnie?
Oczywiście że mi zależy. Ale nie chciałam by zrozumiał to nie tak jak ja bym chciała. Milczałam. Za chwilę powtórzył pytanie:
- Zależy ci na mnie?
Znów milczałam. W mojej głowie starałam się wymyślić dobrą odpowiedź. Niestety w tamtej chwili po prostu zabrakło mi słów. Niemiec wziął moją twarz w swoje dłonie i zbliżył się bardziej. Spuściłam wzrok. Podejrzewałam co ma zamiar zrobić więc odruchowo odsunęłam się. Nie chciałam by poczuł się urażony czy coś ale po prostu czułam że to nieodpowiedni czas i co najważniejsze… nieodpowiednie osoba. 
Wellinger znów przybliżył swoją twarz do mojej. Tym razem już nie tak delikatnie jak przedtem i bardziej nachalnie. Odwróciłam się dając wyraźny sygnał STOP! Chciałam stamtąd iść ale mocno uwięził moją rękę. Żałowałam że wcześniej nie podeszłam do Norwega. Przy nim czułam się bezpiecznie. Chciałam by był tu teraz ze mną i choć raz się uśmiechnął. Dlaczego ja zawsze najpierw robię potem myślę?! Nagle usłyszałam:
- Zostaw ją!
Głos Fannemela brzmiał jak wybawienie. Pewniejsza siebie odepchnęłam Niemca i szybko wstałam. Przytuliłam Norwega a ten pogłaskał mnie po głowie choć wciąż pozostawał obojętny. Patrzył na Andreasa a Andreas na Fannisa. Zaczęli przegadywać się tak głośno że trudno było ich nie usłyszeć. Nie zdziwiłabym się gdyby zaraz pojawił się tutaj tłum wyjących skoczków.
- Bo co? Myślisz że będziecie razem? Najwyraźniej ktoś musiał dość mocno przywalić ci łopatą.
Zazwyczaj śmieszyły mnie żarty Andreasa ale to wcale nie było zabawne. Zdecydowana chciałam coś powiedzieć ale Norweg mnie uprzedził.
- Jeśli ty myślisz że zależy jej bardziej na tobie niż na mnie to najwyraźniej tobie ktoś przywalił łopatą.
Rozwścieczony Niemiec długo nie pozostawał dłużny i dość mocno odgryzł się Fannemelowi. Niestety uderzył w najczulszy punkt Andersa.
- Jeśli tak bardzo zależy jej na tobie to dlaczego całe dnie spędza ze mną w szpitalu i zapomina że istniejesz?!
Norweg nie wytrzymał. Ruszył w stronę Wellingera i uderzył go w twarz. Natomiast ten kopnął go w brzuch. Tak jak podejrzewałam wokół bijących się skoczków zebrał się tłum zawodników z różnych narodowości, którzy zachowywali się jak na walkach MMA. Wellinger śmiał się i coraz mocniej uderzał w zwijającego się z bólu Fannemela. Chciałam tam pobiec i ich rozdzielić ale nie wiadomo skąd za moimi plecami pojawił się Hilde, który złapał mnie za nadgarstek i zakrył usta drugą ręką. Widząc Fannisa ledwo trzymającego się na nogach próbowałam wyrwać się z pułapki Toma. Bezskutecznie. Nagle Fannemel upadł na ziemię. Był cały posiniaczony a jego twarz była czerwona od krwi. Z moich oczu znów polały się łzy. W końcu wyrwałam się z potrzasku Hilde i podbiegłam do leżącego Fannisa. Prosiłam go by nie zamykał oczu i krzyczałam w stronę skoczków by ktoś zadzwonił po pogotowie ale wszyscy stali jak wryci i nikt nawet nie zamierzał mnie słuchać. Nagle poczułam jak ręka Norwega, którą trzymałam. Robi się coraz letsza. Spojrzałam na twarz Andersa. Ten uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu i odezwał się cicho:
- Złamałem obietnicę... Jednak nie zawsze będę przy tobie, chociaż jest to jedyna rzecz, której pragnę.

Skoczek zamknął oczy a jego ręka opadła na ziemię. Nie wierzyłam w to co właśnie się wydarzyło. Zaczęłam płakać i krzyczeć wmawiając sobie że to nie prawda. Ciągle jednak miałam przed oczami zakrwawioną twarz Andersa. Nie, nie, nie… powtarzałam usilnie. NIE…!!! – Obudziłam się z krzykiem, a obok mnie leżał śpiący Fannemel... 




Cześć! Nareszcie kolejny rozdział! Przepraszam że tak długo czekaliście ale po prostu brakowało mi czasu i weny :(
Ale jest! Nie jestem z niego zadowolona. Niestety! Mam jednak nadzieję że was nie zawiodłam <3
Cóż koniec sezonu... czy tylko mi czegoś brakuje w weekendy? 
Kamil Stoch wygrał Mistrzostwo Polski ! :) A Severin Freund Kryształową Kulę. Liczyłam na Petera i według mnie bardziej zasługiwał na Kulę. Choć przyznaje 9 zwycięstw robi wrażenie ! :*
Tak więc nie pozostaje nam nic innego jak czekać na LGP i kolejny sezon :D
Jeszcze raz przepraszam za opuźnienie i życzę miłego czytanka <3 Buzioleee :3

niedziela, 8 marca 2015

,, Mówisz o miłości, mów szeptem... ''

Nie mogłem spać. Cały czas myślałem o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Widziałem jej zapłakaną twarz, wzrok pełen rozpaczy. I nadal czułem jak trzęsła się w moich ramionach.
Zabrałem ją do mojego pokoju hotelowego który dzieliłem z Hilde. Tom spał. Poprosiłem ją by poczekała u nas w pokoju a ja poszedłem do Stockla. W połowie drogi jednak porzuciłem ten zamiar i wróciłem. Klara zasnęła na moim łóżku. Była bardzo zmęczona a ja teraz nie miałem gdzie spać. Rozłożyłem koc i próbowałem zasnąć na ziemi ale było mi bardzo nie wygodnie. Może był to głupi pomysł ale nie pozostawało mi nic innego jak tylko położyć się koło niej. Delikatnie nakryłem się resztką kołdry. Leżałem na samym krańcu łóżka a róg szafki nocnej wbijał mi się w plecy. Jednak byłem w stanie to wytrzymać byle tylko było jej wygodnie.
Tak więc jest północ a ja nadal nie śpię. Jutro wyjeżdżają do Japonii. Trener nie powołał mnie do kadry na skoki w Sapporo dlatego wracam do Norwegii i będę trenował na loty w Vikersund. W pewnej chwili poczułem jak Klara obraca się w moją stronę i kładzie rękę na moim brzuchu. Przysunęła się jeszcze bliżej i przytuliła mnie przez sen. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Dla takich chwili jestem w stanie wytrzymać nawet największy ból.
Musiałem wreszcie zasnąć, ponieważ obudziłem się dopiero rano. Otworzyłem oczy i zobaczyłem że Klara położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Widziałem że się uśmiecha. To była ostatnia miła chwila przed tym co miało wydarzyć się za chwilę.
Usłyszałem dynamiczne pykanie do drzwi. Ten ktoś zauważył że drzwi były otwarte więc bez zastanowienia wparował do pokoju. Można było się spodziewać że jedyna osoba, która mogła wpaść do hotelowego pokoju bez uprzedzenia, był Stockl. Już chciał zacząć krzyczeć ale wcześniej zatrzymał wzrok na nas. A bardziej na Klarze. Chwilę się jej przyglądał a jego wyraz twarzy mówił: WTF? Co to kurwa za dziewczyna?
Nagle obudził się Hilde. Jego wzrok biegał to na trenera to znów na nas i tak w kółko.
- Co to ma być? Kto to jest i co tu robi? – Odezwał się wreszcie Alex. Po czym oboje z Tomem popatrzyli się na mnie oczekując jakiegoś sensownego wytłumaczenia. Szukałem w myślach dobrej wymówki ale  w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem było chyba powiedzenie prawdy. Gdy chciałem zacząć swoją opowieść wtrącił się Hilde:
- Ja ją poznaję. To ta laska z hotelu. Wczoraj wieczorem zderzyłem się z nią i przekazałem jej wiadomość od tej przyjaciółki. Chyba autobus jej uciekł czy coś w tym stylu. – Mówił to bardziej do siebie niż do Alexa. Widząc że twarz Stockla zmienia się ze zdziwienia w nieogarniętą furię, wziąłem sprawy w swoje ręce.
- To prawda. Wczoraj miała wrócić do domu ale ta przyjaciółka ją wystawiła i pojechała bez niej. Nie miała pieniędzy na kolejną noc w hotelu i została tu sama a przecież w nocy na nogach sama nie pójdzie. Płakała więc…
- Więc Fannemel obrońca słabych i uciemiężonych zaprosił ją na noc do naszego pokoju. – Dokończył za mnie Hilde.
- Nie mogłem jej tam zostawić. Powinieneś to zrozumieć!
- Trzeba było dać jej kasę na hotel a nie zawalać prze nią noc. Wolę nie myśleć co twoim zdaniem znaczy pocieszać ją. – Stockl zaczął krzyczeć. Zaraz… czy on myśli że ja ją przeleciałem?
Poczułem że Klara zaczyna się budzić. Uciszyłem Stockla przez co jeszcze bardziej się wkurzył. Dziewczyna otworzyła oczy i popatrzyła na mnie.
- Gdzie ja jestem? Co ja tu robię i co ty tu robisz? Co tu się dzieje? – Była skołowania z resztą nie dziwiłem się jej w końcu obudziła się w obcym łóżku, z obcym facetem i dwoma gośćmi z czego jeden spał na obok a drugi wyglądał jakby zaraz miał wszystkich pozabijać. W sumie zniosła to lepiej niż sądziłem.
- Fannemel ! Nie wierzę że wróciłeś do tego. Myślałem że zmądrzałeś i nie będziesz już zapraszał do pokoju przypadkowych ,, zbłąkanych ‘’ lasek. I co teraz pewnie ja się będę musiał tłumaczyć czemu po nocach będą jej się śniły koszmary z tobą w roli głównej. Jesteś obleśny i na dodatek przez takie ,, zabawy ‘’ zawalasz treningi. Co się z tobą dzieje? – Wykrzyczał w moją twarz Alex. Ale to co powiedział nie miał sensu bo przecież nic się nie stało! Czy on myślał że ja…?
- Chwila co? Ty….? – Zapytała Klara patrząc na mnie. Chyba się wystraszyła bo wstała i odsunęła się jak najdalej ode mnie. Fajnie teraz tłumacz się chłopie!
- Nie, nie to wszystko nie tak! Jak już mówiłem przyprowadziłem cię tutaj a ty zasnęłaś na moim łóżku przez co ja nie miałem gdzie spać. Ostatnie co mi pozostawało to położyć się koło ciebie. – Próbowałem wszystko wytłumaczyć. Po minie Klary widziałem że mi wierzy i zaczyna przypominać sobie tamten wieczór. Natomiast mina trenera nie wskazywała na szczęśliwe zakończenie.
- Ale jak ja wszedłem to ona przytulała się do ciebie! – Stockl nie ustępował. Coraz bardziej podnosił głos dzięki czemu usłyszeli go inni skoczkowie i przybiegli do naszego pokoju. Oczywiście ze Stjernenem na czele. Usłyszałem jak tłum Norwegów zaczyna szeptać. Miałem tego wszystkiego dość.
- To nie moja wina. Ona sama się przytuliła a ja nie chciałem jej budzić ludzie czy to tak ciężko zrozumieć?
Wtedy podszedł do mnie rozwścieczony Wellinger którego nie zauważyłem w tym tłumie. Chwycił za mój kołnierz i zaczął mną szarpać.
- Co ty jej zrobiłeś? – Zaczęło robić się niebezpiecznie. Jacobsen z Veltą ledwo odsunęli go ode mnie. Wtedy wtrącił się Hilde:
- Słuchać chłopy bo będę mówił! – Stanął na łóżku, odchrząknął i zaczął przemawiać – Drodzy tu zebrani. Oskarżony nie mógł dopuścić się tego czynu. Jak widzimy dziewczyna jest cała i zdrowa i jakoś nie widać aby była zła czy chociaż zrozpaczona. Jak widać czuje się świetnie. A po za tym ja w nocy nic nie słyszałem a co jak co ale to bym raczej usłyszał. Także wszyscy wypieprzać mi stąd a panie trenerze wysoki sądzie proszę o uniewinnienie tego oto bardzo zawstydzonego i prawdomównego skrzata! Dziękuję! – Tom naprawdę mi pomógł. Wow, tego bym się nie spodziewał. Będę zmuszony mu podziękować.
Trener chyba nareszcie załapał co tak naprawdę się wydarzyło. I prawidłowo!
- Ah… No tak. Dobra koniec przedstawienia wszyscy pakujemy się i do autokarów. – Wszyscy wyszli z wyjątkiem mnie, Klary i Toma. Podszedłem do niego i podałem mu rękę na znak wdzięczności.
- Spoko stary jakby coś się stało to z kogo bym się nabijał! – Hilde uśmiechnął się i wyszedł zostawiając mnie i Klarę samych.
- Aha, Pamiętam z wczoraj tylko tyle że Kinga mnie zostawiła a ty mi pomogłeś i zaprowadziłeś  do waszego pokoju. Potem… eh hm… urwał mi się film.
- Normalne. Przecież zasnęłaś. Wczoraj bardzo to przeżywałaś. Czy już wszystko ok?
- Tak! Dziękuję. Gdyby nie ty nie wiem co mogłoby się stać.
Podszedłem do niej bliżej. Złapałem ją za rękę a ona oparła swoje czoło o moje. Patrzyła prosto w moje oczy. Nie mogąc się oprzeć zacząłem się przybliżać, i przybliżać i gdy już byliśmy milimetr od siebie wpadł Velta. Zaczął pieprzyć że mnie wołają.
Super! A tak minutę później się nie dało?
Odsunęła się i puściła moją rękę. - Dlaczego mi to robicie?!
- Idź już. Ja sobie poradzę. Ty w końcu masz samolot do Norwegii.
- A ty? Przecież nie zostawię cię tu samej!
- Wellinger powiedział że ją odwiezie. – Wtrącił się Velta. No na pewno! Co jak co ale z nim nigdzie jej nie puszczę!
- Ja ją mogę odwieźć. Polecę późniejszym lotem. – Nie mogłem pozwolić by Andi siedział z nią w jednym samochodzie. Przecież ten koleś przed chwilą o mało mnie nie zabił!
- Fannemel, spokojnie ja pojadę z Andreasem. Nie martw się tak nie jestem małą dziewczynką. – Nie wiem dlaczego ale Rune zaczął się śmiać. Głupi żółw. Musiałem ustąpić choć nie było mi to na rękę. Miałem tylko nadzieję że ten Niemiec nic jej nie zrobi. Ostatnie czego mi brakowało to rozwścieczony Andi i Klara w jednym aucie.
Nagle poczułem to samo ciepło co w nocy. Klara przytuliła się do mnie na pożegnanie. Gdy się odsunęła zrobiłem coś… czego nawet ja się nie spodziewałem. Delikatnie pocałowałem ją w policzek. Spontaniczna reakcja. Dziewczyna uśmiechnęła się, pomachała mi i odeszła bez słowa. Czułem się jakbym przed chwilą wygrał złoto olimpijskie. To był niesamowite. Wiem zachowuje się jakby to był mój pierwszy pocałunek. Szczerze to tak właśnie się czułem.

Klara:

Wyszłam z tego pokoju z ,, bananem ‘’ na twarzy. On naprawdę coś do mnie czuje, a…. a ja do niego. Czułam się jak zwycięzca. Serce biło mi tak mocno jak nigdy dotąd. Myślałam że nic nie zepsuje mi tego dnia. Dopóki nie wsiadłam do jednego samochodu z Wellingerem.
Usiadłam na fotelu a on odwrócił się w moją stronę i chyba chciał coś powiedzieć. Miałam zamiar otworzyć drzwi i wyjść z tego pojazdu.
- Klara, ja naprawdę bardzo cię przepraszam za wczoraj i za dzisiaj. Wczoraj zachowałem się jak ostatni idiota. Wiem że nie lubisz rozmawiać o takich sprawach. Ale ja po prostu chciałem zrozumieć. Odkąd wtedy zobaczyłem cię płaczącą na śniegu i zabrałem cię do naszego domku, bardzo zależy mi na tobie. – Mimowolnie odwróciłam się w jego stronę. Jego ton głosu świadczył jego prawdomówności. W sumie to po co miałby kłamać ? – A jeśli chodzi o dzisiaj to gdy tylko usłyszałem co on mógł ci… ah nie ważne. Istotne jest jedno że nigdy nie pozwolę by stała ci się jakaś krzywda. – Odgarnął moje włosy z czoła i przejechał palcem po mojej twarzy wywołując u mnie przyjemne ciarki. Choć zachował się jak idiota postanowiłam mu wybaczyć. Nie potrafiłam długo się gniewać. Choć nadal jestem trochę zła. Wellinger wcale mi tego nie ułatwiasz!
Jechaliśmy już dobre 10 minut. Dużo rozmawialiśmy. A czas leciał bardzo szybko. Kilka postojów i byliśmy u mnie. Będzie mi go brakowało. Z resztą jak wszystkich. Będę musiała długo czekać na kolejny sezon. Może zobaczę ich na LGP. Nie ważne! Mam tylko nadzieję że jak najszybciej. Pożegnałam się z Andreasem i weszłam do domu. Od razu podbiegli do mnie rodzice i… o dziwo babcia też. Uściskali mnie a babcia odmówiła kolejny różaniec. Mama bardzo się martwiła i kazała mi wszystko opowiedzieć. Nie chciałam by dowiedziała się czegoś o moich spotkaniach ze skoczkami. Więc ominęłam ten fragment. Trochę wymyśliłam i podkoloryzowałam niektóre wydarzenia by było wiarygodnie. Gdy skończyłam jeść kolejną dokładkę babcinej szarlotki zerknęłam na zdjęcie wiszące na ścianie. Byłam na nim ja z Kingą. Musiałam z nią porozmawiać. Rzuciłam torbę na podłogę i wybiegłam z domu.
Nie zauważyłam jednak że wypadła z niej koperta od Andersa. Moja mama sprzątając podniosła ją. Nie spodobał jej się napis na kopercie, który wskazywał na to iż prezent jest od Fannemela. Otworzyła ją i gdy zobaczyła co jest w środku wpadła w furię. Rozbiła wazon, i talerz, wylała wodę z dzbanka i wysypała na podłogę ziemie z kwiatków. Była wściekła. Wybiegła z domu i zaczęła krzyczeć w stronę domu Kingi.
Nie zastałam Kingi a słysząc krzyki mamy natychmiast przybiegłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg ta stara wariatka zaczęła mną szarpać i wyzywać od wyrodnych córek po… dziwki. Sama byłam zdziwiona jej zachowaniem bo nigdy nie widziałam matki w takim stanie. Krzyczała a jej twarz przybrała czerwony kolor. Gdy tak słyszałam jej obelgi i wyzwiska z moich oczu popłynęły łzy. Nie miałam pojęcia co takiego strasznego zrobiłam. Jeszcze nie dawno dziękowała Bogu że wróciłam cała i zdrowa a teraz wolałaby żebym w ogóle nie wracała.
Wtedy rzuciła w moją stronę roztarganą kopertę od Andersa. Wyjęłam z niej bilety na skoki w Vikersund, potwierdzenie rezerwacji hotelu na cały tydzień i bilet na lot samolotem do Norwegii. Nie wierzyłam własnym oczom. On naprawdę zapłacił za mnie bym tylko tam z nim była. Na chwilę zapomniałam o wciąż wściekłej matce i dość niespodziewanie uśmiechnęłam się. On naprawdę chce bym tam była…
- Z czego się śmiejesz?! Myślisz że po tym wszystkim od tak puszczę cię do Norwegii gówniarzu!? Nigdzie nie pojedziesz. – Wyrwała bilety z moich rąk i chwyciła mnie  wbijając paznokcie w moje ramie. Pociągnęła mnie za sobą na drugie piętro i wepchnęła na siłę do pokoju. Drzwi zamknęła na klucz. Poczułam się jak księżniczka uwięziona w wieży. Musiałam coś wymyślić. Jedyne o czym teraz marzyłam to uciec z tego domu wariatów i wyjechać do Norwegii. Nagle usłyszałam telefon. Zerknęłam na wyświetlacz, okazało się że dzwonił do mnie Wellinger. Otarłam łzy i odebrałam. Miałam nadzieję że mój głos będzie brzmiał normalnie a Andreas nie zauważy że płaczę.
- Cześć ! Nie wiesz czasem gdzie ja podziałem te szaro czarne rękawiczki?
- Są w schowku za fotelem pasażera. – Mój głos drżał. A ja nie mogłam opanować płaczu. Przeczuwałam czego dotyczyć będzie kolejne pytanie Andiego.
- Czekaj, czy ty płaczesz? Co się stało? – Nie pomyliłam się. Musiałam się komuś wygadać. Ostatnią osobą której chciałam o tym powiedzieć był właśnie Niemiec. Niestety chyba nie pozostaje mi nic innego.
- Pokłóciłam się z mamą i to nawet nie wiem o co. Jest wściekła a w napadzie furii zamknęła mnie w pokoju na klucz i chyba nie ma zamiaru  wypuścić.
- Przecież jesteś pełnoletnia nie ma prawa cię trzymać w pokoju. Posłuchaj jeśli naprawdę czegoś chcesz nie ma takiej rzeczy która mogłaby cię zatrzymać… - Dzięki słowom Wellingera w mojej głowie powstał nowy  bardzo szalony pomysł.
- Andreas gdzie teraz jesteś?
- U nas w hotelu. Pakuje się a co?
- A o której masz samolot?
- Za 2 godziny. Ale wytłumacz mi po co te pytania?
- Słuchaj proszę przyjedź tutaj i pomóż mi wydostać się z tego psychiatryka. Jesteś jedyną osobą która może mi teraz pomóc.
- Czy ja dobrze rozumiem że ty chcesz naprawdę uciec?
- Tak! Nie gadaj nic więcej tylko przyjedź tutaj. Musisz się pospieszyć resztą zajmę się osobiście. Czekam pa!
Rozłączyłam się i wyszłam na balkon. Zeszłam po sznurowej drabinie do ogrodu. Matka nigdy nie dowiedziała się o moim tajnym zejściu. Przez okno zobaczyłam tatę śpiącego na fotelu z butelką piwa w ręce. A mama krążyła po kuchni cała czerwona ze złości. Ukryłam się za rogiem domu i poczekałam aż mama wyjdzie z kuchni. Czułam się jak w jakimś kryminalnym filmie w roli Gangstera.
Po chwili matka weszła do łazienki. Wślizgnęłam się  przez uchylone okno do salonu i na palcach ruszyłam w stronę stolika na którym leżała koperta z biletami. Po drodze wzięłam swoją torbę do której wpakowałam świeżo wyprane ubrania. Nagle usłyszałam samochód a w oknie odbiły się światła, co obudziło tatę. Ojciec zawołał mamę która wybiegła z łazienki jak poparzona. Szybko wybiegłam przez drzwi tarasowe a za mną ruszył tata. Próbował mnie złapać ale potknął się na doniczce co dało mi sporą przewagę. Weszłam do samochodu Andiego, i prędko odjechaliśmy. W tej chwili poczułam się naprawdę wolna. Moje włosy rozwiewał wiatr wpadający przez otwarte okno samochodu Niemca. Cieszyłam się jak głupia a Wellinger śmiał się ze mnie. - Tak naprawdę WOLNA!
Gdy byłam na lotnisku w towarzystwie Niemców zauważyłam że ten bilet to wcale biletu nie przypomina. Mogłam go wykorzystać kiedy chciałam i na byle jaki lot. Nie wiedziałam że coś takiego istnieje. Andreas uświadomił mi że za chwilę odlatuje pierwszy samolot do Norwegii.
- Dziękuję ci za wszystko! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. – Przytuliłam się do niego a on puścił mi oczko na pożegnanie. – Powodzenia w Sapporo! Liczę na medal!
- Haha dzięki. A ja życzę ci powodzenia w Norwegii. Mam nadzieję że sama sobie poradzisz. Na wszelki wypadek wiesz gdzie dzwonić. – Pokazał na siebie, pomachał  i odszedł.
Tak! To już teraz. Nie wiem jak ja sobie dam radę. Nie znam Norwegii, a kasy nie mam sporo. Ale muszę dać radę teraz się nie poddam. Po załatwieniu lotu weszłam do samolotu i zajęłam wolne miejsce. Na ekranie mojego telefonu wyświetliło się 50 nieodebranych wiadomości od rodziców. Zignorowałam kolejne połączenie. Miałam ich dość a przy okazji chciałam udowodnić im i sobie że nie jestem tchórzem i że potrafię o siebie zadbać nawet w najgorszych warunkach.  Samolot uniósł się nad ziemię. Trochę mną zatrzęsło ale widok był nieziemski. Postanowiłam nie myśleć o niczym więc założyłam słuchawki na uszy i włączyłam głośną muzykę. - … naprawdę wolna!
Po dość długim czasie z transu wyrwały mnie motyle w brzuchu spowodowane lądowaniem maszyny. Nareszcie w Norwegii. Lotnisko znajdowało się w Oslo skąd była godzina taksówką do Vikersund. Rozejrzałam się po budynku. Wokół było pełno niezrozumiałych dla mnie słów po Norwesku. Na szczęście byłam dobra z Angielskiego co bardzo ułatwiło mi orientacje w terenie. Wtedy przypomniałam sobie o szkole. Dobrze że są ferie bo nie wiem jak bym się wytłumaczyła z tej nieobecności.
Zaczęłam przeszukiwać torbę w poszukiwaniu portfela gdy usłyszałam piękną melodię graną na gitarze. Odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę mniej więcej w moim wieku, z długimi włosami koloru ciemnego mahoniu. Była ubrana cała na czarno a na rękach można było dostrzec dużą liczbę tatuaży. Bardzo charakterystyczna osoba. Podeszłam bliżej i wsłuchałam się w dźwięk gitary i przepiękny głos nieznajomej. Po skończonej piosence zaczęłam bić barwo a dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie. Wskazała na ławkę a jej gest oznaczał że chciała bym usiadła obok niej.
- Cześć jestem Daria! – Jak dobrze że mówi po angielsku.
- A ja Klara. Mieszkasz tutaj?
- W sumie to tak. Ale bardziej w okolicy Vikersund.
- O to super bo ja pochodzę z Polski i jestem tutaj pierwszy raz. Właśnie próbuję dostać się do Vikersund ale zupełnie nie wiem gdzie to jest. – Tak mądra to ja jestem. Zaczynam zwierzać się zupełnie obcej osobie która wygląda na dość… jakby to powiedzieć… nieokrzesaną i szaloną?
- Nie martw się ja znam tę okolicę jak własną kieszeń. Ze mną nie zginiesz!
- To dobrze. Ale jak ja mogę się dostać do Vikersund?
- Polecam taksówkę. Ale… - Wtedy przestałam jej słuchać ponieważ na jakimś ekranie pojawiły się wiadomości o tym, że samolot którym lecieli Norwescy skoczkowie narciarscy miał awarię silnika. Maszyna musiała awaryjnie lądować w Danii ale bardzo szybko uporano się z problemem więc zawodnicy powinni znaleźć się na lotnisku w Oslo już niedługo. - Uff co za ulga!
- Widzę że fanka Norwegów co? Ja osobiście jestem w dość dziwnym związku z Gregorem Schlierenzauerem.
- Co ty? Że jak? Ja słyszałam że on chodzi z nie jaką Sandrą!
- No tak bo on o nas nie wie. Hahaha! – Daria zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Potem jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o naszej pasji do tegoż sportu. Świetnie mi się z nią rozmawiało. Tak jakbyśmy się znały od lat. Szczerze to ona chyba bardziej mnie rozumiała niż Kinga. Byłyśmy tak zajęte rozmową że nie zauważyłyśmy jak na lotnisko weszli Norwegowie. Wśród nich zebrał się tłum przejętych kibiców. Każdy bardzo martwił się o wspaniałych skoczków.

Fannemel:

Cieszyłem się że wyszedłem z tego cało. Gdy powiedziano nam o awarii myślałem że zaraz zwymiotuję. Nie dość że nie lubię latać samolotami to do tego jeszcze ta awaria. Miałem żołądek w gardle i cały czas trzymałem się Forfanga jak koła ratunkowego. Szczerze to on chyba bał się bardziej ode mnie bo bardzo zbladł i do tego wrzeszczał jak baba.
Tłum fanów podbiegł do nas. Myślałem że zaraz się uduszę. Przecisnąłem się przez tych ludzi by choć na chwilę złapać powietrze. Czasem bycie małym ułatwia życie.
Nagle zauważyłem dziewczynę która siedział na ławce obok jakieś rudej laski. Musiałem mieć halucynacje bo wydawało mi się że to Klara. Wtedy podszedł do mnie Hilde którego Alex także nie powołał do kadry.
- Skrzacie patrz to twoja lasia! Ciekawe co tu robi? – To naprawdę była ona! Spontanicznie zawołałem jej imię mając nadzieję że nie zrobiłem z siebie kretyna. W sumie za późno!
Dziewczyna odwróciła się a ja nie miałem wątpliwości że to ona. Podbiegła do mnie, zarzuciła swoje ręce na moją szyję a ja uniosłem ją lekko i obróciłem kilka razy. Dla takich chwil jednak warto było wydostać się z tej piekielnej maszyny latającej.
- Dziękuje że jesteś! – Szepnęła mi do ucha.

- Zawsze będę, dla ciebie zawsze! – Zrobiłem to samo bo jak ,, Mówisz o miłości, mów Szeptem … ‘’




Witajcie!
Ale się rozpisałam <3 Sama się dziwię :*
Troszkę nowości, dużo wątków rozpoczętych ! Mam nadzieję że nadal chcecie czytać moje wytwory wyobraźni <3
Dziękuję za komentarze i liczę na więcej :) Bardzo proszę o nie bo każdy komentarz to na prawdę ogromny procent motywacji :*
Po dzisiejszym konkursie jest mały niedosyt! Liczyłam na złoto Fannemela no ale cóż... trzecie miejsce też dobre :) Ważne że na podium!
Kamila usprawiedliwiam bo jest chory :(
No tak życzę miłego czytanka i BUZIAKI ♥