piątek, 27 lutego 2015

,, Ja Cię nie zostawię, Pamiętaj... ''

Poranek był słoneczny i dość ciepły w porównaniu z wczorajszym dniem. Sięgnęłam dłonią po telefon który powinien znajdować się na niewielkim stoliku obok hotelowego łóżka. Nie było go tam… Podniosłam się i zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Nigdzie nie mogłam go znaleźć a wywróciłam cały pokój do góry nogami. 
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam wątpliwości że to Kinga więc bez wahania otworzyłam je. Przede mną nie stanęła jednak przyjaciółka. Moim oczom ukazał się Andreas Wellinger we własnej osobie. Czy ja mam problem z drzwiami? Najpierw Fannemel teraz on?
Uświadomiłam sobie że jestem w samej koszulce przez którą można było zobaczyć więcej niż bym chciała. 
Gdy zauważyłam że patrzy się na mnie szybko sięgnęłam po szlafrok i owinęłam się nim.
- Po co tutaj przyszedłeś? – Odezwałam się szorstko, czując iż robię się cała czerwona.
- Jaa.. jaa… to znaczy ty..ty zapomniałaś… telefonu. – Jąkał się co w jego wykonaniu było dość urocze. Przeczesał włosy ręką wyraźnie speszony i podał mi moją zgubę.
- Oh, dziękuję. – Uśmiechnęłam się do niego po czym Andi znów spróbował coś powiedzieć.
- Bo tyy… no ja tak słyszałem… że ty dziś wracasz do domu.
-  Tak wracam ale dopiero po południu. A co?
- Bo ja myślałem że może chciałabyś… ehh, przejść się ze mną na spacer. – Mówił to tak jak małe dziecko bojące się poprosić o lizaka. Nie wiedziałam czy powinnam się zgodzić ale ostatecznie wiszę mu coś za wczorajszą pomoc.
- Tak, chętnie przejdę się z tobą na spacer. – Te słowa najwyraźniej go ucieszyły bo na jego twarzy pojawił się uśmiech i w końcu przestał się jąkać. – To czekaj na mnie o 17:00 przed hotelem okej?
- Okej! Świetnie, będę czekał. Do zobaczenia! – Zamknęłam drzwi i zaczęłam przygotowania do popołudniowej przechadzki. 
Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie to dlaczego on chce iść ze mną na spacer? 
Czy on…? Nie to niedorzeczne… a może jednak…? nie no przecież on…. O fuck ! Czy ja mu się podobam?!

Fannemel:

Kłótnia z Hilde nie trwała długo ale ostatecznie wszystko wróciło do normy. Jednak nie mogłam spać. Całą noc spędziłem na rozmyślaniu o Klarze. Nie chciałem się z nią rozstawać. Najchętniej to bym zafundował jej wszystkie konkursy, tylko żeby ze mną była. W ten ostatni dzień chciałem przygotować coś wyjątkowego. Nie miałem tylko zielonego pojęcia co. Postanowiłem poradzić się największego łamacza kobiecych serc, czyli Toma Hilde.
Nie miałem zamiaru jeszcze wstawać z łóżka więc postanowiłem zadzwonić do niego. Miałem nadzieję że tym razem będzie miał telefon przy sobie.
- Siema Fannemel ! Niech zgadnę, nie wiesz co przygotować by pożegnać Klarę w jak najlepszym stylu?
- Jak ty to robisz ? Czytasz mi w myślach ?
- Nie po prostu wczoraj w busie o niczym innym nie gadałeś tylko o niej. Od dziś jesteś Smerf Przewidywalniak !
- Ha ha bardzo śmieszne. Ale weź mi poradź co robić. Chciałbym żeby wiedziała że nie jest mi obojętna.
- Ok, dla ciebie jestem swatką. Ja bym proponował spacer, i mógłbyś ją zabrać na samą górę skoczni. Wiesz, ładny widoczek, bardzo wysoko więc będziesz ją przytulał żeby nie spadła i takie tam inne bzdety. Co ty na to?
- Hilde jesteś geniuszem ! Dzięki stary. – Nie, Tom nie jest geniuszem. Ale po raz pierwszy mi się do czegoś przydał. Postanowiłem że przyjdę po nią pod hotel o 17:00.
- Musi być wyjątkowo ! – Powiedziałem cicho sam do siebie, jednocześnie wymyślając co mogę zrobić by jakoś zatrzymać ją przy sobie.

Klara:

Zupełnie nie wiedziałam w co się ubrać. Przeszukałam całą szafę spoglądając co chwila na wszystkie meble. Będzie mi tego wszystkiego brakować, tych chwil wśród kibiców, tych emocji, tego Fannemela… Chwila co ?!
Położyłam się ostatni raz na tym miękkim hotelowym łóżku. Tak, będzie mi tego brakować !
Czułam że oszukuję sama siebie. Ale to jest niemożliwe, żebym czuła coś do skoczka, którego znam 2 dni. Ja nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia i szczęśliwe zakończenia. – Tak wmawiaj sobie dalej…!
Wybiła 17:00. Ubrana w biały ażurowy sweterek, czarne jeansy , wysokie botki ( I tak byłam o wiele niższa od Wellingera ) i czarny płaszcz wyszłam z hotelu. Po drugiej stronie drogi czekał Andreas. Elegancki i taki… słodki.
Podszedł do mnie i przeczesał moje włosy zakładając jeden kosmyk za ucho. Przeszły mnie ciarki ale… było to miłe uczucie. 
Uśmiechnął się a mi zrobiło się gorąco. Nagle poczułam że łapie mnie za rękę oplatając swoje palce wokół moich. Serce zaczęło bić mi coraz mocniej a on odezwał się cicho:
- Zabiorę cię w miejsce gdzie jeszcze nie byłaś. Obiecuję że ci się spodoba.

Fannemel:

Docierałem już pod hotel. Po długim przemyśleniu postanowiłem wręczyć jej dość nietypowy  prezent. Miałem tylko nadzieję że nie wyjdę na nachalnego dupka.
Nagle poczułem lekki niepokój gdy spostrzegłem Wellingera po drugiej stronie drogi do hotelu. Zatrzymałem się, a on podszedł do jakiejś dziewczyny. W tamtej chwili nie byłem w stanie ocenić kim ona jest. Podszedłem bliżej i schowałem się za pobliskim samochodem. Przyjrzałem się jej dokładnie i po chwili już nie miałem wątpliwości że on właśnie przystawia się do Klary. Mało nie brakowało a bym do niego podbiegł i normalnie go pobił, ale zdążyłem opanować emocje. Wtedy zorientowałem się że zawaliłem sprawę. Nie powiedziałem jej o spacerze. Tak byłem zajęty wymyślaniem czegoś wyjątkowego że zapomniałem o najważniejszym. Ale ze mnie idiota!
Czując że przegrałem postanowiłem już pójść. Nie było sensu tam dalej stać.
Wtedy coś kazało mi stanąć. Jak nie było sensu? Największym sensem była ONA ! Nie mogłem się tak łatwo poddać. Zależało mi na Klarze, jak na nikim dotąd. Nie chcę tego zaprzepaścić przez moje tchórzostwo.
Odwróciłem się i ruszyłem w ich stronę. Spontanicznie, bez konkretnego planu. Nie wiedziałem co dalej robić. Ale jedno było pewne. Nie pozwolę sobie jej odebrać.

Klara:

Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Andreas był taki uroczy i szarmancki. Oj ale się będzie na mnie Kinga gniewać… !
Nagle zobaczyłam że w naszym kierunku zmierza rozwścieczony Fannemel. Wyglądał jakby zaraz miał kogoś zabić. Podszedł, a raczej podbiegł, po czym odezwał się szorstko:
- Klara, chodź na chwilę. Musimy pogadać. – Nie wiedziałam czego się spodziewać. Z jednej strony byłam przerażona a z drugiej wyglądał bardzo pociągająco w napadzie furii. - Nawet o tym nie myśl Klara !
Pociągnął mnie za sobą tak mocno że prawie bym upadła gdyby w ostatniej chwili mnie nie złapał. Znaleźliśmy się tak blisko siebie że prawie dotykaliśmy się ustami. Czułam jego oddech, a wszystkie moje zmysły krzyczały – Pocałuj go!
Patrzyłam się w jego błękitne oczy, a w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. –
A jednak, dziewczyno teraz już nie powiesz że nic do niego nie czujesz!
Podniósł mnie ale nadal dzieliło nas tylko parę centymetrów. Nie chcąc psuć tej nieziemskiej chwili tylko szepnął mi do ucha:
- Wiem, że trochę późno ale chciałbym żebyś poszła…
- Tak, też chcę iść z tobą na spacer – Nie pozwoliłam mu dokończyć. Nie mogłam jednak wystawić Wellingera, który przyglądał się nam ze smutkiem wymalowanym na twarzy. – Ale umówiłam się z Andreasem.
- Tak, wiem. Ale, weź to chociaż. - Podał mi kopertę. Była dość gruba. Nie miałam pojęcia co  może się w niej kryć.
- Ja nie mogę tego przyjąć… - Próbowałam oddać mu kopertę ponieważ nie zważając na to co w niej było nie zasługiwałam na kolejny prezent od niego. – Ja… - Wtedy Anders przejechał kciukiem po moim policzku tym samym uciszając mnie na chwilę. Zbliżył się jeszcze bardziej i szepnął:
- Musisz.
Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz mocniej, czułam że komuś na mnie zależy. Chciałam zatrzymać czas chociażby na chwilkę. Niestety świat nie jest tak łaskawy.
Po chwili zaczął się odsuwać. Wiedziałam że to musiało w końcu nastąpić. Wróciłam do szarej rzeczywistości. Fannemel jeszcze raz podał mi kopertę. Tym razem wzięłam ją, dopisując w myślach kolejny dług do spłacenia. Puścił moją rękę po czym zaczął iść tyłem w stronę drogi z której przyszedł. Pomachał mi a jego mina wyrażała – Nie dam ci tak łatwo odejść, zrozumiano!
Odwróciłam się przypominając sobie o Andreasie który musiał czuć się zażenowany. Chyba wysyłałam mu sprzeczne sygnały. Ale podejrzewałam co czuł widząc całe zajście. Mimo wszystko było mi go szkoda. Chcąc jakoś się zrewanżować za wczorajszą pomoc, uśmiechnęłam się, podeszłam do niego i chwyciłam za rękę.
- To co idziemy? Miałeś mnie gdzieś zabrać. – Widziałam po jego minie że naprawdę poczuł się zraniony ale starał się bym tego nie dostrzegła. Delikatnie pociągnął mnie za sobą.
Szliśmy dość długo. Czas mijał szybko a rozmowa z Wellingerem była bardzo przyjemna. Chłopak był mniej więcej w moim wieku więc mieliśmy dość dużo wspólnego. Ale ja nie mogłam się skupić. Myślałam o tej kopercie. Dlaczego Andersowi tak bardzo zależało bym ją wzięła? Co może się w niej ukrywać? I to jego spojrzenie i te…
- … myślałem że już po mnie! Klara ? Ty w ogóle mnie słuchasz? – W tamtej chwili po prostu przyznam że go nie słuchałam. Wszystkie moje myśli skupiały się wobec Fannemela. Starałam go słuchać, ponieważ widziałam jak bardzo stara się mnie zaciekawić ale wybrał niewłaściwy moment. Było mi go szkoda.
- Tak, tak słucham cię. Straszna historia… - Tak bo najlepiej jest go po prostu okłamać. - …opowiadaj dalej.
Wtedy zatrzymaliśmy się a on stanął za mną, zakrył mi oczy dłonią i poprowadził kawałek. Czułam pod nogami śnieg więc na pewno nie znajdowaliśmy się na drodze, bądź chodniku.
Po chwili znów się zatrzymaliśmy. Poczułam zimny podmuch wiatru. Andreas odkrył moje oczy, po czym kazał mi je otworzyć.
 Znajdowaliśmy się na jakieś polanie z której rozciągał się przepiękny widok na góry. Słońce już zachodziło co sprawiło że chwila stała się jeszcze bardziej magiczna.
- Andi to jest… piękne.
- Tak wiem. Trafiłem na to miejsce przypadkiem gdy chodziłem po okolicy szukając skupienia. Wiedziałem że muszę je komuś pokazać. Padło na ciebie. – Zaśmiał się po czym uformował kulkę ze śniegu i rzucił nią we mnie.
- Ooo… Zadarłeś z niewłaściwą osobą. – Odwdzięczyłam się mu tym samym co w końcu przerodziło się w wielką śniegową wojnę. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, które pierwszy raz zobaczyły śnieg. Ale muszę przyznać było bardzo zabawnie. Ostatecznie wygrał wyższy i silniejszy choć i tak uznaliśmy to za remis. 
Robiło się coraz ciemniej więc postanowiliśmy już wracać. Na chwilę zapomniałam o wszystkim co mnie martwiło, za co byłam Wellingerowi wdzięczna. Nagle zobaczyłam że posmutniał.
- O co chodzi? Czy coś się stało? – Zapytałam z troską ale takiej odpowiedzi jaką usłyszałam nigdy bym się nie spodziewała.
- Dlaczego nie jestem Fannemelem? – Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kompletnie mnie zatkało.
- Ja… jaa… Nie rozumiem.
- Dlaczego on ma wszystko? Świetnego trenera, który nie próbuje się ciebie pozbyć przy pierwszej lepszej okazji by wrzucić na twoje miejsce swojego pupilka. Ma wspaniałych przyjaciół w drużynie a nie zdołowanego zawsze Eisenbichlera. Ale przede wszystkim ma ciebie. I nie próbuj kłamać że nic do niego nie czujesz.
- Co ty w ogóle mówisz?! Masz wspaniałego trenera i świetną drużynę. A jeśli chodzi o mnie to znam go 2 dni i on wcale mnie nie ma. Nie należę do nikogo. Ale jeśli ty uważasz mnie za jakąś idiotkę, która leci na pierwszego lepszego faceta to się mylisz. – Mimowolnie zaczęłam krzyczeć. Naprawdę zdenerwował mnie tym. Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę więc nic więcej nie mówiąc pobiegłam w stronę hotelu zostawiając Andreasa samego.
Cała wściekła szłam korytarzem. Skręcając w stronę drzwi do mojego pokoju zderzyłam się z Hilde.
- Co ci się stało? Wyglądasz gorzej niż Velta bez śniadania. A jego trudno przebić.
- Nie mam ochoty na twoje wygłupy. – Chciałam go ominąć ale zastąpił mi drogę.
- Poczekaj. Wiesz bo była tutaj twoja przyjaciółeczka. Szukała cię.
- Kinga? Co chciała? Kiedy to było?
- Jakieś 2 godziny temu. Mówiła coś że macie tylko 15 minut do odjazdu busa, czy coś w tym stylu.
- O nie! – Tym razem odepchnęłam go i ruszyłam do pokoju po walizki. Gdy wymeldowana wyszłam z hotelu spojrzałam na zegar. Było za późno. Autobus odjechał. Zostałam sama. Bez pieniędzy na hotel. Gdzie ja teraz będę spać? Po mojej twarzy poleciały łzy. Nie dość że nie mam czym wrócić się do domu to jeszcze przyjaciółka mnie wystawiła i pojechała sama martwiąc się tylko o siebie. Nawet nie zadzwoniła!
Stałam przed hotelem jak sierota. Bez kasy, bez miejsca do spania. Jak ostatni menel.
Nagle poczułam czyjś dotyk. Odwróciłam się.

- Ja cię nie zostawię, Pamiętaj. – Głos Fannemela był taki ciepły. Przytulił mnie a ja rozpłakałam się bardziej. Nie wiedziałam czy to łzy szczęścia czy rozpaczy, ale w tamtej chwili nie było to ważne. Przynajmniej był ze mną ktoś, komu mogę zaufać. A on nigdy mnie nie opuści...





Hejka :D Znów takie opóźnienie! Przepraszam <3 Postaram się kolejne dodawać częściej :*
Mam nadzieję że nie przesłodziłam tego rozdziału xD
Brawa dla Severina, Gregora i Velty ! Ale chciałam Fannemela  i Kamila na podium :( No cóż nie można mieć wszystkiego ♥
Pod poprzednim rozdziałem było bardzo mało komentarzy :'( Proszę jeśli czytacie moje opowiadanko to dodawajcie komentarze ! Nawet skromne serduszko ;* Proszę motywujcie !
Buziaczki i miłego czytania :*

piątek, 20 lutego 2015

,, Przepraszam za to że mnie tam nie było, przepraszam za to że mnie poznałaś, przepraszam za to że nie potrafię ci powiedzieć co naprawdę czuję… ''

Odwróciłam się i zobaczyłam ten dobrze mi znany uśmiech Andersa. Jego włosy mieszały się na wszystkie kierunki. Wyglądał jakby przed chwilą wyszedł z wirówki. Widziałam że ludzie wokół patrzą się na nas ale w tamtej chwili nie obchodziło mnie nic oprócz Fannemela. 
Wtedy wyjął zza pleców duży bukiet czerwonych różyczek i podarował go mnie.
- Wszystkiego najlepszego ! Spełnienia marzeń Klara ! – Powiedział to tak jakby nie widział nic wokół nas, a  ja zamarłam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dziękuję ! Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – Myślałam że zaraz się popłaczę. 
Nikt nigdy jeszcze nie dał mi równie wspaniałego prezentu. Ktoś może pomyśleć że to tylko kwiaty, ale nie to nie jest zwyczajny bukiet. Nie dla mnie…
W tamtej chwili zabrakło mi słów. Na szczęście zawołał go Rune Velta.
- Muszę już iść. Do zobaczenia ! – Odchodząc popatrzył się na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. O co mogło chodzić…?
Spojrzałam na Kingę która patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Klara, co… co to było?
- Sama nie wiem. Jestem w większym szoku niż ty.
- Hej patrz coś tu jeszcze jest. – Powiedziała wyjmując ze środka bukietu karteczkę:

,, Będę czekał po konkursie na ścieżce przy domkach. Mam nadzieję że przyjdziesz ‘’
                                                                                                                                                Anders

Fannemel:

Gdy szliśmy z Rune w stronę domku gdzie trzymaliśmy cały sprzęt spotkaliśmy Toma. Wiedziałem co się święci. Kolejna bezsensowna gadka ze mną w roli głównej czyli z serii to co Hilde potrafi najlepiej, a Fannis nie.
- Hej, skrzacie bukiecik, kwiatuszki ? To nie w twoim stylu. Zmiękłeś nam coś ostatnio. Co ty na to żebyśmy po konkursie poszli do klubu ? Hmm…? – Powiedział to poruszając brwiami jak ostatni pedofil. Miałem ochotę go zignorować ale oczywiście Rune musiał się wtrącić z tymi swoimi komentarzami a la Stoeckl.
- Wiesz on nie pójdzie bo zabiera ją na czekoladę by mogli porozmawiać o swoich rozterkach i przemyśleniach. – Mówił to z udając Brytyjczyka z lat 50. Miałem ochotę mu przywalić.
Szczerze na początku gdy pierwszy raz ją zobaczyłem w tym hotelu chciałem się z nią tylko zabawić ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać wszystko się zmieniło. Była taka szczera i inna… nie jak te plastikowe lale które Hilde zmienia częściej niż skarpetki. Fakt nie wiem o niej za wiele ale ciągnie mnie by ją bliżej poznać. Czy ja na serio zmiękłem ?!
Velta zauważył że gapię się od jakiś 5 minut w to samo miejsce. Zaczął machać mi ręką przed twarzą.
- Halo ziemia do Fannemela ! – Ocknąłem się. Nie miałem ochoty gadać z tymi frajerami więc po prostu poszedłem dalej do domku ze sprzętem.
- Co go tak ugryzło ? – Spytał Tom chyba nie oczekując odpowiedzi. Velta wzruszył jedynie ramionami i udali się w tę samą stronę co ja.

Klara:

Rozpoczęła się druga seria, a ja nawet tego nie zauważyłam. Stałam tam jak słup trzymając kwiaty.
- Klara zaczyna się. Wiem ja też jestem w szoku ale zaraz skaczą. Weź się uspokój.
- Łatwo ci mówić to nie ty za pół godziny spotykasz się ze skoczkiem przy którym cała się trzęsiesz.
- Fakt ale dasz sobie radę. Najgorsze co byś mogła teraz zrobić to patrzeć się w jeden punkt i marznąć tutaj. Weź się w garść. – Poklepała mnie po plecach. Uznałam że znowu ma rację. Jakoś dam radę, w końcu wtedy w hotelu świetnie się czułam rozmawiając z nim.
- Uff… Będzie dobrze ! – Szepnęłam i zajęłam się konkursem.
Druga seria mijała coraz szybciej. Wydawało się że 15 zawodników wyrobiło się w 10 minut.
Na belce startowej usiadł Tom Hilde. Był chyba przyjacielem Fannemela. Zaraz… to on robił nam zdjęcia w hotelu !
Tom wylądował na 129 m. Co dało mu 4 lokatę. Nadal prowadził Słoweniec Peter Prevc, który w pierwszej serii nie skoczył daleko. Ale nadrobił to w drugiej skacząc 138 m.
- Kinga, czy on zawsze wygląda jak Mona Lisa ?
- Wiesz wszystkie jego miny wyglądają prawie tak samo. Drugi Ahonen. Ale wiesz Mona Lisa się choć troszkę uśmiecha a on to mi raczej mumię przypomina. – Zaczęłyśmy się śmiać gdy usłyszałyśmy bardzo charakterystyczny głos który także śmiał się z naszej oceny Prevca.
- Klara, ten śmiech poznam wszędzie. Patrz ! – Wskazała palcem na skoczka zaraz koło nas który właśnie rozdawał autografy. – To Piotrek! … nasz Żyła. On to słyszał.
- O Boże ! – Jak to my korzystając z okazji zdobyłyśmy kolejne zdjęcia i podpisy przez co niestety przegapiłyśmy skoki 5 zawodników i Simona Ammanna. Ale jak mi  wiadomo uplasował się na 1 miejscu więc jest dobrze !
,, Dwie dyszki ‘’ za nami. Kolej na ostatnich zawodników. Można było obserwować bardzo dalekie skoki. Lider zmieniał się prawie po każdym zawodniku a Kinga szalała z radości bo jej Austriacy na razie byli na czele stawki. Czas na pierwszą trójkę. Klasyfikacja na razie wygląda pozytywnie. Mamy Żyłę i Zniszczoła w pierwszej dziesiątce kolejno na 5 i 7 miejscu. Rozdziela ich Freund. Pojawia się Anders Fannemel, który skacze dokładnie tyle samo co w 1 serii. Tyle tylko że tym razem daje mu to pierwszą lokatę z czego bardzo jestem zadowolona. Bo w najgorszym wypadku ma już trzecie miejsce !
- Klara patrz Milka… to znaczy Wellinger !
- Widzę, ciekawe czy wyprzedzi Andersa ?
Miał sporą przewagę po 1 serii ale znalazł się na 2 miejscu. Tak więc Kamil wszystko w twoich rękach.
Wszystkie Polskie flagi uniosły się wysoko. Z każdej strony słychać było głosy naszych rodaków. Atmosfera była nieziemska a Kamil poszybował aż na 143 m. Tym samym wyrównując rekord Wellingera. Już wszyscy mieli pewność że to Kamil dzisiaj zostanie królem Wielkiej Krokwi ! Koledzy gratulowali mu a kibice szaleli z radości. Coś wielkiego ! 
Tuż przy bramkach zauważyłam Fannemela rozmawiającego z trenerem. Przypomniałam sobie że za chwilkę mam się z nim spotkać.

Fannemel:

Po konkursie ruszyłem w miejsce gdzie miałem spotkać się z dziewczyną z hotelu. Zastanawiałem się dlaczego tak mi zależy na spotkaniu z nią. Jest zwykłą dziewczyną. Spotykałem się z takimi już wiele razy i nigdy na żadnej tak mi nie zależało. Przy niej tracę całą pewność siebie, i ten mój Fannemelowy instynkt drapieżcy. Nie potrafię zaciągnąć jej do łóżka jednym niegrzecznym uśmiechem. O cholera, ja naprawdę zmiękłem !
Gdy zbliżałem się w umówione miejsce coraz bardziej się denerwowałem. Gdy już dochodziłem jak na złość  zatrzymał mnie Hilde. Dlaczego on zawsze wie gdzie jestem ?!
Zaczął nawijać mi o jakimś zmieszaniu się sponsorów czy chuj wie o czym. Nie miałem zamiaru go teraz słuchać, spieszyłem się. Próbowałem iść ale mnie zatrzymał:
- Czekaj to naprawdę ważne. Tylko 5 minut. Przecież ci nie ucieknie. – Ostatecznie zgodziłem się na 5 minut, miałem tylko nadzieję że zdążę.

Klara:

Stałam tam przez dobre 15 minut jak idiotka czekając na Fannemela, który najwyraźniej od początku robił sobie ze mnie jaja. Jaka ja byłam głupia. Myślałam że skoczek naprawdę będzie chciał się ze mną zobaczyć. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. 
Miałam już dość czekania. Było mi zimno a nie miałam rękawiczek ani czapki. Ruszyłam w stronę drogi do wyjścia a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie mogłam ich powstrzymać. 
Robiło się coraz ciemniej a ja nie miałam nawet telefonu, bo oddałam go Kindze żeby mnie nie rozpraszał. Co ja sobie myślałam ? Że on zainteresuje się kimś takim jak ja ? 
Rozważałam idąc z wzrokiem wbitym w ziemię, gdy nagle uderzyłam o coś. A raczej o kogoś. Usłyszałam męski głos. Zaczął mówić coś w innym języku. Kojarzyłam niektóre słowa ale nie byłam w stanie zrozumieć co mówi. Poczułam że mężczyzna zakłada mi na głowę czapkę. Od razu zrobiło mi się cieplej. Otarłam łzy i spojrzałam w górę. Wysoko w górę. Mężczyzna był bardzo wysoki. W ciemności nie poznałam go. Widziałam tylko szeroki uśmiech. Podał mi także swoje rękawiczki. Były o wiele za duże ale bardzo ciepłe. Złapał mnie za rękę i poprowadził do najbliższego domku. Zaczęłam się trochę bać ale byłam taka zmarznięta że jedyne co chciałam to ogrzać się.

Fannemel:

Gdy skończył swoje kazanie. Pobiegłem przed domki. Zrobiło się ciemno a jej nie było. Chodziłem po placu mając nadzieję że gdzieś tutaj stoi.
- Kurwa Hilde pedale zjebany ! – Przeklinałem chyba na wszystkie możliwe sposoby. Byłem tak blisko spotkania z nią. A on jak zawsze wszystko zepsuł. Zależało mi na niej. A teraz Kuźwa nie mam pojęcia gdzie jest. Może coś jej się stało ? Po konkursie jest tu pełno starych zboczeńców albo… norweskich zboczeńców !
Pełno czarnych scenariuszy przeleciało mi przez głowę. W myślach układały mi się najgorsze momenty. – Nie, teraz nie mogę panikować ! – Znajdowałem się niedaleko domku Niemców. Pomyślałem że pewnie jeszcze się pakują.
– Może Wellinger mi pomoże ? – Ruszyłem w stronę domku…

Klara:

Wysoki mężczyzna zaprowadził mnie na fotel przy kominku. Nakrył mnie kocem i wyszedł z pomieszczenia. Było mi tak ciepło i przytulnie. Spojrzałam w stojące na stole lustro. Byłam cała rozmazana od tuszu a na mojej głowie znajdowała się czapka z… Milki. Poskładałam wszystkie fakty do kupy:
- Wysoki mężczyzna, prawdopodobnie skoczek, szeroki i miły uśmiech, czapka z logo czekolady Milki… - Przeczuwałam kto pożyczył mi swoje nakrycie głowy.
Nie pomyliłam się. Do pomieszczenie wszedł Andreas Wellinger, podał mi kubek gorącej herbaty i usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
- Wszystko w porządku ? – Spytał a w jego głosie słychać było troskę. Patrzył się na mnie a ja na niego.
- Tak, już wszystko ok. – Odpowiedziałam, choć nie wszystko było ok. Nie wiedziałam jak mogę martwić się o kogoś kto tak bezczelnie mnie wystawił. Ale jednak jedyna myśl jaka chodziła mi wtedy po głowie to co się dzieje z Fannemelem.
- Jest ci już cieplej ? Herbata wystarczająco ciepła ? Może chcesz coś zjeść ?  - Niemiec bardzo starał się mnie zadowolić ale ja milczałam. W sumie nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Chce mi tylko pomóc. Po krótkiej chwili odezwałam się wreszcie:
- Nie dziękuję. Wszystko co jest mi potrzebne, mam… - ... Oprócz Andersa.
Wtedy ktoś bardzo agresywnie otworzył drzwi do domku Niemców, a mnie przeszył zimny dreszcz. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Fannemela. Był cały w śniegu i ciężko oddychał. Zastanawiałam się co teraz zrobi ?
- Klara, nawet nie wiesz jak się martwiłem że coś ci się stało. – Jego głos brzmiał tak niewinnie. Był ciepły i delikatny. Z jego tonu odczytałam iż mówi prawdę. Naprawdę się martwił.
- To dlaczego mnie wystawiłeś ? Stałam tam jak idiotka czekając aż przyjdziesz. – Zaczęłam krzyczeć ale gdy zauważyłam że wszystko słyszy Wellinger starałam się uspokoić. – Dlaczego?
- Ja bardzo chciałem przyjść ale po drodze zatrzymał mnie Hilde i poprosił bym go posłuchał przez 5 minut. Ale jak widać przedłużyło się. – Wtedy podszedł i wziął mnie za ręce. – Przepraszam za wszystko….

Fannemel:

Przepraszam za to że mnie tam nie było, przepraszam za to że mnie poznałaś, przepraszam za to że nie potrafię ci powiedzieć co naprawdę czuję…

Chciałem by zrozumiała że jest dla mnie wyjątkowa. Sam nie wiem dlaczego. W jej obecności stawałem się zupełnie kimś innym. Nie tym Fannemelem który umawia się z każdą chętną, 
tylko… kimś innym. 
Kimś kogo dotąd nie znałem. Ten Fannis nie traktował dziewczyny jak zabawkę, którą można wyrzucić kiedy się znudzi. Gdy byłem z nią nikt się nie liczył. Może brzmi to banalnie jak z brazylijskiej telenoweli, ale tak jest. 
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mi że w towarzystwie dziewczyny będę zmieniał się w kogoś takiego, wyśmiał bym go.
Teraz ona tam siedziała i patrzyła się na mnie a jej wzrok wyrażał rozczarowanie. Pierwszy raz nie miałem pojęcia co zrobić. Wtedy poczułem coś dziwnego. Miałem ochotę podejść do niej i przytulić ją mocno. - Ta jasne tylko przytulić?
Nie mogłem się powstrzymać. Ruszyłem w jej stronę, ukląkłem i przytuliłem ją. Nie zdziwiłbym się gdyby mnie odepchnęła i uciekła….
Nagle poczułem że ona nie stawia oporu i oplata moją szyję swoim rękami. Otuliłem ją mocnej by w końcu przestała trząść się z zimna. Wtedy usłyszałem cichy szept Klary:
- Wybaczam ci posrany idioto ! – Uśmiechnąłem się a ona wtuliła się we mnie jeszcze mocnej. Chciałem by ta chwila trwała jak najdłużej.
Piękny moment przerwał Andi. Ten to ma wyczucie czasu !
- Sorka ale o co tutaj chodzi ? – Zapytał najwyraźniej rozkojarzony. W sumie nie dziwię się mu. To musiało wyglądać dość irytująco. Musiałem ją puścić. Wiedziałem że Wellinger nie odpuści dopóki nie dowie się wszystkiego. Niemiecka natura, z tym nie wygrasz…
Po wysłuchaniu historii Andi nie miał pytań. Ale ja miałem, nawet dwa. Dlaczego ciągle spoglądał na Klarę? Oraz, Dlaczego wygląda na rozczarowanego?
- Mam prośbę. Czy któryś mógłby odwieźć mnie do hotelu? – To był hotel gdzie spali wszyscy skoczkowie. I wtedy uświadomiłem sobie że jutro rano, to będzie nasze ostatnie spotkanie.
- Jak mi wiadomo to ten sam hotel co nasz, więc możesz jechać z nami. – Zaproponował Wellinger za co miałem ochotę go zabić. Już chciałem zaoferować nasz autokar ale zrozumiałem, że wolałbym żeby nie słyszała mojej kłótni z Tomem.
- Dobrze, to pojadę z wami. – Odezwała się Klara, która najwyraźniej i tak nie wsiadłaby do jednego samochodu z Hilde. Nic dziwnego. Gdybym nie musiał też bym nie wsiadł. 
Na koniec przytuliłem ją jeszcze raz mocno. Kusiło mnie by ją pocałować. Z trudem się powstrzymałem. Na dziś dość wrażeń. Klara włożyła mi do ręki jakiś papierek i odeszła z Andim. 
Był to jej numer telefonu. Tak ! – Okrzyk zwycięstwa. Ale tylko w myślach. 

Jutro, ostatnie spojrzenie, ostatnie słowo, ostatni gest – musi byś wyjątkowy by kolejny ostatni mógł być jeszcze piękniejszy…







God Morgen ! :D
Ten rozdział jest troszkę inny. Nie chciałam by wszystko było takie słodkie i idealne, bo w końcu nikt nie jest idealny...
Przepraszam że tak długo ale nie miałam czasu z powodu mojego wyjazdu do Zakopanego ! Dlaczego teraz a nie kiedy były skoki ??? :*
Dzisiaj kwalifikacje ! Już nie mogę się doczekać. Trzymamy kciuki za Polaków i za Fannisa ♥
Mam nadzieję że rozdział się spodoba :*
Buziaczki <3







sobota, 14 lutego 2015

,, Zastukałam w drzwi, i po chwili stanął w nich ktoś kogo bym się nigdy nie spodziewała... ''

Czując lekkie promienie słońca na twarzy zaczęłam leniwie otwierać zaspane oczy, choć z chęcią bym jeszcze się zdrzemnęła. Włączyłam telefon i spojrzałam na godzinę. Była już 13:00 ! Tylko godzina do wyjazdu. Szybko wybiegłam z pokoju  i zajęłam łazienkę. Wykąpałam się i ubrałam w ciemne jeansy oraz czerwoną koszulę w czarną kratę. Lekko się wymalowałam a włosy spięłam w luźnego warkocza na bok. Zeszłam na dół gdzie mama przygotowała mi naleśniki z jagodami. Bagaże stały w kącie gotowe do drogi. Zjadłam pyszne śniadanie i wtedy to usłyszałam samochód brata Kingi. Nałożyłam na siebie czarny płaszczyk, biały szal i nowo kupione timberlandy. Pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do auta. 
Droga ciągnęła się bardzo długo. Nie miałam z kim rozmawiać, bo Kinga słuchała muzyki ( ja oczywiście musiałam zapomnieć słuchawek ! ) a jej brat mówił do mnie o jakiejś pracy myśląc, że go słucham. Z nudów zaczęłam rozmyślać co bym powiedziała gdyby ten skoczek dowiedział się, że zabrałam mu kask. Hmmm… pewnie bym mu go nie oddała. Przecież jak mi wiadomo ma jeszcze 5 takich samych. 
Po długiej jeździe nareszcie dotarliśmy pod hotel. Zarezerwowaliśmy pokoje i poszliśmy się rozpakować. Szczerze, nie mam pojęcia dlaczego zabrałam ten kask ze sobą? Ale skoro już go mam to pomyślałam że pokaże Kindze. 
Jednak gdy znalazłam się na drugim piętrze zupełnie zapomniałam numeru jej pokoju. Po chwili przypomniałam sobie pierwsze dwie liczby. Były to 2 i 5 ale trzeciej za nic nie mogłam sobie przypomnieć. Zapukałam więc do pierwszych drzwi z numerkiem 151. Otworzyła jakaś starsza kobieta w szlafroku. Fuj… Przeprosiłam i wyszłam. Nie chciałam znów natrafić na coś podobnego, ale zdecydowałam się spróbować ostatni raz. Losowo wybrałam pokój numer 255. 
Zastukałam w drzwi, i po chwili stanął w nich ktoś kogo bym się nigdy nie spodziewała. Otworzył mi sam Anders Fannemel ! 
To nie możliwe żebym była w tym samym hotelu co skoczkowie. Zdenerwowałam się. Byłam cała czerwona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć po polsku a co dopiero po angielsku. Norweg zauważył chyba moje speszenie, bo uśmiechnął się przyjaźnie. Jedyny gest na jaki w tej chwili było mnie stać to odwzajemnienie uśmiechu. 
Fannis był taki niski. Ja mam 155 cm wzrostu a on tylko o głowę wyższy. Myślę, że jego wzrost to około 165 cm. Ale to fajnie, bo wyglądał tak uroczo. 
Po chwili zauważyłam, iż gapię się bezsensownie w jego oczy, co musiało wyglądać dość idiotycznie. Szybko w myślach ułożyłam zdanie po angielsku:
- Hej. Nie wiesz może gdzie jest tutaj karczma?
O Boże ja naprawdę powiedziałam karczma ?! Ty idiotko ! Ciekawe co sobie o mnie teraz pomyślał, chociaż wolałabym nie wiedzieć.
-Yyy… przepraszam nie karczma tylko restauracja ! – Szybko się poprawiłam choć wiedziałam, że zauważył moją pomyłkę.
Czekałam ze zniecierpliwieniem na jego reakcję. Nie zdziwiłabym się gdyby uznał mnie za wariatkę i zamknął drzwi. Nagle Anders zaczął się śmiać, a na jego twarzy pojawił się wielki  ,, banan ‘’. Widząc jego uśmiech także zaczęłam się śmiać. Staliśmy tak chwilę. Tak ! Ja zaraz koło Fannemela. Będzie co opowiadać przyjaciółce. 
Gdy się uspokoiliśmy nie odpowiedział nic tylko wszedł do pokoju. No tak zrobiłam z siebie wieśniaka i już nie chce ze mną rozmawiać. Zaczęłam iść ku schodom ze spuszczoną głową, gdy nagle usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Zatrzymałam się a do moich uszu doszło ciche wołanie:
- Hej ! Zaczekaj – Odwróciłam się i zobaczyłam sylwetkę Norwega zmierzającego ku mnie. Na jego twarzy nadal królował uśmiech – Zaprowadzę cię do ,, karczmy ‘’.
Odwzajemniłam uśmiech. Ale nadal nie wierzyłam w to co właśnie się dzieje. Schodząc po schodach zaczęliśmy rozmawiać o bzdurach. Trochę o mydłach w hotelu, pogodzie czy podstawowych informacjach o sobie:
- Pochodzisz z Polski? – Zapytał.
- Tak a po czym poznałeś? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie z lekkim zaciekawieniem.
- Poznałem po tym, że na twojej koszulce pisze ,, SJF POLAND ‘’.
- Acha ! Zapomniałam że zmieniłam koszulki. Ja natomiast nie potrzebuję napisu żeby zgadnąć że mieszkasz w Norwegii. – Uśmiechnął się. Zauważyłam że podczas rozmowy ze mną praktycznie nie robił nic innego.
- Jesteś tu sama?
- Nie jestem z przyjaciółką. Mam jutro urodziny i dostałam od niej wyjazd na skoki.
- Fajny prezent ! – Odpowiedział troszkę speszony po czym popatrzył w stronę uchylonych drzwi z pokoju numer 128.
Zerknęłam w tę samą stronę i zobaczyłam innego skoczka z długimi włosami. Poznałam iż to Tom Hilde. Ale najdziwniejsze było to że on robił nam zdjęcia ?!
Nagle Fannemel zaczął krzyczeć w jego stronę:
- Hilde posrańcu co robisz ? Nie masz lepszego zajęcia ?
Podbiegł do drzwi i kopnął w nie lekko co niegroźnie uderzyło Toma. Długowłosy Norweg zaczął się śmiać a jego uśmiech był tak komiczny że sama z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu.
- Słuchaj krasnalu, może ona nie jest wysoka ale biorąc pod uwagę że to dziewczyna i tak wyglądasz jak Hobbit. Mógłbyś śmiało zostać jego dublerem. A może spytamy twojej koleżanki czy pożyczy ci szpilki żebyś nie musiał do zdjęć stawać na palcach ? –Hilde wymawiał to przerywając co chwilę by złapać oddech. Nie mógł przestać się śmiać.
Fannis widząc że Hilde znów próbuje zrobić mu zdjęcie podbiegł do mnie, chwycił za rękę i pociągnął w dół schodów. Jego dłoń była taka ciepła i czułam że stara się trzymać mnie mocno ale delikatnie.
W połowie schodów zwolniliśmy tempo. Gdy Norweg upewnił się że nikt za nami nie idzie przybliżył się do mnie. Poczułam jego oddech na moim karku. Wtedy szepnął mi do ucha:
- Nie powiem Andreasowi że zabrałaś mu kask, pod warunkiem, że opowiesz jak ci się to udało.
Wtedy przypomniałam sobie, że nadal trzymam w ręce kask Niemca spod Wielkiej Krokwi. Zaczęłam się śmiać i opowiedziałam mu całą historię.
- Szczęściara ! Zdobyć kask Wellingera to wyczyn, a tobie udało się to od tak.
- Ma się ten talent ! – Odpowiedziałam czując się zupełnie tak jakbym rozmawiała z najlepszym przyjacielem a nie ze skoczkiem narciarskim. To było cudowne uczucie, biorąc pod uwagę że oprócz Kingi nie miałam nikogo innego. Wszyscy a już szczególnie chłopacy jakoś za mną nie przepadali. Niestety nie znałam powodu.
Tak więc dotarliśmy do restauracji, do której szczerze to wcale nie miałam iść. Nagle zadzwonił mu telefon. Popatrzył na komórkę i widząc imię trenera powiedział:
- Kolejne kazanie szefuńcia. To po jakiego chuj... - Przerwał w połowie słowa i chcąc naprawić dobre pierwsze wrażenie zmienił temat -  Bardzo fajnie się rozmawiało, trzeba to wkrótce powtórzyć. Miło było cię poznać. A i jeszcze jedno. To skoro masz jutro te urodziny to znaczy że będziesz jutro na konkursie? – Zapytał troszkę zmieszany przeczesując swoje blond włosy ręką .
- Tak oczywiście, że będę. I co do naszej rozmowy to fakt, trzeba ją powtórzyć. Powodzenia w jutrzejszym konkursie.
Norweg puścił mi oczko i odszedł. To było takie słodkie ! 
Już nie mogłam doczekać się naszego jutrzejszego spotkania na konkursie.  


Rano obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Zmusiłam się do wstania z łóżka i podeszłam do drzwi. Już miałam je otwierać ale uświadomiłam sobie, że jestem w samej piżamie.
- Kto tam? – Zapytałam mając nadzieję, że to Kinga.
Nie pomyliłam się. Wpuściłam ją do środka a ona podarowałam mi średniej wielkości pudełko z kokardką owinięte w ozdobny papier. Rozpakowałam je i moim oczom ukazał się album z naszymi  wspólnymi zdjęciami. Były w nim zawarte wszystkie nasze najpiękniejsze wspomnienia. To był najlepszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć ! Przytuliłam ją po czym przypomniałam sobie, że nadal stoję w samej piżamie. Szybko weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Założyłam jeansy i t-shirt, specjalnie kupiony na skoki narciarskie, z wielkim napisem TEAM POLAND! Włosy rozpuściłam dając im wolność. Kiedy wyszłam z łazienki podeszłam do mnie Kinga i zaczęła mną szarpać:
- Jak mogłaś ?! Nic mi nie powiedziałaś, że masz kask Andiego ! Wiesz, że go uwielbiam !!! – I wszystko jasne…
- Haha, wiem, wiem chciałam ci go pokazać już wczoraj ale zatrzymał mnie… - nie wiedziałam czy mam jej powiedzieć o spotkaniu z Andersem. Ale w końcu to moja przyjaciółka. Powinna wiedzieć. - … skoczek.
- Skoczek ?! Jak? Gdzie? Kiedy? Musisz mi wszystko opowiedzieć i to w szczegółach. – Powiedziała radośnie.
I tak kolejne 15 minut spędziłyśmy na komentowaniu mojej rozmowy z Fannemelem. Kinga nie kryła zazdrości ale wiedziała, że to ja zazwyczaj mam szczęście. Po chwili rozmowy spojrzałam na zegar i uświadomiłam sobie, że mamy tylko pół godziny do rozpoczęcia się konkursu w Zakopanem. Zebrałyśmy się w wyjątkowo szybkim tempie i już po chwili stałyśmy pod Wielką Krokwią. Weszłyśmy a przyjaciółka zaprowadziła mnie na nasze miejsce. Stąd naprawdę był wspaniały widok. Zostało nam jeszcze 10 minut czekania gdy nagle do kibiców wyszedł Kamil Stoch ! Zaczął podpisywać autografy. Bardzo dużo ludzi zebrało się koło niego więc zrobiło się gorąco. Odwiązałam szalik i rozpięłam kurtkę. Nadeszła moja kolej. Uśmiechnął się do mnie i zapytał:
- Cześć ! Jak masz na imię?
- Klara. – Powiedziałam to ! Byłam z siebie dumna, ponieważ w pierwszych sekundach spotkania zapomniałam jak się nazywam.
- Bardzo ładnie. – Puścił mi oczko i podpisał kartkę dołączając dedykację specjalnie dla mnie. No to jedno marzenie spełnione !
Kiedy już miał odchodzić poprosiłam go o zdjęcie. Ustawił się obok mnie a Kinga zrobiła fotkę. Podziękowałam a Kamil zajął się resztą fanów. Gdy spojrzałam na zdjęcie zauważyłam, że Stoch wskazuje palcami na napis z mojej koszulki. Wyszło genialnie ! Team Poland ! 
Parę minut później zaczął się konkurs. Okazało się, iż po paru konkursach znam prawie wszystkich zawodników i wiem do jakiego teamu należą. Emocje były niezapomniane. Nawet gdy skakał skoczek innej narodowości Polacy wokół mnie skakali i krzyczeli tworząc nieziemską atmosferę. Natomiast gdy na belce startowej siadał Polak tłumy szalały. Z każdej strony słychać było głosy wołające do skoczka aby ten ,, odpalił petardę ‘’. W górze dominowały nasze barwy. Nie myślałam, że ludzie z Trójmiasta pofatygują się i przyjadą tutaj kibicować razem z nami. Wśród tych ludzi czułam się jak z rodziną. Byłam dumna z tego iż jestem Polką.  
Jak na razie Polacy w pierwszej dziesiątce oprócz Ziobry, bo jest 14. Na pierwszym miejscu nadal plasuje się Piotr Żyła swoim pięknym skokiem na 135 m. 
Pora na pierwszą 10. Na belce startowej usiadł Japończyk Noriaki Kasai. Dużo o nim czytałam i jestem pod wielkim wrażeniem jego osiągnięć. To naprawdę wspaniały skoczek, który kolejny raz udowodnił swą wielkość bardzo dalekim skokiem na 138,5 m, spychając Żyłę na drugą pozycję. Nadeszła kolej na Simona Ammanna. Szwacjar był bardzo sympatyczny i zawsze uśmiechnięty. Jego skok niestety nie był tak daleki jak poprzedni Japończyka. Zajął dopiero 5 miejsce ale widziałam po jego minie, iż nie smuci się po dość nieudanym skoku. Jako następny miejsce na belce zajął Austiak Gregor Schlierenzauer . Słyszałam dużo o nim i o jego osiągnięciach. Swój skok oddał w bardzo niekorzystnych warunkach co przerzuciło się na odległość. Choć noty były wysokie i dużo punktów dodanych za wiatr to i tak zajął 3 miejsce za Piotrem. Później moim oczom ukazał się Czech Roman Koudelka, który niestety    ,, spieprzył ‘’ swój skok, z czego o dziwo Kinga bardzo się cieszyła. Zajął bardzo odległe 22 miejsce. Kolej na Niemca Severina Freunda. Ten to podobno potrafi daleko skakać. Pokazał to lądując na 141 m ! Noty także bardzo wysokie. Tak więc mamy nowego lidera. Po tej wiadomości z tłumu Polaków zaczęły wyłaniać się flagi rodaków Freunda. Biłam mu brawo, ponieważ jak najbardziej na to zasługiwał. 
W tym to momencie zauważyłam, że na belce startowej ustawia się skoczek z fioletowym kaskiem. Rzucił mi się w oczy duży napis z logo czekolady Milki. Wiedziałam, że jest to Niemiec, który niechcący ,, podarował ‘’ mi swój kask. 
- Wow ! Bardzo wysoko nad ziemią… to będzie naprawdę daleki skok! Tak, Wellinger ląduje na 143 m i ustanawia nowy rekord skoczni! – Krzyczał komentator sportowy.
W tej chwili powrócił ten impuls. Nie opierając się mu zaczęłam skakać i bić brawo ulubieńcowi Kingi. To było świetne uczucie patrzeć jak on cieszy się ze swojego rekordu oraz oczywiście śmiać się razem z nim. Ale to przecież nie koniec pierwszej serii. Jeszcze wszystko może się wydarzyć. Na belce pojawił się kolejny z Ausrtiaków Michael Hayboeck. Trójkolorowe flagi uniosły się w górę a skoczek poszybował na 139 m co dało mu 3 lokatę. Moja przyjaciółka zrobiła minę smutnego pieska. Bardzo lubiła Michiego. I miała nadzieję, że stanie na podium.
- Nie martw się przecież jeszcze druga seria. Jeszcze wszystko może się zmienić. – Próbowałam ją pocieszyć co ostatecznie mi się udało.
- Patrz, patrz Klara ! Tam u góry to Kraft. On na pewno skoczy najdalej ze wszystkich ! – Ucieszyła się Kinga, dając wszystkim do zrozumienia, że liczy na kolejny rekord Wielkiej Krokwi. A mnie, iż to czas na pierwszą trójkę.
- To co już nie lubimy Wellingera? – Tak ! Zapamiętałam jego nazwisko !
- Och, kochamy nie lubimy… - Uśmiechnęła się przyjaźnie – Ale Krafta także !
Czasem trudno było ją zrozumieć. Ale przyzwyczaiłam się już do tego. Moja kochana wariatka. Austriak nie popisał się skokiem i niestety zajął dopiero 6 lokatę. Biedna Kinga. To nie czas jednak na smutki za niedługo Stoch zasiądzie na belce startowej. Na ogół już spokojna wyczekiwałam na skok przedostatniego zawodnika.
- Klara, Klara zobacz ! Czy to czasem nie jest Fanni ? – Kinga uśmiechnęła się dając mi lekkiego kuksańca w bok.
- Anders ?! Tak to Fannemel ! Leć jak najdalej, leć !!! – Zaczęłam krzyczeć i po polsku i po angielsku, myląc czasem słowa, kiedy zauważyłam, że ludzie wokół spoglądają na mnie jak na wariatkę. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę.
- Klara, wiesz kibicujesz Norwegowi a na koszulce masz Team Poland, więc tak trochę się uspokój – Szepnęła mi do ucha Kinga.
Czułam iż robię się czerwona, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to. Zapięłam kurtkę i wróciłam do kibicowania Fannisowi. Zapaliło się zielone światełko. Ruszył. Wybicie z progu, i szybuje daleko, daleko… I tak ! 
Anders wylądował na 142 m. Byłam z niego dumna i długo nie mogłam opanować radości. Widziałam jego uśmiech. Byłam pewno, że jego ten skok także usatysfakcjonował. Po odjęciu punktów za korzystne warunki ostatecznie zajął 2 miejsce. Wiadomo, szkoda że nie jest 1, ale to miejsce było już zarezerwowane dla lidera klasyfikacji generalnej Kamila Stocha. Polak wybił się z progu bardzo mocno ( sama tego nie zauważyłam, powtarzam tylko po komentatorze ). 
Swój skok zakończył na 140 m. Nie jest to najdalszy skok ale aż 2 noty po 20. Wiatr także nie pomagał Kamilowi i ostatecznie zajął 1 miejsce ! Nasza radość nie miała granic. 
Pierwsza trójka :  Niemiec – Andreas Wellinger, Norweg – Anders Fannemel i oczywiście lider po pierwszej serii Polak – Kamil Stoch. 
Ta część konkursu była nieziemska. Nie mogłam sobie wybaczyć, iż wcześniej nienawidziłam zimy i oczywiście skoków. Jaka ja byłam głupia ! 
I w tym momencie zauważyłam, że Kinga patrzy się w moją stronę z wzrokiem wbitym tuż nad moją głową. Nagle poczułam ciepły oddech  na szyi. I usłyszałam jak ktoś szepcze mi do ucha:

- Dobrze, że Andi miał zapasowy kask, ale nie martw się nic mu nie powiedziałem...








Tak ! Jest kolejny rozdział :D
Przyznam się do czegoś. Przez cały tydzień rozmyślałam czy czasem nie zawiesić lub nawet usunąć tego opowiadania. Wydaje mi się ono amatorskie i szczerze powiedziawszy słabe.
Po namowach jednak dodałam kolejny. Zobaczymy jak się wszystko potoczy. <3
W dzisiejszym konkursie w Vikersund Prevc pięknie ustanowił nowy rekord świata 250 m !
Oczywiście wygrał konkurs, Fannemel drugi co jest spełnieniem najśmielszych oczekiwań. Trzecie miejsce zajął Kasai. Brawo !
Jutro będę kibicować ale to Fannis tym razem wygrał.  Sądzę że nie powiedział on jeszcze swojego ostatniego słowa :*
Miłego czytanka ♥ I zachęcam do komentowania. Proszę zostawcie po sobie choć najmniejszy ślad :3

wtorek, 10 lutego 2015

,, ... Miałam nadzieję, że przyśni mi się blond włosy Norweg ... ''

W sobotę ja zwykle postanowiłam pobiegać. Tym razem postawiłam na troszkę dłuższy dystans niż dotychczas. Po niecałych 10 minutach znalazłam się pod Wielką Krokwią. Trafiłam na dzień otwarty przed zawodami. Weszłam i spoglądając na ,, Białą Królową ‘’ uświadomiłam sobie, że naprawdę chciałabym poznać skoczków narciarskich a szczególnie Andersa. Wtedy w mojej głowie urodziła się szalona myśl. W piątek podobno zazwyczaj są kwalifikacje ( Tak mówiła Kinga, ja się nie znam ). Więc przyjdę tutaj i może uda mi się gdzieś zobaczyć skoczków. Bilety mamy dopiero na niedzielę ale raczej muszą tu przyjechać z hotelu prawda? 
Zrobiłam parę zdjęć i wróciłam do domu. Znalazłam na Internecie fotkę Andersa, po czym nie wiem dlaczego zaczęłam go rysować. Mijały minuty a ja coraz bardziej zagłębiałam się w rysunek. Najbardziej starałam się uchwycić głębię jego spojrzenia. Było takie tajemnicze a zarazem tak prawdziwe. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego widoku. Gdy rysunek był gotowy nie powiesiłam go na ścianie jak to zazwyczaj robię, tylko schowałam do skrytki pod moim łóżkiem. Byłam z niego średnio zadowolona. Ale i tak postanowiłam go zachować. Wtedy spoglądając na zegarek szybko wybrałam numer do Kingi.
- Kinguś co robisz?
- Oglądam skoki w Tauplitz a co…?
- Nie ważne ale wielkie dzięki papa!
Pośpiesznie rozłączyłam się i pobiegłam przed telewizor. Tak! Trafiłam na początek drugiej serii. Czy ja się cieszę? Po raz pierwszy naprawdę cieszyłam się, że spędzę to popołudnie w towarzystwie skoczków.
 Przez pierwsze parę minut nie interesowało mnie ile skoczył dany zawodnik ale z czasem coraz bardziej zagłębiałam się w ten konkurs wyczekując ze zniecierpliwieniem pierwszej dziesiątki. Okazało się, że całkiem nieźle idzie mi zapamiętywanie nazwisk. 
Nadszedł czas na ostatnich zawodników. Poznałam już wspaniale skaczącego Szwajcara Simona Ammanna, oraz genialnego Japończyka Noriakiego Kasai. Nie mogłam uwierzyć, że taki dobry skoczek ma ponad 40 lat. To naprawdę wspaniałe ! Postanowiłam po konkursie poczytać o nich i dowiedzieć się czegoś więcej o ich historii.
 Nadeszła kolej na Polaka Kamila Stocha.
- Aha ! To nim się tak wszyscy zachwycają. Ciekawe dlaczego? - Zapytałam nie oczekując na odpowiedź.
 I w tej chwili Kamil ,, odpalił petardę ‘’ dokładnie tak jakby chciał mi udowodnić, iż wart jest tych pochwał ze strony taty i Kingi. Wylądował na 142 m ! Ustanowił nowy rekord skoczni. Wtedy poczułam dziwny impuls, który nie zależnie od mojej woli kazał mi wstać i cieszyć się z tego skoku. Więc spełniłam jego żądanie. Podniosłam się i zaczęłam podskakiwać i krzyczeć: Kamil ! Kamil !
To było cudowne uczucie. Chciałam częściej przeżywać coś takiego więc postawiłam sobie warunek, że od dziś choćby nie wiem co nie odpuszczę żadnego konkursu. Wtedy to na belce startowej usiadł dobrze mi już znany Anders Fannemel. Przeżyłam szok. Nie miałam pojęcia czy trzymać kciuki za Norwega czy pozostać patriotką i kibicować Kamilowi. Bijąc się z myślami zobaczyłam, że z mojego pudełka wystaje portret Andersa, który ostatnio namalowałam. Podniosłam go i przypomniałam sobie te jego błękitne oczy ukryte teraz za goglami. Nie zważając na moje pochodzenie zaczęłam kibicować rywalowi Stocha. Fannemel wylądował 3 metry bliżej od Polaka co dało mu drugą lokatę. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i spontanicznych gestów z mojej strony, bo przecież jak kibicować to na całego ! Cieszyłam się całym sercem, że taki jest dotychczasowy wynik. Mój rodak liderem a Fannis ( tak go zaczęłam nazywać, bo uważam że to słodkie przezwisko) drugi ! Choć pozostał jeszcze jeden zawodnik, który swoim skokiem mógł pokrzyżować moje plany. Był to Austriak Stefan Kraft. Miał bardzo sympatyczny uśmiech ale i tak w myślach( czasem także na głos) prosiłam go żeby spieprzył ten skok. Wiem jestem okrutna jak mi na czymś zależy !
Także leci… leci… bardzo daleko 140 metrów. 
Odwracam wzrok sądząc, że niestety podium dzisiaj nie będzie takie jak bym chciała. Nagle komentator krzyczy:
- Podparł się rękami ! Kraft się podparł ! Bardzo niskie noty: 16, 15,5, 16… ! 
Spoglądam na ekran, i widzę coś niebywałego ! Kraft trzeci. To znaczy, że Kamil wygrywa pierwszy konkurs w Tauplitz a Fannis drugi !  Ale zaje...!
Wtedy ujrzałam  mojego tatę, który patrzył się na mnie stojąc w drzwiach. Jak ja mogłam go nie zauważyć?
 Miał dziwną minę. Tak jakby był zły. Ale mojego taty nie ocenia się po pozorach. Wystarczyła chwilka a zaczął się uśmiechać, podbiegł do mnie a ja przytuliłam się do niego niczym mała dziewczynka. Oboje zaczęliśmy krzyczeć z radości ! To było coś wielkiego, nigdy nie czułam takiej więzi z moim tatą,  jak teraz. Od dziś wiem, że skoki łączą ludzi. To wspaniałe. Teraz mogę dzielić nową pasję z moim ojcem. Szkoda, że te najlepsze chwile tak szybko się kończą. Tato musiał już jechać do Krakowa. Ale obiecał mi, że wróci jutro na kolejne zawody. Jeszcze raz przytuliłam go mocno. Odszedł. Ale nie martwiłam się, ponieważ wiem, że jak tata obiecuje to zawsze dotrzymuje danego słowa. Szczególnie mnie.

Piątek za tydzień.                                                                                                          

Ten tydzień minął mi dość szybko. Może dlatego, że ciągle myślałam o urodzinach. Z resztą, Kinga nie dawała mi o nich zapomnieć. Jeszcze tylko jeden dzień i wyjazd na zawody w Zakopanem!
Już nie mogłam się doczekać. Wstałam szybko z łóżka ubrałam się w moje sportowe ubranie tak aby nikt się nie domyślił, że idę pod Wielką Krokiew. Lekko się umalowałam ( nigdy nie przesadzałam z makijażem, lepiej czułam się z naturalnym wyglądem ) i wyszłam z domu. Gdy znalazłam się przed bramą wejściową zauważyłam autobus. Zdenerwowałam się na sam widok autokaru, więc schowałam się za pobliską… choinką! Ma się ten talent do kamuflażu !
Jednak nie wysiedli z niego Norwegowie lecz Niemcy. Po ostatnim obejrzanym przeze mnie konkursie kojarzyłam paru skoczków. Jako ostatni wysiadł wysoki blondyn o bardzo miłym uśmiechu. Chciałam się mu przyjrzeć, więc wychyliłam się lekko. Drzewo zaszeleściło co usłyszał wysoki Niemiec, ponieważ odwrócił głowę w moją stronę. Szybko się cofnęłam. Miałam nadzieję, że jednak mnie nie widział. 
Powolnym krokiem zbliżał się do mojej kryjówki, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Rodacy zaczęli go wołać na trening, więc posłusznie odwrócił się i zaczął do nich iść. Ulżyło mi. 
Nie zobaczył jednak zamarzniętej kałuży i przewrócił się upuszczając swój kask, który poturlał się prosto do mnie. Jego koledzy nie mogli opanować śmiechu. Blondyn był cały czerwony ale szybko wstał i zaczął szukać swojej zguby. Jeden z pozostałych skoczków zwrócił się do niego:
- Andi chodź ! Wiemy, że kochasz Milkę ale takich kasków masz jeszcze pięć. Po treningu go poszukamy.
Tak więc Niemiec wszedł do środka pozostawiając mi wspaniałą pamiątkę. Nie zrozumiałam o co chodziło z tą Milką dopóki nie wzięłam do rąk jego kasku. Było na nim logo czekolady Milki. Wszystko jasne… jak słodko ! 
Wtedy zadzwoniła mama i kazała mi już wracać do domu. Ach tak. Czas na pakowanie. Jutro będzie najlepszy dzień mojego życia. Niestety nie udało mi się poznać Andersa Fannemela ale w tamtej chwili obiecałam sobie, że jutro tak łatwo się nie poddam.
Po powrocie do domu czekała mnie wspaniała niespodzianka. W moim pokoju na nowej pościeli leżało niewielkie pudełko z kokardką. Otworzyłam je i zobaczyłam kartkę urodzinową z życzeniami od rodziców oraz… najnowszy aparat ! Marzyłam o takim. Zbiegłam szybko na dół przeskakując po trzy schody. Uściskałam mamę i tatę oraz podziękowałam im za tak cudowny prezent.

- No to teraz masz czym zrobić zdjęcia na meczu. – Powiedziała mama z… zaraz meczu?! Spojrzałam na tatę a on na mnie i wybuchliśmy śmiechem. Rozkojarzona mama nie wiedziała co się stało. Tata wytłumaczył jej, że to nie mecz tylko skoki narciarskie. Ach ta mama ! Zawsze nie w temacie. Ale i tak ją kocham za to poczucie humoru. 
Po kolacji usiadłam przy komputerze sprawdzając Facebooka i Twittera. Popisałam chwilkę z Kingą po czym weszłam na Instagram. Zobaczyłam nowo dodane zdjęcie Fannisa, stojącego pod Wielką Krokwią razem z Kamilem Stochem i wysokim blondynem, którego widziałam rano. W opisie napisane było: Welcome Poland ! Jak uroczo.
Wysłałam to zdjęcie do przyjaciółki. I tak zaczęła się kolejna długa rozmowa z Kingą. Po mniej więcej godzinie zaczęły mi się zamykać oczy. Spojrzałam na zegar i uświadomiłam sobie, że to już północ. Dobrze, że jutro wyjeżdżamy dopiero o 14:00, więc mogę się wyspać. Czekał mnie w końcu długi dzień. Czułam jednak, że jutro coś się wydarzy. Pytanie tylko, co?
 Jeszcze parę dni temu nie wyobrażałam sobie takiej euforii z mojej strony na wieść o wyjeździe na skoki. Nie sądziłam, że z pozoru tak nudny sport może okazać się czymś na co odlicza się minuty. A jednak ! 
Chcąc jak najszybciej poczuć promienie słonecznego poranka ( w moim przypadku południa ) położyłam się i zasnęłam. Miałam nadzieję, że przyśni mi się blond włosy Norweg.






Tak ! Kolejny rozdział już jest. Jestem z niego średnio zadowolona ale mam nadzieję, że i tak się spodoba. Dziękuję za kolejne wyświetlenia i komentarze :* Jesteście wspaniali <3
Wiem, że na razie jest troszkę nudno ale kolejny rozdział obfituje w nowości i zwroty akcji. Dlatego bądźcie cierpliwi i czekajcie do soboty, bo wtedy pojawi się kolejny rozdział :)
Korzystając z chwili muszę napisać: GRATULACJE FANNEMEL <3 Wspaniała wygrana !!!
Do zobaczenia w kolejnym rozdzialiku i życzę miłego czytania :3