W sobotę ja zwykle postanowiłam pobiegać. Tym razem postawiłam na
troszkę dłuższy dystans niż dotychczas. Po niecałych 10 minutach znalazłam się
pod Wielką Krokwią. Trafiłam na dzień otwarty przed zawodami. Weszłam i
spoglądając na ,, Białą Królową ‘’ uświadomiłam sobie, że naprawdę chciałabym
poznać skoczków narciarskich a szczególnie Andersa. Wtedy w mojej głowie urodziła się szalona myśl. W piątek
podobno zazwyczaj są kwalifikacje ( Tak mówiła Kinga, ja się nie znam ). Więc
przyjdę tutaj i może uda mi się gdzieś zobaczyć skoczków. Bilety mamy dopiero
na niedzielę ale raczej muszą tu przyjechać z hotelu prawda?
Zrobiłam parę
zdjęć i wróciłam do domu. Znalazłam na Internecie fotkę Andersa, po czym nie
wiem dlaczego zaczęłam go rysować. Mijały minuty a ja coraz bardziej
zagłębiałam się w rysunek. Najbardziej starałam się uchwycić głębię jego
spojrzenia. Było takie tajemnicze a zarazem tak prawdziwe. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego widoku. Gdy rysunek był gotowy nie powiesiłam go na ścianie jak to
zazwyczaj robię, tylko schowałam do skrytki pod moim łóżkiem. Byłam z niego
średnio zadowolona. Ale i tak postanowiłam go zachować. Wtedy spoglądając na
zegarek szybko wybrałam numer do Kingi.
- Kinguś co robisz?
- Oglądam skoki w Tauplitz a co…?
- Nie ważne ale wielkie dzięki papa!
Pośpiesznie rozłączyłam się i pobiegłam przed telewizor. Tak! Trafiłam na
początek drugiej serii. Czy ja się cieszę? Po raz pierwszy naprawdę cieszyłam
się, że spędzę to popołudnie w towarzystwie skoczków.
Przez pierwsze parę minut
nie interesowało mnie ile skoczył dany zawodnik ale z czasem coraz bardziej
zagłębiałam się w ten konkurs wyczekując ze zniecierpliwieniem pierwszej
dziesiątki. Okazało się, że całkiem nieźle idzie mi zapamiętywanie nazwisk.
Nadszedł czas na ostatnich zawodników. Poznałam już wspaniale skaczącego
Szwajcara Simona Ammanna, oraz genialnego Japończyka Noriakiego Kasai. Nie
mogłam uwierzyć, że taki dobry skoczek ma ponad 40 lat. To naprawdę wspaniałe !
Postanowiłam po konkursie poczytać o nich i dowiedzieć się czegoś więcej o ich historii.
Nadeszła kolej na Polaka Kamila Stocha.
- Aha ! To nim się tak wszyscy
zachwycają. Ciekawe dlaczego? - Zapytałam nie oczekując na odpowiedź.
I w tej chwili Kamil ,, odpalił petardę ‘’
dokładnie tak jakby chciał mi udowodnić, iż wart jest tych pochwał ze strony
taty i Kingi. Wylądował na 142 m ! Ustanowił nowy rekord skoczni. Wtedy
poczułam dziwny impuls, który nie zależnie od mojej woli kazał mi wstać i
cieszyć się z tego skoku. Więc spełniłam jego żądanie. Podniosłam się i
zaczęłam podskakiwać i krzyczeć: Kamil ! Kamil !
To było cudowne uczucie.
Chciałam częściej przeżywać coś takiego więc postawiłam sobie warunek, że od
dziś choćby nie wiem co nie odpuszczę żadnego konkursu. Wtedy to na
belce startowej usiadł dobrze mi już znany Anders Fannemel. Przeżyłam szok. Nie
miałam pojęcia czy trzymać kciuki za Norwega czy pozostać patriotką i kibicować
Kamilowi. Bijąc się z myślami zobaczyłam, że z mojego pudełka wystaje portret
Andersa, który ostatnio namalowałam. Podniosłam go i przypomniałam sobie te
jego błękitne oczy ukryte teraz za goglami. Nie zważając na moje pochodzenie
zaczęłam kibicować rywalowi Stocha. Fannemel wylądował 3 metry bliżej od Polaka
co dało mu drugą lokatę. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i spontanicznych
gestów z mojej strony, bo przecież jak kibicować to na całego ! Cieszyłam się
całym sercem, że taki jest dotychczasowy wynik. Mój rodak liderem a Fannis (
tak go zaczęłam nazywać, bo uważam że to słodkie przezwisko) drugi ! Choć
pozostał jeszcze jeden zawodnik, który swoim skokiem mógł pokrzyżować moje
plany. Był to Austriak Stefan Kraft. Miał bardzo sympatyczny uśmiech ale i tak
w myślach( czasem także na głos) prosiłam go żeby spieprzył ten skok. Wiem
jestem okrutna jak mi na czymś zależy !
Także leci… leci… bardzo daleko 140
metrów.
Odwracam wzrok sądząc, że niestety podium dzisiaj nie będzie takie jak
bym chciała. Nagle komentator krzyczy:
- Podparł się rękami ! Kraft się podparł !
Bardzo niskie noty: 16, 15,5, 16… !
Spoglądam na ekran, i widzę coś niebywałego
! Kraft trzeci. To znaczy, że Kamil wygrywa pierwszy konkurs w Tauplitz a
Fannis drugi ! Ale zaje...!
Wtedy ujrzałam mojego tatę, który patrzył się na mnie stojąc
w drzwiach. Jak ja mogłam go nie zauważyć?
Miał dziwną minę. Tak jakby był zły.
Ale mojego taty nie ocenia się po pozorach. Wystarczyła chwilka a zaczął się
uśmiechać, podbiegł do mnie a ja przytuliłam się do niego niczym
mała dziewczynka. Oboje zaczęliśmy krzyczeć z radości ! To było coś wielkiego,
nigdy nie czułam takiej więzi z moim tatą, jak teraz. Od dziś wiem, że skoki łączą ludzi.
To wspaniałe. Teraz mogę dzielić nową pasję z moim ojcem. Szkoda, że te
najlepsze chwile tak szybko się kończą. Tato musiał już jechać do Krakowa. Ale
obiecał mi, że wróci jutro na kolejne zawody. Jeszcze raz przytuliłam go mocno. Odszedł. Ale nie martwiłam
się, ponieważ wiem, że jak tata obiecuje to zawsze dotrzymuje danego słowa.
Szczególnie mnie.
Piątek za tydzień.
Ten
tydzień minął mi dość szybko. Może dlatego, że ciągle myślałam o urodzinach. Z
resztą, Kinga nie dawała mi o nich zapomnieć. Jeszcze tylko jeden dzień i
wyjazd na zawody w Zakopanem!
Już nie mogłam się doczekać. Wstałam szybko z
łóżka ubrałam się w moje sportowe ubranie tak aby nikt się nie domyślił, że idę
pod Wielką Krokiew. Lekko się umalowałam ( nigdy nie przesadzałam z makijażem,
lepiej czułam się z naturalnym wyglądem ) i wyszłam z domu. Gdy znalazłam się
przed bramą wejściową zauważyłam autobus. Zdenerwowałam się na sam widok
autokaru, więc schowałam się za pobliską… choinką! Ma się ten talent do
kamuflażu !
Jednak nie wysiedli z niego Norwegowie lecz Niemcy. Po ostatnim
obejrzanym przeze mnie konkursie kojarzyłam paru skoczków. Jako ostatni wysiadł
wysoki blondyn o bardzo miłym uśmiechu. Chciałam się mu przyjrzeć, więc
wychyliłam się lekko. Drzewo zaszeleściło co usłyszał wysoki Niemiec, ponieważ
odwrócił głowę w moją stronę. Szybko się cofnęłam. Miałam nadzieję, że jednak
mnie nie widział.
Powolnym krokiem zbliżał się do mojej kryjówki, a ja coraz bardziej
się denerwowałam. Rodacy zaczęli go wołać na trening, więc posłusznie odwrócił
się i zaczął do nich iść. Ulżyło mi.
Nie zobaczył jednak zamarzniętej kałuży i
przewrócił się upuszczając swój kask, który poturlał się prosto do mnie. Jego
koledzy nie mogli opanować śmiechu. Blondyn był cały czerwony ale szybko wstał i zaczął szukać swojej zguby.
Jeden z pozostałych skoczków zwrócił się do niego:
- Andi chodź ! Wiemy, że
kochasz Milkę ale takich kasków masz jeszcze pięć. Po treningu go poszukamy.
Tak więc Niemiec wszedł do środka pozostawiając mi wspaniałą
pamiątkę. Nie zrozumiałam o co chodziło z tą Milką dopóki nie wzięłam do rąk
jego kasku. Było na nim logo czekolady Milki. Wszystko jasne… jak słodko !
Wtedy zadzwoniła mama i kazała mi już wracać do domu. Ach tak. Czas na
pakowanie. Jutro będzie najlepszy dzień mojego życia. Niestety nie udało mi się
poznać Andersa Fannemela ale w tamtej chwili obiecałam sobie, że jutro tak
łatwo się nie poddam.
Po powrocie do domu czekała mnie wspaniała niespodzianka.
W moim pokoju na nowej pościeli leżało niewielkie pudełko z kokardką.
Otworzyłam je i zobaczyłam kartkę urodzinową z życzeniami od rodziców oraz…
najnowszy aparat ! Marzyłam o takim. Zbiegłam szybko
na dół przeskakując po trzy schody. Uściskałam mamę i tatę oraz podziękowałam
im za tak cudowny prezent.
- No to teraz masz czym zrobić zdjęcia na meczu. – Powiedziała mama z…
zaraz meczu?! Spojrzałam na tatę a on na mnie i wybuchliśmy śmiechem.
Rozkojarzona mama nie wiedziała co się stało. Tata wytłumaczył jej, że to nie
mecz tylko skoki narciarskie. Ach ta mama ! Zawsze nie w temacie. Ale i tak ją
kocham za to poczucie humoru.
Po kolacji usiadłam przy komputerze
sprawdzając Facebooka i Twittera. Popisałam chwilkę z Kingą po czym weszłam na
Instagram. Zobaczyłam nowo dodane zdjęcie Fannisa, stojącego pod Wielką Krokwią
razem z Kamilem Stochem i wysokim blondynem, którego widziałam rano. W opisie
napisane było: Welcome Poland ! Jak uroczo.
Wysłałam to zdjęcie do
przyjaciółki. I tak zaczęła się kolejna długa rozmowa z Kingą. Po mniej więcej
godzinie zaczęły mi się zamykać oczy. Spojrzałam na zegar i uświadomiłam sobie,
że to już północ. Dobrze, że jutro wyjeżdżamy dopiero o 14:00, więc mogę się
wyspać. Czekał mnie w końcu długi dzień. Czułam jednak, że jutro coś się
wydarzy. Pytanie tylko, co?
Jeszcze parę dni temu nie wyobrażałam sobie takiej
euforii z mojej strony na wieść o wyjeździe na skoki. Nie sądziłam, że z pozoru
tak nudny sport może okazać się czymś na co odlicza się minuty. A jednak !
Chcąc jak najszybciej poczuć promienie słonecznego poranka ( w moim przypadku
południa ) położyłam się i zasnęłam. Miałam nadzieję, że przyśni mi się blond
włosy Norweg.
Tak ! Kolejny rozdział już jest. Jestem z niego średnio zadowolona ale mam nadzieję, że i tak się spodoba. Dziękuję za kolejne wyświetlenia i komentarze :* Jesteście wspaniali <3
Wiem, że na razie jest troszkę nudno ale kolejny rozdział obfituje w nowości i zwroty akcji. Dlatego bądźcie cierpliwi i czekajcie do soboty, bo wtedy pojawi się kolejny rozdział :)
Korzystając z chwili muszę napisać: GRATULACJE FANNEMEL <3 Wspaniała wygrana !!!
Do zobaczenia w kolejnym rozdzialiku i życzę miłego czytania :3
No ładnie, ładnie, ale CO TAK KRÓTKO? :D Pozdrawiam <3 @dwiedyszki
OdpowiedzUsuńOoo... mój gangster <3 Dziękuję i obiecuję, że kolejny będzie dłuższy :*
UsuńZajebiste opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńZnam ten dylemat: "Kamil czy Fannis", lekko nie jest ^^ Ja też chcę kask Wellingera xD Bossssko :)) Pozdrawiam ciepło ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń