piątek, 27 lutego 2015

,, Ja Cię nie zostawię, Pamiętaj... ''

Poranek był słoneczny i dość ciepły w porównaniu z wczorajszym dniem. Sięgnęłam dłonią po telefon który powinien znajdować się na niewielkim stoliku obok hotelowego łóżka. Nie było go tam… Podniosłam się i zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Nigdzie nie mogłam go znaleźć a wywróciłam cały pokój do góry nogami. 
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam wątpliwości że to Kinga więc bez wahania otworzyłam je. Przede mną nie stanęła jednak przyjaciółka. Moim oczom ukazał się Andreas Wellinger we własnej osobie. Czy ja mam problem z drzwiami? Najpierw Fannemel teraz on?
Uświadomiłam sobie że jestem w samej koszulce przez którą można było zobaczyć więcej niż bym chciała. 
Gdy zauważyłam że patrzy się na mnie szybko sięgnęłam po szlafrok i owinęłam się nim.
- Po co tutaj przyszedłeś? – Odezwałam się szorstko, czując iż robię się cała czerwona.
- Jaa.. jaa… to znaczy ty..ty zapomniałaś… telefonu. – Jąkał się co w jego wykonaniu było dość urocze. Przeczesał włosy ręką wyraźnie speszony i podał mi moją zgubę.
- Oh, dziękuję. – Uśmiechnęłam się do niego po czym Andi znów spróbował coś powiedzieć.
- Bo tyy… no ja tak słyszałem… że ty dziś wracasz do domu.
-  Tak wracam ale dopiero po południu. A co?
- Bo ja myślałem że może chciałabyś… ehh, przejść się ze mną na spacer. – Mówił to tak jak małe dziecko bojące się poprosić o lizaka. Nie wiedziałam czy powinnam się zgodzić ale ostatecznie wiszę mu coś za wczorajszą pomoc.
- Tak, chętnie przejdę się z tobą na spacer. – Te słowa najwyraźniej go ucieszyły bo na jego twarzy pojawił się uśmiech i w końcu przestał się jąkać. – To czekaj na mnie o 17:00 przed hotelem okej?
- Okej! Świetnie, będę czekał. Do zobaczenia! – Zamknęłam drzwi i zaczęłam przygotowania do popołudniowej przechadzki. 
Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie to dlaczego on chce iść ze mną na spacer? 
Czy on…? Nie to niedorzeczne… a może jednak…? nie no przecież on…. O fuck ! Czy ja mu się podobam?!

Fannemel:

Kłótnia z Hilde nie trwała długo ale ostatecznie wszystko wróciło do normy. Jednak nie mogłam spać. Całą noc spędziłem na rozmyślaniu o Klarze. Nie chciałem się z nią rozstawać. Najchętniej to bym zafundował jej wszystkie konkursy, tylko żeby ze mną była. W ten ostatni dzień chciałem przygotować coś wyjątkowego. Nie miałem tylko zielonego pojęcia co. Postanowiłem poradzić się największego łamacza kobiecych serc, czyli Toma Hilde.
Nie miałem zamiaru jeszcze wstawać z łóżka więc postanowiłem zadzwonić do niego. Miałem nadzieję że tym razem będzie miał telefon przy sobie.
- Siema Fannemel ! Niech zgadnę, nie wiesz co przygotować by pożegnać Klarę w jak najlepszym stylu?
- Jak ty to robisz ? Czytasz mi w myślach ?
- Nie po prostu wczoraj w busie o niczym innym nie gadałeś tylko o niej. Od dziś jesteś Smerf Przewidywalniak !
- Ha ha bardzo śmieszne. Ale weź mi poradź co robić. Chciałbym żeby wiedziała że nie jest mi obojętna.
- Ok, dla ciebie jestem swatką. Ja bym proponował spacer, i mógłbyś ją zabrać na samą górę skoczni. Wiesz, ładny widoczek, bardzo wysoko więc będziesz ją przytulał żeby nie spadła i takie tam inne bzdety. Co ty na to?
- Hilde jesteś geniuszem ! Dzięki stary. – Nie, Tom nie jest geniuszem. Ale po raz pierwszy mi się do czegoś przydał. Postanowiłem że przyjdę po nią pod hotel o 17:00.
- Musi być wyjątkowo ! – Powiedziałem cicho sam do siebie, jednocześnie wymyślając co mogę zrobić by jakoś zatrzymać ją przy sobie.

Klara:

Zupełnie nie wiedziałam w co się ubrać. Przeszukałam całą szafę spoglądając co chwila na wszystkie meble. Będzie mi tego wszystkiego brakować, tych chwil wśród kibiców, tych emocji, tego Fannemela… Chwila co ?!
Położyłam się ostatni raz na tym miękkim hotelowym łóżku. Tak, będzie mi tego brakować !
Czułam że oszukuję sama siebie. Ale to jest niemożliwe, żebym czuła coś do skoczka, którego znam 2 dni. Ja nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia i szczęśliwe zakończenia. – Tak wmawiaj sobie dalej…!
Wybiła 17:00. Ubrana w biały ażurowy sweterek, czarne jeansy , wysokie botki ( I tak byłam o wiele niższa od Wellingera ) i czarny płaszcz wyszłam z hotelu. Po drugiej stronie drogi czekał Andreas. Elegancki i taki… słodki.
Podszedł do mnie i przeczesał moje włosy zakładając jeden kosmyk za ucho. Przeszły mnie ciarki ale… było to miłe uczucie. 
Uśmiechnął się a mi zrobiło się gorąco. Nagle poczułam że łapie mnie za rękę oplatając swoje palce wokół moich. Serce zaczęło bić mi coraz mocniej a on odezwał się cicho:
- Zabiorę cię w miejsce gdzie jeszcze nie byłaś. Obiecuję że ci się spodoba.

Fannemel:

Docierałem już pod hotel. Po długim przemyśleniu postanowiłem wręczyć jej dość nietypowy  prezent. Miałem tylko nadzieję że nie wyjdę na nachalnego dupka.
Nagle poczułem lekki niepokój gdy spostrzegłem Wellingera po drugiej stronie drogi do hotelu. Zatrzymałem się, a on podszedł do jakiejś dziewczyny. W tamtej chwili nie byłem w stanie ocenić kim ona jest. Podszedłem bliżej i schowałem się za pobliskim samochodem. Przyjrzałem się jej dokładnie i po chwili już nie miałem wątpliwości że on właśnie przystawia się do Klary. Mało nie brakowało a bym do niego podbiegł i normalnie go pobił, ale zdążyłem opanować emocje. Wtedy zorientowałem się że zawaliłem sprawę. Nie powiedziałem jej o spacerze. Tak byłem zajęty wymyślaniem czegoś wyjątkowego że zapomniałem o najważniejszym. Ale ze mnie idiota!
Czując że przegrałem postanowiłem już pójść. Nie było sensu tam dalej stać.
Wtedy coś kazało mi stanąć. Jak nie było sensu? Największym sensem była ONA ! Nie mogłem się tak łatwo poddać. Zależało mi na Klarze, jak na nikim dotąd. Nie chcę tego zaprzepaścić przez moje tchórzostwo.
Odwróciłem się i ruszyłem w ich stronę. Spontanicznie, bez konkretnego planu. Nie wiedziałem co dalej robić. Ale jedno było pewne. Nie pozwolę sobie jej odebrać.

Klara:

Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Andreas był taki uroczy i szarmancki. Oj ale się będzie na mnie Kinga gniewać… !
Nagle zobaczyłam że w naszym kierunku zmierza rozwścieczony Fannemel. Wyglądał jakby zaraz miał kogoś zabić. Podszedł, a raczej podbiegł, po czym odezwał się szorstko:
- Klara, chodź na chwilę. Musimy pogadać. – Nie wiedziałam czego się spodziewać. Z jednej strony byłam przerażona a z drugiej wyglądał bardzo pociągająco w napadzie furii. - Nawet o tym nie myśl Klara !
Pociągnął mnie za sobą tak mocno że prawie bym upadła gdyby w ostatniej chwili mnie nie złapał. Znaleźliśmy się tak blisko siebie że prawie dotykaliśmy się ustami. Czułam jego oddech, a wszystkie moje zmysły krzyczały – Pocałuj go!
Patrzyłam się w jego błękitne oczy, a w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. –
A jednak, dziewczyno teraz już nie powiesz że nic do niego nie czujesz!
Podniósł mnie ale nadal dzieliło nas tylko parę centymetrów. Nie chcąc psuć tej nieziemskiej chwili tylko szepnął mi do ucha:
- Wiem, że trochę późno ale chciałbym żebyś poszła…
- Tak, też chcę iść z tobą na spacer – Nie pozwoliłam mu dokończyć. Nie mogłam jednak wystawić Wellingera, który przyglądał się nam ze smutkiem wymalowanym na twarzy. – Ale umówiłam się z Andreasem.
- Tak, wiem. Ale, weź to chociaż. - Podał mi kopertę. Była dość gruba. Nie miałam pojęcia co  może się w niej kryć.
- Ja nie mogę tego przyjąć… - Próbowałam oddać mu kopertę ponieważ nie zważając na to co w niej było nie zasługiwałam na kolejny prezent od niego. – Ja… - Wtedy Anders przejechał kciukiem po moim policzku tym samym uciszając mnie na chwilę. Zbliżył się jeszcze bardziej i szepnął:
- Musisz.
Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz mocniej, czułam że komuś na mnie zależy. Chciałam zatrzymać czas chociażby na chwilkę. Niestety świat nie jest tak łaskawy.
Po chwili zaczął się odsuwać. Wiedziałam że to musiało w końcu nastąpić. Wróciłam do szarej rzeczywistości. Fannemel jeszcze raz podał mi kopertę. Tym razem wzięłam ją, dopisując w myślach kolejny dług do spłacenia. Puścił moją rękę po czym zaczął iść tyłem w stronę drogi z której przyszedł. Pomachał mi a jego mina wyrażała – Nie dam ci tak łatwo odejść, zrozumiano!
Odwróciłam się przypominając sobie o Andreasie który musiał czuć się zażenowany. Chyba wysyłałam mu sprzeczne sygnały. Ale podejrzewałam co czuł widząc całe zajście. Mimo wszystko było mi go szkoda. Chcąc jakoś się zrewanżować za wczorajszą pomoc, uśmiechnęłam się, podeszłam do niego i chwyciłam za rękę.
- To co idziemy? Miałeś mnie gdzieś zabrać. – Widziałam po jego minie że naprawdę poczuł się zraniony ale starał się bym tego nie dostrzegła. Delikatnie pociągnął mnie za sobą.
Szliśmy dość długo. Czas mijał szybko a rozmowa z Wellingerem była bardzo przyjemna. Chłopak był mniej więcej w moim wieku więc mieliśmy dość dużo wspólnego. Ale ja nie mogłam się skupić. Myślałam o tej kopercie. Dlaczego Andersowi tak bardzo zależało bym ją wzięła? Co może się w niej ukrywać? I to jego spojrzenie i te…
- … myślałem że już po mnie! Klara ? Ty w ogóle mnie słuchasz? – W tamtej chwili po prostu przyznam że go nie słuchałam. Wszystkie moje myśli skupiały się wobec Fannemela. Starałam go słuchać, ponieważ widziałam jak bardzo stara się mnie zaciekawić ale wybrał niewłaściwy moment. Było mi go szkoda.
- Tak, tak słucham cię. Straszna historia… - Tak bo najlepiej jest go po prostu okłamać. - …opowiadaj dalej.
Wtedy zatrzymaliśmy się a on stanął za mną, zakrył mi oczy dłonią i poprowadził kawałek. Czułam pod nogami śnieg więc na pewno nie znajdowaliśmy się na drodze, bądź chodniku.
Po chwili znów się zatrzymaliśmy. Poczułam zimny podmuch wiatru. Andreas odkrył moje oczy, po czym kazał mi je otworzyć.
 Znajdowaliśmy się na jakieś polanie z której rozciągał się przepiękny widok na góry. Słońce już zachodziło co sprawiło że chwila stała się jeszcze bardziej magiczna.
- Andi to jest… piękne.
- Tak wiem. Trafiłem na to miejsce przypadkiem gdy chodziłem po okolicy szukając skupienia. Wiedziałem że muszę je komuś pokazać. Padło na ciebie. – Zaśmiał się po czym uformował kulkę ze śniegu i rzucił nią we mnie.
- Ooo… Zadarłeś z niewłaściwą osobą. – Odwdzięczyłam się mu tym samym co w końcu przerodziło się w wielką śniegową wojnę. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, które pierwszy raz zobaczyły śnieg. Ale muszę przyznać było bardzo zabawnie. Ostatecznie wygrał wyższy i silniejszy choć i tak uznaliśmy to za remis. 
Robiło się coraz ciemniej więc postanowiliśmy już wracać. Na chwilę zapomniałam o wszystkim co mnie martwiło, za co byłam Wellingerowi wdzięczna. Nagle zobaczyłam że posmutniał.
- O co chodzi? Czy coś się stało? – Zapytałam z troską ale takiej odpowiedzi jaką usłyszałam nigdy bym się nie spodziewała.
- Dlaczego nie jestem Fannemelem? – Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kompletnie mnie zatkało.
- Ja… jaa… Nie rozumiem.
- Dlaczego on ma wszystko? Świetnego trenera, który nie próbuje się ciebie pozbyć przy pierwszej lepszej okazji by wrzucić na twoje miejsce swojego pupilka. Ma wspaniałych przyjaciół w drużynie a nie zdołowanego zawsze Eisenbichlera. Ale przede wszystkim ma ciebie. I nie próbuj kłamać że nic do niego nie czujesz.
- Co ty w ogóle mówisz?! Masz wspaniałego trenera i świetną drużynę. A jeśli chodzi o mnie to znam go 2 dni i on wcale mnie nie ma. Nie należę do nikogo. Ale jeśli ty uważasz mnie za jakąś idiotkę, która leci na pierwszego lepszego faceta to się mylisz. – Mimowolnie zaczęłam krzyczeć. Naprawdę zdenerwował mnie tym. Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę więc nic więcej nie mówiąc pobiegłam w stronę hotelu zostawiając Andreasa samego.
Cała wściekła szłam korytarzem. Skręcając w stronę drzwi do mojego pokoju zderzyłam się z Hilde.
- Co ci się stało? Wyglądasz gorzej niż Velta bez śniadania. A jego trudno przebić.
- Nie mam ochoty na twoje wygłupy. – Chciałam go ominąć ale zastąpił mi drogę.
- Poczekaj. Wiesz bo była tutaj twoja przyjaciółeczka. Szukała cię.
- Kinga? Co chciała? Kiedy to było?
- Jakieś 2 godziny temu. Mówiła coś że macie tylko 15 minut do odjazdu busa, czy coś w tym stylu.
- O nie! – Tym razem odepchnęłam go i ruszyłam do pokoju po walizki. Gdy wymeldowana wyszłam z hotelu spojrzałam na zegar. Było za późno. Autobus odjechał. Zostałam sama. Bez pieniędzy na hotel. Gdzie ja teraz będę spać? Po mojej twarzy poleciały łzy. Nie dość że nie mam czym wrócić się do domu to jeszcze przyjaciółka mnie wystawiła i pojechała sama martwiąc się tylko o siebie. Nawet nie zadzwoniła!
Stałam przed hotelem jak sierota. Bez kasy, bez miejsca do spania. Jak ostatni menel.
Nagle poczułam czyjś dotyk. Odwróciłam się.

- Ja cię nie zostawię, Pamiętaj. – Głos Fannemela był taki ciepły. Przytulił mnie a ja rozpłakałam się bardziej. Nie wiedziałam czy to łzy szczęścia czy rozpaczy, ale w tamtej chwili nie było to ważne. Przynajmniej był ze mną ktoś, komu mogę zaufać. A on nigdy mnie nie opuści...





Hejka :D Znów takie opóźnienie! Przepraszam <3 Postaram się kolejne dodawać częściej :*
Mam nadzieję że nie przesłodziłam tego rozdziału xD
Brawa dla Severina, Gregora i Velty ! Ale chciałam Fannemela  i Kamila na podium :( No cóż nie można mieć wszystkiego ♥
Pod poprzednim rozdziałem było bardzo mało komentarzy :'( Proszę jeśli czytacie moje opowiadanko to dodawajcie komentarze ! Nawet skromne serduszko ;* Proszę motywujcie !
Buziaczki i miłego czytania :*

10 komentarzy:

  1. Megaa :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥ Tak się w to wciągnęłam, że wydaje mi się to prawdą :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, trochę słodkości nie zaszkodzi ♥ Chociaż muszę przyznać, że momentami miałam łzy w oczach :) Fanni i ostatnie słowa... Chłopak ma złote serducho, naprawdę.
    Wczorajsze podium w drużynówce - bajka ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. No ładnie, ładnie <3/ @dwiedyszki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, miałam być pierwsza! ;-; Nawet pisałam ten komentarz pierwsza, ale telefon trafił szlag -.- A tak chciałam być first...
    No nic, mogę być ósma:
    WOW, wow, taki dłuuugaśny i mega słooodki rozdział *-* Też tak chcę - jadę sobie z głupa do Zako i zakochuje się we mnie dwóch najzajebistszych skoczków xD
    Ach Andi i Fannelka (ja jednak na jej miejscu wybrałabym Krasnalka ^^)
    I wiem, że piszę takie teksty często, ale jestem MEGA CIEKAWA, co będzie się jeszcze działo ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. noo kiedy nowy? :)

    OdpowiedzUsuń