Poranek był słoneczny i dość ciepły w porównaniu z wczorajszym dniem.
Sięgnęłam dłonią po telefon który powinien znajdować się na niewielkim stoliku
obok hotelowego łóżka. Nie było go tam… Podniosłam się i zaczęłam przeszukiwać
cały pokój. Nigdzie nie mogłam go znaleźć a wywróciłam cały pokój do góry
nogami.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam wątpliwości że to Kinga
więc bez wahania otworzyłam je. Przede mną nie stanęła jednak przyjaciółka. Moim
oczom ukazał się Andreas Wellinger we własnej osobie. Czy ja mam problem z
drzwiami? Najpierw Fannemel teraz on?
Uświadomiłam sobie że jestem w samej koszulce przez którą można było
zobaczyć więcej niż bym chciała.
Gdy zauważyłam że patrzy się na mnie szybko
sięgnęłam po szlafrok i owinęłam się nim.
- Po co tutaj przyszedłeś? – Odezwałam się szorstko, czując iż robię
się cała czerwona.
- Jaa.. jaa… to znaczy ty..ty zapomniałaś… telefonu. – Jąkał się co w
jego wykonaniu było dość urocze. Przeczesał włosy ręką wyraźnie speszony i
podał mi moją zgubę.
- Oh, dziękuję. – Uśmiechnęłam się do niego po czym Andi znów
spróbował coś powiedzieć.
- Bo tyy… no ja tak słyszałem… że ty dziś wracasz do domu.
- Tak wracam ale dopiero po
południu. A co?
- Bo ja myślałem że może chciałabyś… ehh, przejść się ze mną na
spacer. – Mówił to tak jak małe dziecko bojące się poprosić o lizaka. Nie
wiedziałam czy powinnam się zgodzić ale ostatecznie wiszę mu coś za wczorajszą
pomoc.
- Tak, chętnie przejdę się z tobą na spacer. – Te słowa najwyraźniej
go ucieszyły bo na jego twarzy pojawił się uśmiech i w końcu przestał się
jąkać. – To czekaj na mnie o 17:00 przed hotelem okej?
- Okej! Świetnie, będę czekał. Do zobaczenia! – Zamknęłam drzwi i
zaczęłam przygotowania do popołudniowej przechadzki.
Szczerze powiedziawszy
dziwiło mnie to dlaczego on chce iść ze mną na spacer?
Czy on…? Nie to
niedorzeczne… a może jednak…? nie no przecież on…. O fuck ! Czy ja mu się
podobam?!
Fannemel:
Kłótnia z Hilde nie trwała długo ale ostatecznie wszystko wróciło do
normy. Jednak nie mogłam spać. Całą noc spędziłem na rozmyślaniu o Klarze. Nie
chciałem się z nią rozstawać. Najchętniej to bym zafundował jej wszystkie
konkursy, tylko żeby ze mną była. W ten ostatni dzień chciałem przygotować coś
wyjątkowego. Nie miałem tylko zielonego pojęcia co. Postanowiłem poradzić się
największego łamacza kobiecych serc, czyli Toma Hilde.
Nie miałem zamiaru jeszcze wstawać z łóżka więc postanowiłem
zadzwonić do niego. Miałem nadzieję że tym razem będzie miał telefon przy
sobie.
- Siema Fannemel ! Niech zgadnę, nie wiesz co przygotować by pożegnać
Klarę w jak najlepszym stylu?
- Jak ty to robisz ? Czytasz mi w myślach ?
- Nie po prostu wczoraj w busie o niczym innym nie gadałeś tylko o
niej. Od dziś jesteś Smerf Przewidywalniak !
- Ha ha bardzo śmieszne. Ale weź mi poradź co robić. Chciałbym żeby
wiedziała że nie jest mi obojętna.
- Ok, dla ciebie jestem swatką. Ja bym proponował spacer, i mógłbyś
ją zabrać na samą górę skoczni. Wiesz, ładny widoczek, bardzo wysoko więc
będziesz ją przytulał żeby nie spadła i takie tam inne bzdety. Co ty na to?
- Hilde jesteś geniuszem ! Dzięki stary. – Nie, Tom nie jest
geniuszem. Ale po raz pierwszy mi się do czegoś przydał. Postanowiłem że
przyjdę po nią pod hotel o 17:00.
- Musi być wyjątkowo ! – Powiedziałem cicho sam do siebie,
jednocześnie wymyślając co mogę zrobić by jakoś zatrzymać ją przy sobie.
Klara:
Zupełnie nie wiedziałam w co się ubrać. Przeszukałam całą szafę
spoglądając co chwila na wszystkie meble. Będzie mi tego wszystkiego brakować,
tych chwil wśród kibiców, tych emocji, tego Fannemela… Chwila co ?!
Położyłam się ostatni raz na tym miękkim hotelowym łóżku. Tak, będzie
mi tego brakować !
Czułam że oszukuję sama siebie. Ale to jest niemożliwe, żebym czuła
coś do skoczka, którego znam 2 dni. Ja nie wierzę w miłość od pierwszego
wejrzenia i szczęśliwe zakończenia. – Tak wmawiaj sobie dalej…!
Wybiła 17:00. Ubrana w biały ażurowy sweterek, czarne jeansy ,
wysokie botki ( I tak byłam o wiele niższa od Wellingera ) i czarny płaszcz
wyszłam z hotelu. Po drugiej stronie drogi czekał Andreas. Elegancki i taki…
słodki.
Podszedł do mnie i przeczesał moje włosy zakładając jeden kosmyk za
ucho. Przeszły mnie ciarki ale… było to miłe uczucie.
Uśmiechnął się a mi
zrobiło się gorąco. Nagle poczułam że łapie mnie za rękę oplatając swoje palce
wokół moich. Serce zaczęło bić mi coraz mocniej a on odezwał się cicho:
- Zabiorę cię w miejsce gdzie jeszcze nie byłaś. Obiecuję że ci się
spodoba.
Fannemel:
Docierałem już pod hotel. Po długim przemyśleniu postanowiłem wręczyć
jej dość nietypowy prezent. Miałem tylko
nadzieję że nie wyjdę na nachalnego dupka.
Nagle poczułem lekki niepokój gdy spostrzegłem Wellingera po drugiej
stronie drogi do hotelu. Zatrzymałem się, a on podszedł do jakiejś dziewczyny. W
tamtej chwili nie byłem w stanie ocenić kim ona jest. Podszedłem bliżej i
schowałem się za pobliskim samochodem. Przyjrzałem się jej dokładnie i po
chwili już nie miałem wątpliwości że on właśnie przystawia się do Klary. Mało
nie brakowało a bym do niego podbiegł i normalnie go pobił, ale zdążyłem
opanować emocje. Wtedy zorientowałem się że zawaliłem sprawę. Nie powiedziałem
jej o spacerze. Tak byłem zajęty wymyślaniem czegoś wyjątkowego że zapomniałem
o najważniejszym. Ale ze mnie idiota!
Czując że przegrałem postanowiłem już pójść. Nie było sensu tam dalej
stać.
Wtedy coś kazało mi stanąć. Jak nie było sensu? Największym sensem
była ONA ! Nie mogłem się tak łatwo poddać. Zależało mi na Klarze, jak na nikim
dotąd. Nie chcę tego zaprzepaścić przez moje tchórzostwo.
Odwróciłem się i ruszyłem w ich stronę. Spontanicznie, bez
konkretnego planu. Nie wiedziałem co dalej robić. Ale jedno było pewne. Nie
pozwolę sobie jej odebrać.
Klara:
Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Andreas był taki uroczy i
szarmancki. Oj ale się będzie na mnie Kinga gniewać… !
Nagle zobaczyłam że w naszym kierunku zmierza rozwścieczony Fannemel.
Wyglądał jakby zaraz miał kogoś zabić. Podszedł, a raczej podbiegł, po czym
odezwał się szorstko:
- Klara, chodź na chwilę. Musimy pogadać. – Nie wiedziałam czego się
spodziewać. Z jednej strony byłam przerażona a z drugiej wyglądał bardzo
pociągająco w napadzie furii. - Nawet o tym nie myśl Klara !
Pociągnął mnie za sobą tak mocno że prawie bym upadła gdyby w
ostatniej chwili mnie nie złapał. Znaleźliśmy się tak blisko siebie że prawie dotykaliśmy
się ustami. Czułam jego oddech, a wszystkie moje zmysły krzyczały – Pocałuj go!
Patrzyłam się w jego błękitne oczy, a w jego ramionach czułam się tak
bezpiecznie. –
A jednak, dziewczyno teraz już nie powiesz że nic do niego nie
czujesz!
Podniósł mnie ale nadal dzieliło nas tylko parę centymetrów. Nie
chcąc psuć tej nieziemskiej chwili tylko szepnął mi do ucha:
- Wiem, że trochę późno ale chciałbym żebyś poszła…
- Tak, też chcę iść z tobą na spacer – Nie pozwoliłam mu dokończyć.
Nie mogłam jednak wystawić Wellingera, który przyglądał się nam ze smutkiem
wymalowanym na twarzy. – Ale umówiłam się z Andreasem.
- Tak, wiem. Ale, weź to chociaż. - Podał mi kopertę. Była dość
gruba. Nie miałam pojęcia co może się w
niej kryć.
- Ja nie mogę tego przyjąć… - Próbowałam oddać mu kopertę ponieważ
nie zważając na to co w niej było nie zasługiwałam na kolejny prezent od niego.
– Ja… - Wtedy Anders przejechał kciukiem po moim policzku tym samym uciszając
mnie na chwilę. Zbliżył się jeszcze bardziej i szepnął:
- Musisz.
Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz mocniej, czułam że komuś na
mnie zależy. Chciałam zatrzymać czas chociażby na chwilkę. Niestety świat nie
jest tak łaskawy.
Po chwili zaczął się odsuwać. Wiedziałam że to musiało w końcu
nastąpić. Wróciłam do szarej rzeczywistości. Fannemel jeszcze raz podał mi
kopertę. Tym razem wzięłam ją, dopisując w myślach kolejny dług do spłacenia.
Puścił moją rękę po czym zaczął iść tyłem w stronę drogi z której przyszedł.
Pomachał mi a jego mina wyrażała – Nie dam ci tak łatwo odejść, zrozumiano!
Odwróciłam się przypominając sobie o Andreasie który musiał czuć się
zażenowany. Chyba wysyłałam mu sprzeczne sygnały. Ale podejrzewałam co czuł
widząc całe zajście. Mimo wszystko było mi go szkoda. Chcąc jakoś się
zrewanżować za wczorajszą pomoc, uśmiechnęłam się, podeszłam do niego i
chwyciłam za rękę.
- To co idziemy? Miałeś mnie gdzieś zabrać. – Widziałam po jego minie
że naprawdę poczuł się zraniony ale starał się bym tego nie dostrzegła.
Delikatnie pociągnął mnie za sobą.
Szliśmy dość długo. Czas mijał szybko a rozmowa z Wellingerem była
bardzo przyjemna. Chłopak był mniej więcej w moim wieku więc mieliśmy dość dużo
wspólnego. Ale ja nie mogłam się skupić. Myślałam o tej kopercie. Dlaczego
Andersowi tak bardzo zależało bym ją wzięła? Co może się w niej ukrywać? I to
jego spojrzenie i te…
- … myślałem że już po mnie! Klara ? Ty w ogóle mnie słuchasz? – W
tamtej chwili po prostu przyznam że go nie słuchałam. Wszystkie moje myśli
skupiały się wobec Fannemela. Starałam go słuchać, ponieważ widziałam jak
bardzo stara się mnie zaciekawić ale wybrał niewłaściwy moment. Było mi go
szkoda.
- Tak, tak słucham cię. Straszna historia… - Tak bo najlepiej jest go
po prostu okłamać. - …opowiadaj dalej.
Wtedy zatrzymaliśmy się a on stanął za mną, zakrył mi oczy dłonią i
poprowadził kawałek. Czułam pod nogami śnieg więc na pewno nie znajdowaliśmy
się na drodze, bądź chodniku.
Po chwili znów się zatrzymaliśmy. Poczułam zimny podmuch wiatru.
Andreas odkrył moje oczy, po czym kazał mi je otworzyć.
Znajdowaliśmy się na jakieś
polanie z której rozciągał się przepiękny widok na góry. Słońce już zachodziło
co sprawiło że chwila stała się jeszcze bardziej magiczna.
- Andi to jest… piękne.
- Tak wiem. Trafiłem na to miejsce przypadkiem gdy chodziłem po
okolicy szukając skupienia. Wiedziałem że muszę je komuś pokazać. Padło na
ciebie. – Zaśmiał się po czym uformował kulkę ze śniegu i rzucił nią we mnie.
- Ooo… Zadarłeś z niewłaściwą osobą. – Odwdzięczyłam się mu tym samym
co w końcu przerodziło się w wielką śniegową wojnę. Zachowywaliśmy się jak małe
dzieci, które pierwszy raz zobaczyły śnieg. Ale muszę przyznać było bardzo
zabawnie. Ostatecznie wygrał wyższy i silniejszy choć i tak uznaliśmy to za
remis.
Robiło się coraz ciemniej więc postanowiliśmy już wracać. Na chwilę
zapomniałam o wszystkim co mnie martwiło, za co byłam Wellingerowi wdzięczna.
Nagle zobaczyłam że posmutniał.
- O co chodzi? Czy coś się stało? – Zapytałam z troską ale takiej
odpowiedzi jaką usłyszałam nigdy bym się nie spodziewała.
- Dlaczego nie jestem Fannemelem? – Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Kompletnie mnie zatkało.
- Ja… jaa… Nie rozumiem.
- Dlaczego on ma wszystko? Świetnego trenera, który nie próbuje się
ciebie pozbyć przy pierwszej lepszej okazji by wrzucić na twoje miejsce swojego
pupilka. Ma wspaniałych przyjaciół w drużynie a nie zdołowanego zawsze
Eisenbichlera. Ale przede wszystkim ma ciebie. I nie próbuj kłamać że nic do
niego nie czujesz.
- Co ty w ogóle mówisz?! Masz wspaniałego trenera i świetną drużynę.
A jeśli chodzi o mnie to znam go 2 dni i on wcale mnie nie ma. Nie należę do
nikogo. Ale jeśli ty uważasz mnie za jakąś idiotkę, która leci na pierwszego
lepszego faceta to się mylisz. – Mimowolnie zaczęłam krzyczeć. Naprawdę
zdenerwował mnie tym. Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę więc nic więcej nie
mówiąc pobiegłam w stronę hotelu zostawiając Andreasa samego.
Cała wściekła szłam korytarzem. Skręcając w stronę drzwi do mojego
pokoju zderzyłam się z Hilde.
- Co ci się stało? Wyglądasz gorzej niż Velta bez śniadania. A jego
trudno przebić.
- Nie mam ochoty na twoje wygłupy. – Chciałam go ominąć ale zastąpił
mi drogę.
- Poczekaj. Wiesz bo była tutaj twoja przyjaciółeczka. Szukała cię.
- Kinga? Co chciała? Kiedy to było?
- Jakieś 2 godziny temu. Mówiła coś że macie tylko 15 minut do
odjazdu busa, czy coś w tym stylu.
- O nie! – Tym razem odepchnęłam go i ruszyłam do pokoju po walizki.
Gdy wymeldowana wyszłam z hotelu spojrzałam na zegar. Było za późno. Autobus
odjechał. Zostałam sama. Bez pieniędzy na hotel. Gdzie ja teraz będę spać? Po
mojej twarzy poleciały łzy. Nie dość że nie mam czym wrócić się do domu to
jeszcze przyjaciółka mnie wystawiła i pojechała sama martwiąc się tylko o
siebie. Nawet nie zadzwoniła!
Stałam przed hotelem jak sierota. Bez kasy, bez miejsca do spania.
Jak ostatni menel.
Nagle poczułam czyjś dotyk. Odwróciłam się.
- Ja cię nie zostawię, Pamiętaj. – Głos Fannemela był taki ciepły.
Przytulił mnie a ja rozpłakałam się bardziej. Nie wiedziałam czy to łzy
szczęścia czy rozpaczy, ale w tamtej chwili nie było to ważne. Przynajmniej był
ze mną ktoś, komu mogę zaufać. A on nigdy mnie nie opuści...
Hejka :D Znów takie opóźnienie! Przepraszam <3 Postaram się kolejne dodawać częściej :*
Mam nadzieję że nie przesłodziłam tego rozdziału xD
Brawa dla Severina, Gregora i Velty ! Ale chciałam Fannemela i Kamila na podium :( No cóż nie można mieć wszystkiego ♥
Pod poprzednim rozdziałem było bardzo mało komentarzy :'( Proszę jeśli czytacie moje opowiadanko to dodawajcie komentarze ! Nawet skromne serduszko ;* Proszę motywujcie !
Buziaczki i miłego czytania :*